Od tragicznego koncertu zorganizowanego w hali Stoczni Gdańskiej 24 listopada mija równo 18 lat. Mimo upływu czasu, dla wielu uczestników tamtych wydarzeń i ich rodzin, trauma związana w wybuchem pożaru wciąż trwa.
Na koncercie zespołu Golden Life tego dnia pojawiło się ok. 2 tys. fanów, głównie młodych ludzi, którzy nie od razu zorientowali się, co się dzieje. Gdy zgasło światło, a ogień zaczął się rozprzestrzeniać, sięgając sufitu, rozegrała się prawdziwa tragedia. Tłum ruszył w kierunku głównego wyjścia. Panika była tak duża, że ludzie biegnąc na oślep, tratowali się nawzajem. Zadeptana została m. in. 13-latka. Na miejscu zginął też operator telewizji.
Po katastrofie władze Gdańska utworzyły specjalne konto "Ofiarom pożaru", na którym zgromadzono ok. 2 mln 100 tys. zł. Środki te podzielono na dwa fundusze: na leczenie osób poparzonych i na pomoc socjalną dla poszkodowanych.
Jak podkreślają jednak psycholodzy, którzy latami pracowali z tymi, którzy pożar przeżyli, trauma uczestników koncertu przetrwała lata. - Oni do końca życia nie zapomną, co się wydarzyło w hali Stoczni. Choć wielu na co dzień już o tym nie myśli, mam sygnały, że niektórzy wciąż sobie z tym nie nie radzą - mówi prof. Bogusław Borys, konsultant wojewódzki w dziedzinie psychologii klinicznej w Gdańsku, który pracował z poszkodowanymi w pożarze. - Uporanie się z takimi wspomnieniami, wymaga wiele pracy nad sobą, bo czasem tamta sytuacja może dawać o sobie znać nawet w postaci problemów rodzinnych czy zawodowych. Choć może te osoby nie zdają sobie sprawy, gdzie jest źródło ich kłopotów - zaznacza.
Tragiczne wydarzenia upamiętnił zespół Golden Life, który nagrał piosenkę pt. "24.11.94". Jej fragment: "Życie choć piękne tak kruche jest" zacytowano na tablicy, która stanęła przed budynkiem stoczni.
Anna Mizera-Nowicka