Kapitan statku pasażerskiego Queen Jenuvia II, który w zeszłym tygodniu osiadł na mieliźnie w prowincji Jeolla Południowa w Korei Południowej, w momencie wypadku był nieobecny na mostku kapitańskim i przebywał w swojej kabinie – wynika z dochodzenia przeprowadzonego przez koreańską straż przybrzeżną.
Jak ustaliło dochodzenie, statkiem dowodził pierwszy oficer, który w momencie zdarzenia był najwyższym rangą oficerem na mostku. Prom płyną na autopilocie, podczas gdy w tym obszarze ze względu na obecność pobliskich małych wysp dozwolone było wyłącznie sterowanie ręczne.
Ponadto okazało się, że w kluczowym momencie pierwszy oficer był skupiony na swoim telefonie komórkowym i nie zdołał odzyskać kontroli nad promem i wykonać niezbędnej zmiany kursu na czas, co doprowadziło do osiadania na mieliźnie – ustalili śledczy.
Prom zboczył z kursu o prawie trzy kilometry w wyniku niepowodzenia pierwszego oficera w odzyskaniu kontroli ręcznej, podkreślono.
Straż przybrzeżna wystąpiła o wydanie nakazu aresztowania kapitana statku Queen Jenuvia II z powodu rażącego zaniedbania i naruszenia artykułu 9 południowokoreańskiej ustawy o marynarzach, który stanowi, że kapitan musi bezpośrednio kierować nawigacją podczas wpływania statku do portu lub wypływania z niego oraz podczas przepływania przez wąskie cieśniny.
Pierwszy oficer i jeden z trzech sterników zostali natomiast aresztowani za rażące zaniedbanie, które spowodowało wpłyniecie promu na skały.
Spośród 267 pasażerów i członków załogi promu 70 odniosło obrażenia w wyniku wypadku i zostało później hospitalizowanych.
Po kilku godzinach, prom z pomocą holowników został wypchnięty z mielizny i pomyślnie zacumowany w pobliskim porcie.
W pobliżu miejscu w którym Queen Jenuvia II osiadł na mieliźnie, w 2014 roku zatonął prom SEWOL, powodując śmierć ponad 300 osób. Tragedia ta została uznana za „całkowicie możliwą do uniknięcia” i spowodowaną połączeniem błędu ludzkiego, chciwości korporacyjnej i zaniedbania ze strony rządu, informują lokalne media.
LEW/Z Mediów
