Dwaj członkowie załogi polskiego jachtu Nashachata są poszukiwani po tym, jak dostał się on w gwałtowny sztorm w zatoce Sloggett u wybrzeży Argentyny, w pobliżu przylądka Horn.
Co dokładnie się stało - nie wiadomo. Jak relacjonuje znajdujący się w Polsce armator jachtu, który dysponuje tylko niepełnymi informacjami od załogi i polskiej ambasady, w poniedziałek wieczorem (polskiego czasu) na morzu, gdzie się znajdowała jednostka, rozszalał się sztorm przekraczający 100 węzłów (około 180 km na godzinę). Jacht (który ma bardzo silną konstrukcję i jest przystosowany do rejsów w nawet tego typu warunkach) poprosił o asystę argentyńską jednostkę ratowniczą. W jej obecności około godz. i w nocy jednostka wysztrandowała, czyli została osadzona na brzegu.
Z 7-osobowej załogi pięć osób jest bezpiecznych i przebywa na okręcie marynarki argentyńskiej. Pozostałe dwie osoby są stale poszukiwane, mimo ekstremalnych warunków meteo. Wczoraj wieczorem wywróciła się jedna z łodzi ratowniczych.
Jacht Nashachata to spora jednostka. Ma ok. 18 m długości, stalową konstrukcję i pełne, wymagane na południowych morzach wyposażenie. Ma za sobą udane rejsy na Antarktydę i opłynięcia Hornu. Odbywał etapowy rejs dookoła świata, który miał się zakończyć we wrześniu 2011 r. w Górkach Zachodnich w Gdańsku.
LP{jathumbnail off}
Stocznie, Statki
Polski jacht w tarapatach na Hornie
15 grudnia 2010 |
Źródło:
