W piątek 15 bm., wieczorem, Klub Jagielloński w Gdańsku zorganizował debatę pt.: "Przekop Mierzei Wiślanej. Polityka, rozwój czy dewastacja środowiska?" Miałem zaszczyt i przyjemność brać udział w tej debacie i dlatego chciałbym się podzielić pewną refleksją...
Ekolodzy to lud dzisiaj bardzo głośny i liczny. A także w naszych czasach, bardzo wpływowy. Wynika to z tego, że rozwój cywilizacyjny i rozwój technologiczny przynosi korzyści, ale powoduje również szkody. Takim negatywnym skutkiem jest degradacja i zanieczyszczenie środowiska wynikająca z niekontrolowanego rozwoju cywilizacyjnego. Tak, niestety jest. I ludzie to odczuwają. Stąd też popularność ruchów ekologicznych.
Przekop - wcielone zło
Ubiegłopiątkowa debata nt. budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną, zorganizowana przez Klub Jagielloński była interesująca i burzliwa. Wynikło to z tego, że na sali, wśród uczestników konferencji, ekolodzy stanowili zdecydowaną większość.
Oczywiście, oni uważają, że przekop Mierzei to wcielone zło. Toteż swoje argumenty przeciwko przekopowi prezentowali bardzo głośno i z przekonaniem. I jak się słuchało tych argumentów, to faktycznie można było odnieść wrażenie, że ten przekop nie przyniesie niczego dobrego, a wręcz same szkody. Jest jednak pewien szkopuł. Polega on na tym, że argumentacja i negatywne podejście ekologów do przekopu opiera się na fałszywym przekonaniu, że przekop jest SZKODLIWĄ ingerencją w środowisko.
Muł pod ochroną
Przekop Mierzei Wiślanej służy rozwojowi portu w Elblągu. I niewątpliwie jest ingerencją w środowisko. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Tak, jak ingerencją w środowisko jest praktycznie każda działalność gospodarcza człowieka. Ale nie znaczy to, że ta ingerencja, wynikająca z działalności gospodarczej, jest zawsze szkodliwa (a jeżeli jest, to trzeba zrobić tak, aby taka nie była). Gdyby traktować środowisko jak coś nienaruszalnego i każdą ingerencję w środowisko traktować jako ingerencję szkodliwą, to logiczną konsekwencją takiego podejścia jest powrót człowieka do jaskini.
No, bo przecież każdy zbudowany z cegły dom jest szkodliwą ingerencją w środowisko. Aby wypalić cegłę, trzeba zbudować cegielnię, kopać glinę, wypalać cegłę w piecach i tak dalej … I nie tylko dom z cegły jest ingerencją szkodliwą, dom z drewna również. Bo, przecież ileś tam drzew w lesie trzeba wyciąć, aby taki dom zbudować. Co więcej każda droga dojazdowa do tego domu, jest ingerencją szkodliwą. Przy budowie takiej drogi, zniszczone zostają siedliska na przykład dżdżownic, które by tam nadal sobie spokojnie żyły, gdyby nie ta budowa drogi.
Absurd? Nie dla ekologów. Oni takiej analogii nie widzą (przynajmniej ci, którzy brali udział w konferencji na temat przekopu Mierzei). Dla nich przekop jest ingerencją szkodliwą i już. Ale gdy zapytać, na czym ta szkodliwość polega, zalega cisza. Dopiero po chwili pada odpowiedź - zalegający na dnie muł zostanie przeniesiony w inne miejsce ... No, tak! Katastrofa ekologiczna nastąpi, bo ziemia i muł - przy budowie przekopu - z jednego miejsca zostanie przeniesiona w inne miejsce.
Powtórka z luddystów?
W XIX wieku w Wlk. Brytanii, popularny był radykalny ruch zwany luddyzmem (podobieństwo słowa lud i luddyzm jest zupełnie przypadkowa, gdyż słowo luddyzm pochodzi nie od słowa lud, ale od nazwiska przywódcy tego ruchu Neda Ludda). I w czasie budowy kolei z Manchesteru do Liverpoolu wybuchły zamieszki, sprowokowane przez luddystów, którzy głosili, że "sapiący i dymiący wehikuł wystraszy zwierzęta domowe (krowy stracą mleko, kury nie będą znosić jaj), w lasach wyginie zwierzyna, wzrośnie liczba poronień u kobiet, dym z lokomotywy tak przesłoni niebo, że nawet w dzień będzie ciemno, domom i lasom zagrozi pożar, a w przypadku wykolejenia się parowozu nastąpi potężny wybuch kotła, który uśmierci tysiące ludzi i zmiecie z powierzchni ziemi okoliczne zabudowania". Jednym słowem, te koleje to szatański wymysł.
Argument z piasku
Nie, nie, ekolodzy protestujący przeciwko przekopowi Mierzei takich argumentów nie używają. Współcześni ekolodzy, inaczej niż zacofani luddyści, to ludzie światli i używają argumentów światłych. Takich jak choćby tytuł artykułu w Gazecie Wyborczej "Przekop Mierzei Wiślanej zniszczy plażę w Krynicy Morskiej. Trzeba będzie dowozić piasek”. Tak jest w tytule artykułu, który ukazał się tydzień temu. A że w artykule jest o tym, że zagrożenie dla plaż (nie tylko na Mierzei) wynika z podnoszenia się poziomu wody w Bałtyku (w czym przekop nic nie ma do rzeczy), to już najmniejszy problem.
I taki "światły" jest też argument ekologów - przekop jest szkodliwą ingerencją. Jeżeli tak, to każdy zbudowany dom też jest ingerencją szkodliwą i każda zbudowana droga też jest ingerencją szkodliwą. Może i jest. Ale ekologom w niczym nie przeszkadza, aby z tej "szkodliwej" ingerencji korzystać. Dlaczego nie rozumieją, że rozwój cywilizacyjny to również ingerencja i zmiana środowiska, tego nie wiem. Niemniej przeciwko ingerencji protestują, ale z rozwoju, który jest skutkiem tej ingerencji, korzystają.
Czytaj także: Przekop Mierzei to wielka szansa dla calego regionu
Dziewiętnastowieczni luddyści byli bardziej konsekwentni, oni z parowozu i kolei szynowej – która była dla nich szatańskim wymysłem – nie korzystali.
Kpt ż.w. Tadeusz Hatalski