Inne
- Ten zarząd może doprowadzić Zakłady do upadłości - mówią zgodnie przedstawiciele związków zawodowych. - Jaka upadłość? Nie ma o niej mowy - zapewnia zarząd.

Zarząd
Wiceprezes ds. handlowych Bogusław Kokotowski, prezes Zbigniew Miklewicz i jedyny członek poprzedniego zarządu Janusz Motyliński (reprezentuje w zarządzie załogę)
Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta

Pierwszy roboczy dzień nowego zarządu Zakładów Chemicznych pokazał, że o współpracę ze związkami zawodowymi będzie bardzo trudno. W piątek wieczorem rada nadzorcza spółki ogłosiła wyniki konkursu na trzy stanowiska w zarządzie.

Prezesem został Zbigniew Miklewicz, który przez ostatnie dwa lata był głównym księgowym w firmie, a miesiąc temu został p.o. prezesem. Jego zastępcą do spraw handlowych jest Bogusław Kokotowski, a wiceprezesem odpowiedzialnym za strategię i rozwój został Tomasz Zieliński.

O tym, że Miklewicz został "namaszczony" w Ministerstwie Skarbu (resort ma większość udziałów w spółce), pisaliśmy już w połowie maja, kiedy okazało się, że Police zanotowały w pierwszym kwartale tego roku stratę w wysokości 175 mln zł. Wówczas ze stanowiska wiceprezesa handlowego rezygnował Sławomir Winiarski. W czerwcu, kiedy Miklewicz został wiceprezesem ds. ekonomicznych, ministerstwo dało sygnał dotychczasowemu prezesowi Ryszardowi Siwcowi, by i ten napisał podanie o zwolnienie.

Związki zawodowe powinny triumfować, ponieważ to one w grudniu pisały do ministra wniosek o wyrzucenie całego poprzedniego zarządu. Minęło pół roku i w kierownictwie spółki pozostał jedynie Janusz Motyliński, przedstawiciel załogi. Mimo tego związkowcy są niezadowoleni.

- Konkurs był ustawiony - mówi oburzony Krzysztof Zieliński, szef Solidarności. - Zarząd w takim składzie powołano chyba po to, by przygotować upadłość zakładu.

- Namawialiśmy radę nadzorcza przez dwie godziny, żeby tych osób nie wybierali do zarządu. Widocznie wytyczne "z góry" były inne i nas nie posłuchano - dodaje Roman Bąk z Solidarności '80.

- Może chodzi o to, by zakład upadł, i wtedy nikt nie będzie się zastanawiał nad tym, kto jesienią popełnił błędy doprowadzając firmę do katastrofalnej sytuacji finansowej - dodaje Zieliński.

Związkowcy twierdzą, że zarówno Miklewicz, jak i Kokotowski ściśle współpracowali z poprzednim zarządem, więc także i oni powinni wziąć odpowiedzialność za negatywne wyniki czwartego kwartału 2008 r. i pierwszego 2009.

Nowy prezes zapewnia stanowczo: - Nie przygotowujemy postępowania upadłościowego, a po otrzymaniu kredytu sytuacja zakładów ustabilizuje się.

Zarząd wierzy, że kredyt 190 mln zł, o który Police starają się od kilku miesięcy, zostanie przyznany spółce na przełomie sierpnia i września. Tymczasem spółka jest poddawana audytowi, którego wymaga bank PKO BP, by udzielić pożyczki.

Nowi szefowie firmy zapewnili też, że w najbliższych dniach wiele czasu poświęcą na poprawę komunikacji ze związkami zawodowymi. Będą tłumaczyć sens zatwierdzonego jeszcze przez poprzedników procesu restrukturyzacji zakładów. To oznacza spore zmniejszenie stanu załogi.

- Nie będziemy przedłużali umów zawartych na czas określony. Jest ich w firmie około czterystu. 50-60 osób zapowiedziało chęć skorzystania z programu dobrowolnych odejść - wyliczał na pierwszej konferencji prasowej Miklewicz.

Według szacunków zakładowych, stan załogi na koniec roku powinien wynosić ok. 2800 ludzi (teraz jest 3071).

Zarząd liczy też na dopływ gotówki ze sprzedaży gruntów (m.in. pod elektrownie tradycyjne i wiatrowe) i usamodzielnienia spółek zależnych. Planuje też sprzedaż dwóch własnych elektrociepłowni.


Mariusz Rabenda
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter