- Zdecydowaliśmy się na utrzymanie i modernizację, modyfikację projektu związanego z korwetą Gawron. Będzie to okręt patrolowy. Dokończymy jego budowę, podobnie jak remont jednej fregaty – powiedział wczoraj na poligonie w Drawsku Pomorskim, podczas ćwiczeń polskiej armii Anakonda-12, Donald Tusk.
- To wymaga konsolidacji dwóch stoczni – Marynarki Wojennej i Nauty po to, aby nie tylko te stocznie przeżyły jako nowoczesna firma, ale także po to, by mogły uczestniczyć w kolejnych przedsięwzięciach jakie planujemy i które w części będą także przedsięwzięciami polskimi. Mówimy tutaj o dozbrojeniu Marynarki Wojennej, m.in. o łodziach podwodnych, o niszczycielach min. Te nowoczesne jednostki będą przynajmniej w części doposażane i współprodukowane także w polskich przedsiębiorstwach - dokończył szef rządu.
To kolejny, dosyć nieoczekiwany zwrot akcji w dziejach budowanego od dziesięciu lat Gawrona. W lutym tego roku rząd zdecydował o zakończeniu projektu, a powstały już, wyposażony kadłub, chciał sprzedać. Nie znalazł się jednak chętny. Pomysł przebudowy korwety na patrolowiec będzie zapewne mniej kosztował, ale ma się nijak do zaprezentowanej w marcu koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej do roku 2030.
W tym kontekście jeszcze bardziej zaskakująca wydaje się deklaracja premiera dotycząca remontu jednej z dwóch posiadanych przez Marynarkę Wojenną fregat rakietowych (najprawdopodobniej Gen. T. Kościuszki). Przez ostatni rok Ministerstwo Obrony Narodowej zdecydowanie opowiadało się przeciw takiemu rozwiązaniu. A wspomniana koncepcja przewiduje wycofanie obu jednostek ze służby.
Zdziwienie może także budzić zapowiedź konsolidacji Nauty i Stoczni Marynarki Wojennej, która realizowała projekt budowy Gawrona. Kiedy kilka lat temu, stocznie chciały się połączyć, rząd się na to nie zdecydował. Wrócił do pomysłu, choć przeciw niemu opowiadają się teraz nawet związkowcy.
Trudno zrozumieć te nagłe zmiany decyzji i koncepcji, jeszcze trudniej uwierzyć, że zostaną zrealizowane. Być może byłoby łatwiej, gdyby minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak na serio potraktował własne deklaracje i chciał rozmawiać o przyszłości polskiej floty wojennej. Z nami nie może się spotkać od prawie roku (Czytaj: Okręty zamiast Euro!).
W sprawie Gawrona nie pozostaje więc nic, tylko czekać. Nie warto ekscytować się zapowiedziami, bo nie mamy pewności, czy za chwilę znowu się nie zmienią. Poczekajmy na czyny.
Tomasz Falba
Fot. Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni
Za działanie na szkodę państwa tusk i jego POplecznicy muszą odpowiedzieć przed sądem.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.