Ponad tysiąc internautów poparło już apel do premiera Donalda Tuska oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego w sprawie "ocalenia stoczniowych dźwigów". Na początku czerwca list otwarty w tej sprawie trafi do kancelarii szefa rządu, póki co jednak podlegli mu urzędnicy odmawiają komentarza w tej sprawie.
- Powstrzymanie rozbiórki dźwigów i budynków Stoczni Gdańskiej, które spełniają kryteria wpisu do rejestru zabytków, jest konieczne ze względu na niebezpieczeństwo utraty przez Polskę ważnej części dziedzictwa narodowego chronionego zapisami konstytucji - przekonują autorzy apelu, czyli prof. Andrzej Januszajtis, prezes stowarzyszenia Nasz Gdańsk, Tomasz Korzeniowski, prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Oddział Gdańsk oraz Janusz Chilicki z inicjatywy "Dźwignij Gdańsk - Nie dla burzenia Stoczni". Treść petycji umieszczonej w internecie poparło ponad tysiąc osób. Proszą premiera o interwencję u wojewody Ryszarda Stachurskiego, by "za pośrednictwem podległych mu służb niezwłocznie przystąpił do procedury wpisu do rejestru zabytków wszystkich dźwigów oraz budynków stoczniowych wraz z historycznym układem urbanistycznym na terenie dawnej Stoczni Gdańskiej, w granicach z okresu wydarzeń sierpniowych". (...) W połowie kwietnia gdański Urząd Miejski zapowiedział, że na terenach postoczniowych zachować chce 17 dźwigów, najistotniejszych dla utrzymania historycznego krajobrazu. - Ich zakup to koszt około 8,5 miliona złotych - tłumaczyła Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska i podkreśliła, że dodatkowe koszty generowało będzie utrzymanie konstrukcji (każda to rocznie wydatki rzędu 10 tys. zł). Urzędnicy pieniędzy na żurawie szukać chcą w kancelarii prezydenta RP i Ministerstwie Kultury. Autorzy apelu przekonują, że to za mało. Internetowe podpisy pod petycją zamierzają zbierać do 3 czerwca. Potem całość prześlą do Warszawy. Liczą, że w ciągu najbliższego miesiąca uda im się zdobyć głosy poparcia co najmniej dwóch tysięcy osób, a to przekona Donalda Tuska by zainteresował się sprawą.
