
Dni Morza w Szczecinie w 2008 r.
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Miasto chce zmienić tradycyjną nazwę Dni Morza. W tym roku ta najstarsza szczecińska impreza będzie się już odbywać pod szyldem Sail Szczecin. Dni Morza 2009. Zlot Oldtimerów. Magistrat zapowiada, że "Dni Morza" pozostaną jeszcze w nazwie w przyszłym roku, ale co dalej, decyzja jeszcze nie zapadła. Ważone są argumenty, badane nastroje.
Jednak już wprowadzanie dla nazwy imprezy zlepku trzech równie ważnych członów Sail Szczecin. Dni Morza 2009. Zlot Oldtimerów wygląda karykaturalnie. Taki dziwoląg powoli degradować będzie pierwotną nazwę Dni Morza na rzecz pojawiającego się częściej szyldu "Sail Szczecin" (np. już wprowadzonego w ciągu roku przy okazji różnych koncertów szantowych).
Ale czy "Dni Morza" w Szczecinie powinna w końcu zastąpić nazwa "Sail Szczecin"? Forsowanie takiego pomysłu to dla mnie brak szacunku dla języka polskiego i lokalnej tradycji.
Nowe realia gospodarcze i społeczne powodują wchodzenie do polszczyzny wielu wyrazów i zwrotów zapożyczonych z języka angielskiego, ale nie możemy korzystać z nich bez umiaru. Anglicyzmy bywają w polszczyźnie niezbędne i zbędne. Angielskie "sail" (żagiel, żeglować, płynąć) zrozumiałe pewnie będzie dla większości żeglarzy, starszym szczecinianom zabrzmi obco.
Urzędnikom odchodzenie od nazwy "Dni Morza" na rzecz zapożyczonej "Sail Szczecin" ma ułatwić międzynarodową komunikację i promocję wydarzenia. Bo zagranicznym żeglarzom i gościom jednoznacznie będzie się kojarzyć z okołomorskim charakterem imprez, jakie pod podobnym szyldem odbywają się w Europie.
To nie szyld, tylko dobra organizacja imprezy, jej program, atmosfera może uczynić z nas atrakcyjny punkt na mapie w czerwcowym kalendarzu żeglarzy. Fama szybko się w tym środowisku niesie. W reklamach Dni Morza, które chcemy skierować do cudzoziemców, wystarczy umieszczać tłumaczenie na angielski.
Język nie tylko służy komunikacji, ale jest przejawem naszej tożsamości. Nazwa "Dni Morza" jest walorem kultury tego miasta. Wryła się w pamięć szczecinian i Polaków, od ponad 60 lat traktowana jako święto tego miasta. Oczywiście były w historii Dni Morza różne karty, były propagandowe wiece i odwiedziny I sekretarzy PZPR.
Ale każda tradycyjna nazwa, zwłaszcza tak rozpoznawalna, niesie ze sobą niepodważalną wartość - wiąże się z tożsamością miasta. W mieście, które uporczywie tej tożsamości szuka - nie do pogardzenia. Dbanie o wypracowywaną tu w Szczecinie tradycję powinno być dla lokalnych włodarzy ważniejsze niż szybsze docieranie z komunikatem do zagranicznych partnerów.
W ostatnich latach Dni Morza stały się też synonimem jarmarcznej imprezy. Ale to skompromitowała się wynaturzona formuła organizacyjna, sprowadzająca je głównie do masowego picia piwa na Wałach.
Nadawanie nowej, lepszej wartości Dniom Morza powinno płynąć z ciekawej oferty programowej, a nie odcinania się poprzez nową, anglojęzyczną nazwę. Bo to tylko pozorowanie działań, pod którymi skrywa się nieumiejętność znalezienia nowego pomysłu na znów atrakcyjne Dni Morza.
Ewa Podgajna{jathumbnail off}