Dyskont w Szczecinie, Młode Miasto w Gdańsku i centrum biznesowe w Gdyni, czyli jak zmieniają się tereny postoczniowe.
Na 17 grudnia Solidarność zapowiedziała manifestację w sprawie odtworzenia produkcji na terenach postoczniowych w Szczecinie. W ten sposób zachodniopomorscy związkowcy bronią majątku byłej Stoczni Szczecińskiej, w tym urządzeń do produkcji statków, które pozostały jeszcze na byłych stoczniowych terenach. Alarmują, że spółka, która dziesięć lat temu wykupiła stoczniowe weksle, których zastawem były dźwigi, teraz planuje te urządzenia sprzedać. Po cenie złomu!
Solidarność chce pozostawienia dźwigów i odtworzenia produkcji w Stoczni Szczecińskiej, w oparciu o biuro i fachowców ze Szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia.
- Będziemy domagać się programu rządowego dla Pomorza Zachodniego, którego jednym z podstawowych elementów będzie właśnie odtworzenie produkcji w stoczni - zapowiedział Mieczysław Jurek, szef zachodniopomorskiej Solidarności.
Tymczasem zamiast stoczniowej produkcji, na terenie byłej Stoczni Szczecińskiej otwarto dyskont, co wzbudziło wiele kontrowersji, szczególnie wśród byłych pracowników zakładu i związkowców. Uważają oni, iż postawienie marketu to kolejny krok uniemożliwiający reaktywację przemysłu stoczniowego w Szczecinie.
- To nie jest smutne, tylko dramatyczne. Tu może pracować kilkanaście osób, a nie kilkaset czy kilka tysięcy - mówił dziennikarzom Krzysztof Fidura z Solidarności. - A żyjemy w mieście, w którym jest najwyższe bezrobocie w kraju.
W Stoczni Szczecińskiej część hal i terenów wynajmują prywatne firmy. Reszta stoi pusta. Do tej pory nie zgłosił się żaden inwestor zainteresowany ponownym rozpoczęciem budowy statków.
W Gdańsku podobne kontrowersje wzbudzają kolejne wyburzenia budynków należących niegdyś do tamtejszej stoczni. W lipcu zlikwidowano dawny budynek biura projektów Stoczni Gdańskiej, w listopadzie - budynek acetylenowni. Tereny stoczniowe są stopniowo oczyszczane ze starych zabudowań, ponieważ w tym miejscu planowana jest budowa ulicy Nowej Wałowej, głównej arterii Młodego Miasta, nowej, gdańskiej dzielnicy. W tym miesiącu ma się z kolei rozpocząć wyburzanie muru otaczającego Stocznię Gdańską, na którym przez wiele lat znajdowały historie pracowników stoczni, spisane przez gdańską artystkę Iwonę Zając. Postanowiła ona, zanim mur zostanie zniszczony, zamalować na czarno swoją pracę. Pozostawiła tylko fragmenty zdań i pojedyncze słowa.
Los muru jest właściwie przesądzony, nie wiadomo natomiast co spotka gdańskie żurawie, jeden z najbardziej charakterystycznych elementów gdańskiego krajobrazu. W ankiecie przeprowadzonej przez Biuru Rozwoju Gdańska zdecydowana większość mieszkańców, opowiedziała się za pozostawieniem żurawi tam, gdzie stoją. Władze miasta podkreślają jednak, iż miasta nie stać na ich utrzymanie. W obronie dźwigów stają m.in. internauci, którzy założyli na Facebooku grupę pod nazwą "NIE dla burzenia Stoczni Gdańskiej". Jej celem jest m.in. współpraca z przedstawicielami właścicieli gruntów i obiektów, organizacjami społecznymi oraz okolicznymi mieszkańcami w zakresie planów wyburzania obiektów na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej, zwiększenia realnego wpływu mieszkańców i mieszkanek na kształt przyszłej dzielnicy Młode Miasto oraz upublicznienie koncepcji zagospodarowania terenów postoczniowych, w tym planów deweloperów i stworzenie przestrzeni do dyskusji nad nimi.
Jednym ze sposobów walki o zachowanie gdańskich żurawi jest również... wystawa fotograficzna, zorganizowana przez Gdańskie Towarzystwo Fotograficzne. 30 gdańskich fotografów zebrało kilkadziesiąt zdjęć pokazujących gdańskie stoczniowe dźwigi sprzed dziesięciu czy piętnastu lat. Chodzi o to, tłumaczą, by pokazać ich monumentalne piękno i obowiązkową obecność w gdańskim krajobrazie. Grzegorz Jezierski, pomysłodawca wystawy, mówi że według niego strasznym zaniedbaniem jest fakt, iż przy budowie Europejskiego Centrum Solidarności, które powstaje zaraz za historyczną bramą nr 2, nie uwzględniono terenów stoczniowych, które miały przecież szansę wejść do dziedzictwa UNESCO.
O ile w Szczecinie i Gdańsku trwa walka o stoczniowy majątek i zagospodarowanie tamtejszych terenów, o tyle w Gdyni bez kłótni i jednogłośnie radni miasta przyjęli pod koniec listopada plan zagospodarowania dla terenów postoczniowych. Dzięki temu, zdecydowana większość terenów po Stoczni Gdynia nadal ma pełnić funkcje przemysłowe. Dodajmy, że i produkcja stoczniowa wciąż się tam odbywa. W najbliższej przyszłość dojdą do tego centra biznesowe czy wielopoziomowe parkingi. Planowana jest nowa sieć dróg, która umożliwi dogodny wyjazd z tego terenu na obwodnicę i autostradę. Jak zapewniał Bogusław Stasiak, wiceprezydent Gdyni, miejsce to stanie się sercem gdyńskiego przemysłu.
Tekst i zdjęcie: Czesław Romanowski
Czy na tereny postoczniowe wróci stoczniowe życie?
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.