Żegluga
Trwa wyjaśnianie przyczyn tajemniczego porwania frachtowca "Arctic Sea". Rosyjscy śledczy po raz pierwszy oficjalnie przyznali, że porwany statek mógł przewozić "coś więcej niż drewno". Choć wstępne przeszukanie kadłuba nie przyniosło żadnych rezultatów, wiadomo, że kapitan statku próbował zapewnić sobie wcześniej nietykalność, twierdząc, iż frachtowiec należy do... Korei Północnej.

Wczoraj rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych upubliczniło szczegóły akcji, która doprowadziła do zatrzymania porwanego statku u wybrzeży Wysp Zielonego Przylądka. Kiedy "Arctic Sea" został zlokalizowany 17 sierpnia, jego kapitan Siergiej Zariecki nieoczekiwanie zadeklarował, że statek należy do Korei Północnej. Upierał się on wówczas, że nastąpiła pomyłka, a jego jednostka wcale nie nazywa się "Arctic Sea", tylko "Chendin-2", i płynie z Hawany do Sierra Leone z ładunkiem drewna palmowego.

Moskwa natychmiast zwróciła się z prośbą o wyjaśnienia do władz w Phenianie. Koreańczycy mieli potwierdzić, że statek o takiej nazwie rzeczywiście istnieje i pływa u wybrzeży Afryki, jednak nie mógł zostać przechwycony u wybrzeży Wysp Zielonego Przylądka, bowiem kotwiczy właśnie w jednym z portów w Angoli. Dlatego niedługo później na pokład "Arctic Sea" weszli marynarze Floty Czarnomorskiej, którzy aresztowali 8 porywaczy i zatrzymali do wyjaśnienia 15-osobową załogę.

Media od chwili zaginięcia "Arctic Sea" spekulowały, że celem ataku na frachtowiec wcale nie był jego niezbyt atrakcyjny ładunek, ale broń lub materiały nuklearne przemycane pod pokładem. Wersję tę potwierdzałaby reakcja Rosji na wieść o zaginięciu statku. 11 sierpnia Flota Czarnomorska wysłała dwie atomowe łodzie podwodne i jedną fregatę do podjęcia akcji poszukiwawczej. W zlokalizowaniu statku pomagały nawet służby radarowe NATO. -To znaczy, że Rosji nie chodziło o drewno, tylko o jakiś inny ładunek, choćby przemycany sprzęt wojskowy. W przeciwnym razie nikt by nie wysyłał za statkiem takich sił. Podobne zachowanie nie leży w stylu rosyjskich przywódców - mówił nam niedawno były agent sowieckiego wywiadu wojskowego Wiktor Suworow.

We wtorek pogłoski o tajnym ładunku statku po raz pierwszy potwierdzili oficjele. - Nie wykluczamy możliwości że "Arctic Sea" mógł transportować coś więcej niż drewno - mówił Aleksander Bastrykin, szef grupy śledczej wyznaczonej przez prokuraturę generalną do wyjaśnienia tajemnicy frachtowca. Podczas wstępnego przeszukania statku we wtorek wieczorem nie odnaleziono jednak żadnych śladów podejrzanego ładunku. Jak zapowiedziało rosyjskie MSZ, bardziej szczegółowe poszukiwania mają zostać przeprowadzone w jednym z portów na szlaku rejsu "Arctic Sea" do czarnomorskiego Noworosyjska.

- Musimy przeszukać statek, by wyeliminować czarne plamy w tej historii. Dlatego też zatrzymaliśmy załogę: musimy zbadać, czy ktoś z nich nie był zamieszany w te wydarzenia - podkreślił Aleksander Bastrykin. Choć od momentu odzyskania statku minęło już 9 dni, rosyjscy śledczy wciąż przetrzymują marynarzy w areszcie. Zazwyczaj załoga zwalniana jest po kilku godzinach. - Może to potwierdzać tezę, że członkowie załogi działali w zmowie z porywaczami statku. W sprawie "Arctic Sea" narosło zbyt wiele wątpliwości, by wykluczyć taką możliwość - mówi nam łan Taylor z magazynu Cargo Security International.

Jaromir Kamiński
{jathumbnail off}
1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter