Trzynastu marynarzy, Ukraińców i Rosjan, zostało porwanych z pokładu chemikaliowca Curacao Trader, co jak dotąd uważane jest za najdalej wysunięty w morze atak piratów na Zatoce Gwinejskiej.
Jak informowała firma doradcza ds. bezpieczeństwa morskiego Dryad Global, pływający pod banderą liberyjską statek o nośności 11 322 ton znajdował się 244 mile morskie na południe od Cotonou w Beninie i południowy zachód od Nigerii, gdy ośmiu uzbrojonych mężczyzn wtargnęło na pokład i wzięło do niewoli marynarzy. Wcześniej chemikaliowiec opuścił port Lomé w Togo, zgodnie z danymi systemu automatycznej identyfikacji (AIS), a ostatni sygnał nadał o 17:22 czasu lokalnego (1722 GMT) na wodach międzynarodowych.
Według Dryad Global, w momencie ataku statek zwolnił do 3 węzłów. Dryfował do godz. 15:15, a następnie przyspieszył do 10 węzłów. Jednak według statusu AIS, nie był dowodzony („not under command”).
W sobotę 18 bm. incydent potwierdził zarządca statku - Alison Management Corp. informując, że do ataku doszło 17 lipca o godzinie 11.00 czasu lokalnego około 210 mil morskich od wybrzeża Beninu. Piraci uprowadzili w charakterze zakładników 13 z 19 ukraińskich i rosyjskich członków załogi (wcześniejsze doniesienia mówiły o 15 marynarzach), pozostawiając na statku jedynie 6 załogantów.
Chemikaliowcowi Curacao Trader z pomocą ruszył znajdujący się w pobliżu chłodniowiec MV Frio Chikuma (8097 dwt), związany z tym samym armatorem (grecka rodzina Laskaridis, będąca właścicielem Lavinia Corp., w której zarządzie jest Curacao Trader).
W ataku na Curacao Trader piraci wykorzystali szybkie łodzie, jednak – jak spekuluje Dryad na podstawie danych lokalizacyjnych - sprawcy mogli być wspierani przez większy statek-matkę, co pozwala im na prowadzenie operacji na głębokich wodach przybrzeżnych, wykraczających poza obszary działania państwa w zakresie zwalczania piractwa.
To już trzeci zgłoszony w tym miesiącu incydent na wodach Zatoki Gwinejskiej. Ostatni atak miał miejsce 2 lipca, kiedy to pięciu chińskich marynarzy zostało uprowadzonych z frachtowca Kota Budi (nośność 27 378 ton) u wybrzeży Beninu. Wcześniej dziewięciu członków załogi zostało porwanych z pokładu statku FPSO Sendje Berge na polach naftowych u wybrzeży Nigerii.
"Liczba gwałtownych ataków na statki i ich załogi wzrosła w 2020 r., a od stycznia br. 77 marynarzy wzięto jako zakładników lub porwano dla okupu" - ujawnia najnowszy raport Międzynarodowego Biura Morskiego (IMB) o piractwie.
Zatoka Gwinejska u wybrzeży Afryki Zachodniej jest coraz bardziej niebezpieczna dla żeglugi handlowej, odpowiadając za nieco ponad 90 proc. porwań morskich na całym świecie. W sumie w pierwszej połowie 2020 r. Centrum Raportowania o Piractwie IMB odnotowało tam 98 aktów piractwa i rozboju z bronią w ręku, w porównaniu z 78 w drugim kwartale 2019 roku.
Rosnące zagrożenie piractwem zwiększa trudności, z którymi borykają się już setki tysięcy marynarzy pracujących po zakończeniu okresu kontraktowego z powodu ograniczeń COVID-19 dotyczących rotacji załogi i podróży międzynarodowych.
"Przemoc jest coraz większym zagrożeniem dla załóg, które już i tak są pod ogromną presją. W Zatoce Gwinejskiej napastnicy uzbrojeni w noże i broń atakują teraz załogi na każdym rodzaju statku. Wszyscy są bezbronni” - podkreśla dyrektor IMB Michael Howlett.
Jak dotąd w tym roku, 49 załogantów zostało porwanych dla okupu w Zatoce Gwinejskiej, z tego 32 tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Są oni przetrzymywani na lądzie średnio do 6 tygodni. Dwie trzecie statków zostało zaatakowanych na pełnym morzu od około 20 do 130 mil morskich od linii brzegowej.
GL
O tym KTO ROBI BIZNES NA PIRATACH czytaj w wywiadzie z kpt. ż.w. Przemysławem Wilczyńskim, prodziekanem Wydziału Nawigacyjnego Uniwersytetu Morskiego w Gdyni w najnowszym wydaniu miesięcznika POLSKA NA MORZU
