Bezpieczeństwo

Jestem zwolennikiem zasady, że „właściwe przygotowanie zapobiega przyszłym problemom” - mówi, w rozmowie z nami kmdr dr hab. Tomasz Szubrycht. Największym błędem ludzi jest to, że w czasie ciszy nie myślą o nadejściu burzy”.

- W swojej najnowszej książce „Bałtyckie wymiary bezpieczeństwa” podkreśla pan bardzo mocno znaczenie regionu Morza Bałtyckiego dla Europy. Stara się pan udowodnić, że nie jest on peryferyjny. Czy to jednak nie przesada?

- Przyjrzyjmy się historii tego obszaru. To w regionie bałtyckim powstała Hanza, to położona nad Bałtykiem Szwecja i Polska były jeszcze kilkaset lat temu europejskimi mocarstwami. Wreszcie, kolejny wielki gracz, Rosja, zaczęła swoją międzynarodową, trwającą do dzisiaj „karierę”, od uchwycenia przyczółków nad Morzem Bałtyckim. A dzisiaj? Czy dla Finlandii albo Szwecji Bałtyk nie ma kluczowego znaczenia? Przecież to jedyne morze, do jakiego mają dostęp. To jest ich najważniejsze okno na świat. Znaczenie tego akwenu systematycznie wzrasta. Bałtyk będzie w najbliższych latach, choćby ze względu na rosnący eksport rosyjskiej ropy naftowej i gazu ziemnego z nadbałtyckich portów rosyjskich, zyskiwał na znaczeniu. Na tym akwenie realizowana jest też budowa Gazociągu Północnego. Oczywiście nie twierdzę, że Bałtyk odgrywa tak samo ważną rolę jak np. Morze Śródziemne, gdzie krzyżują się najważniejsze szlaki komunikacyjne świata, ale dla państw Europy Północnej i nie tylko, jest niezwykle ważny. Potwierdzeniem może być stworzona Strategia Unii Europejskiej dla Morza Bałtyckiego.

- Do państw bałtyckich zalicza pan także np. Słowację, Białoruś czy Czechy. To nie są państwa tradycyjnie kojarzone z naszym morzem. Swoje towary wolą wysyłać w świat przez Hamburg, a nie przez porty bałtyckie, m.in. polskie.

- To nienormalna sytuacja. Państwa te w przeszłości miały silne związki gospodarcze
z Bałtykiem, również współcześnie mogłyby w znacznie większym stopniu korzystać
z polskich portów, bo mają do nich bliżej. Tylko, że my nie potrafimy stworzyć dogodnych warunków, które zachęcałyby do przyjęcia opcji bałtyckiej. W naszym kraju brak nowoczesnej infrastruktury drogowej i kolejowej, nie wspominając o żegludze śródlądowej, która jest w zaniku. Tym samym tranzyt do portów niemieckich jest łatwiejszy, tańszy i szybszy. Wystarczy popatrzeć jak wielu mieszkańców Trójmiasta jadących na wakacje do Chorwacji wybiera drogę przez Niemcy, bo są tam lepsze drogi. Wybierają ją, chociaż droga jest dłuższa, za to jest bezpieczniejsza i szybsza.

- Z jednej strony twierdzi pan, że Bałtyk jest bezpiecznym morzem, ale z drugiej straszy pan czytelników swojej książki, że to się może nagle zmienić.

- Jestem zwolennikiem zasady, że „właściwe przygotowanie zapobiega przyszłym problemom”. Jako wojskowy zajmujący się również planowaniem operacyjnym, uważam, że zawsze trzeba być gotowym na najmniej sprzyjające okoliczności. Już Machiavelli twierdził, że „największym błędem ludzi jest to, że w czasie ciszy nie myślą o nadejściu burzy”. Weźmy np. zagrożenie terrorystyczne. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu mówił o potencjalnych zamachach terrorystycznych w Szwecji, przyjęto by to z niedowierzaniem. Życie jednak potwierdziło realność tego zagrożenia. W grudniu ubiegłego roku doszło do samobójczego zamachu terrorystycznego w samym centrum Sztokholmu. A piracki atak na statek Arctic Sea? Przecież miał on miejsce niedaleko naszych wybrzeży. Poziom zagrożeń, jakie występują na Bałtyku rzeczywiście jest niski, ale nie znaczy to, że w analizach z zakresu bezpieczeństwa możemy pomijać potencjalne zagrożenia. Nie ma nic gorszego od lekceważenia prawdopodobnych zagrożeń. Nie nazwałbym takiego podejścia straszeniem.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0048 4.0858
EUR 4.2823 4.3689
CHF 4.3852 4.4738
GBP 4.9827 5.0833

Newsletter