Inne

Anglikom udało się zakotwiczyć u wybrzeży wysepki San Pietro dla dokonania napraw. Remont trwał cztery dni, ale zmienne wiatry uniemożliwiły eskadrze powrót pod Tulon. Kiedy w końcu 3 czerwca wróciła na posterunek, francuskiej floty już tam nie było. Nikt też nie potrafił powiedzieć, w którym kierunku popłynęła. Na osłodę Nelson dostał jedynie informację, że spod Kadyksu wyruszyło jedenaście liniowców mających wzmocnić jego zespół. Z taką grupą okrętów Anglicy mogli już myśleć o podjęciu walki z Francuzami.

W międzyczasie Napoleon, opłynąwszy od północy Korsykę, zebrał po kolei statki i okręty z poszczególnych portów zbornych w jeden wielki konwój, po czym ruszył na południe. 9 czerwca pierwsze francuskie jednostki, nie niepokojone przez Anglików, przybiły do wybrzeży Malty.

Malta była wówczas neutralnym krajem rządzonym przez Zakon Kawalerów Maltańskich. Napoleon nie przewidywał, aby zajęcie strategicznie położonej wyspeki sprawiło mu jakąś trudność. I rzeczywiście. 13 czerwca Bonaparte wydał oficjalny komunikat o kapitulacji państewka, przy okazji łupiąc je doszczętnie. Nie tracąc jednak czasu, już sześć dni później, kazał podnieść kotwice i pognał w kierunku Egiptu.

Nelson także był zniecierpliwony. Czuł chyba przez skórę, że nie powinien tkwić w miejscu, kiedy francuska eskadra zniknęła za horyzontem.  7 czerwca, nie czekając na obiecane posiłki spod Kadyksu, sam wyruszył w pościg za nieprzyjacielem. Miał tylko jeden problem. Nadal nie wiedział, gdzie on się dokładnie znajduje. Instuicyjnie postawił na wody południowej Italii. Obrał więc kurs na Neapol.

Dwa błędy

Kiedy Napoleon ogłaszał zajęcie Malty, Nelson został powiadomiony, że francuską eskadrę widziano u wybrzeży Sycylii. Wydedukował słusznie, że jej celem był Egipt. Jeżeli jednak istotnie kierują się ku antypodom, Wasza Lordowska Mość może być pewien, że nie stracę ani chwili, by im w tym przeszkodzić– meldował z zapałem Nelson pierwszemu lordowi admiralicji.

Aby się upewnić co do swoich przekonań, 22 czerwca Nelson wezwał na swojego Vanguarda czterech najbardziej zaufanych dowódców podległych mu okrętów, celem przedyskutowania sprawy. W efekcie zanotował z zadowoleniem: “Uznałem przeto, oparłszy się na opiniach tych kapitanów, w których wielkie pokładałem zaufanie, że popłyniemy do Aleksandrii; jeśli zaś w istocie port ten, lub też inne miejsce w Egipcie, jest ich celem, to mam nadzieję przybyć tam w porę, by ich plany pokrzyżować. Jedyną przeciw temu obiekcją, jaką ktokolwiek mógłby według mnie zgłosić, jest to, że nie należało podejmować tak dalekiej wyprawy bez większej liczby danych o zamiarach nieprzyjaciela. Na to mam gotową odpowiedź: a niby od kogo miałem je zdobyć?”.

W czasie kiedy trwała narada, Anglicy spostrzegli na horyzoncie cztery okręty, które szybko rozpoznano jako francuskie fregaty. Nelson zwykle atakował w takiej sytuacji, jednak tym razem zrezygnował z tego uznając, że opóźni to pościg za głównymi siłami Francuzów. Pomylił się. Owe cztery fregaty należały bowiem do straży floty inwazyjnej. Oba zespoły minęły się zaledwie o kilka mil morskich!

Nelson gnał do Aleksandrii na złamanie karku. Udało mu się tam dotrzeć przed Francuzami 28 czerwca. Nelson nie należał jednak do osób, które potrafią czekać. Dwa dni później, nie doczekawszy się armady Napoleona, odbił od brzegu i ruszył na północny-wschód przeszukać tamten rejon Morza Śródziemnego.

Tymczasem, zaledwie dobę po odpłynięciu Anglików, na redzie Aleksandrii pojawiły się pierwsze jednostki francuskie. Jeden z uczestników ekspedycji zapisał: “Wyprawa dotarła do wybrzeża afrykańskiego 1 lipca. Naszym oczom ukazała się kolumna Septymusa Sewera, wskazująca drogę do Aleksandrii (...). Admirał Brueys (dowódca eksadry – red.) posłał przodem fregatę Juno, aby przywiozła (...) naszego konsula. Była prawie czwarta, kiedy się pojawił, a morze bardzo wzburzone. Poinformował głównodowodzącego, że Nelson był pod Aleksandrią 28 czerwca i przysłał bryg po wiadomości od angielskiego agenta, po czym niezwłocznie odpłynął na północny-wschód. Gdyby nasz konwój z Civitavecchia nie spowodował opóźnienia, znaleźlibyśmy się tu jednocześnie z Brytyjczykami. Wygląda na to, że Nelson był przekonany, iż powinniśmy już być w Aleksandrii. Miał po temu powody, skoro my ruszyliśmy z Malty dziewiętnastego, on zaś minął Messynę dopiero dwudziestego pierwszego. Nie znalazłszy nas, gdzie się spodziewał, popłynął do Aleksandretty w Syrii, myśląc, że tam zamierzamy lądować, aby pomaszerować do Azji. Ten błąd drugi już raz uratował naszą ekspedycję.

Wielce się wstydzę

Napoleon nie czekał na powrót Nelsona. Niemal natychmiast po przybyciu do Egiptu rozpoczął operację lądowania swoich oddziałów. Już 2 lipca o świcie Bonaparte poprowadził pięć tysięcy żołnierzy na Aleksandrię.

0 Łukasz
Miło poczytać o Admirale Wszechczasów... ale artykuł napisano jako opowieść o niezwykłym szczęściu dwóch ludzi w ogarniętych wojną czasach... ot tyle zarówno Nelson jak i Bonaparte to ludzie, których nie sposób opisać w tylu słowach jak wyżej... panowie redaktorzy odwagi!! Szanujący się marynarz zna historię Nelsona, a tutaj nawet nie został przypomniany fragment jego poczynań poza wzmiankami o jego poczynaniach na tle ogółu informacji...
25 styczeń 2013 : 18:13 Guest | Zgłoś
0 zawiedziony?
Panie Lukasz historie to marynarze znaja ale czasami niuanse tej histori sa nam czesto nie znane .Osobiscie pewnie bym nie odkryl tego zdarzenia/wyzej opisanego/ wiec niech Pan bedzie usatysfakcjonowany ze KTOS potrafil odslonic kurtyne przeszlosci i odworzyl nam obraz histori kturej nie znalismy. Czekam na dalsze tego rodzaju odkrycia kurtyny histori . Z powazaniem robert C-:
26 styczeń 2013 : 11:16 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0037 4.0845
EUR 4.2839 4.3705
CHF 4.3859 4.4745
GBP 5.0134 5.1146

Newsletter