Stocznie, Statki
Lepiej wiedzie się stoczniom remontowym, bo nie są one uzależnione od armatorów i banków, niechętnie kredytujących budowanie nowych statków.

Z Arkadiuszem Aszykiem, dyrektorem Biura Restrukturyzacji Stoczni Gdańsk SA i członkiem Rady Programowej Międzynarodowych Targów Morskich Baltexpo 2009, rozmawia -Jacek Sieński

Jak można ocenić obecną sytuację naszego przemysłu okrętowego?

- Polski przemysł okrętowy istnieje, choć skala jego produkcji, ze względu

na wstrzymanie budowania statków w największych dwóch stoczniach -gdyńskiej i szczecińskiej, jest mniejsza. Znajduje się on w przełomowym momencie, bowiem ważą się losy tych stoczni.

Słaba koniunktura w światowym okrętownictwie i żegludze nie sprzyja znalezieniu inwestorów, którzy by je zakupili. W czwartek obradowała sejmowa Komisja Skarbu Państwa. Podczas jej obrad stwierdzono, że szansę na pozyskanie inwestora z Kataru są nikłe. W tej sytuacji ogłoszone zostaną kolejne przetargi, z nadzieją, iż jakiś inwestor zainteresuje się obiema stoczniami. Z drugiej strony wyjaśniła się sprawa Stoczni Gdańsk, która dzięki pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej ma już zielone światło dla działalności. Funkcjonują też stocznie remontowe i pozostałe, średnie i małe stocznie produkcyjne, choć należy pamiętać, że realizują one kontrakty zawarte przed kilku laty. Należy spodziewać się, że w najbliższych latach nowych zamówień na statki będzie mniej. Pozostaje jeszcze problem przyszłości licznych zakładów kooperujących ze stoczniami, w tym tak dużych, jak poznańskie zakłady Cegielskiego.

- Jakie są szansę na wznowienie produkcji w stoczniach gdyńskiej i szczecińskiej, gdy zamówienia na statki spadły na świecie o połowę i brakuje ich nawet stoczniom dalekowschodnim, które posiadają 90 procent zleceń armatorów?

- Patrząc z perspektywy dzisiejszego dnia i krótkiego okresu czasu, można by powiedzieć, że szansę są małe i uruchomienie produkcji w tych stoczniach nie ma sensu. Tym bardziej iż armatorzy anulują zamówienia na statki już zakontraktowane w stoczniach dalekowschodnich, między innymi z powodu wstrzymywania kredytowania ich budowy przez banki. Trzeba jednak myśleć o przyszłości strategicznie. Dziś mamy do czynienia z kryzysem globalnym, a za trzy, cztery lata koniunktura może powrócić. Statki zapewne będą budowane.

W europejskich stoczniach powstają głównie statki specjalistyczne. Ponieważ statki off shore, do obsługi podmorskich pól naftowych, i inne typy statków specjalistycznych są coraz większe, bo przekraczają długość 100 metrów, potrzebne będą stocznie mogące je budować. W Polsce największym potencjałem produkcyjnym, pozwalającym na budowanie dużych jednostek pływających, dysponuje Stocznia Gdynia. Małe statki, o długości od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów, można montować nawet na nabrzeżach portowych.

- Chyba lepiej wiedzie się stoczniom remontowym, bo nie są one uzależnione od zamówień armatorów i banków, niechętnie kredytujących budowanie nowych statków.

-Globalne spowolnienie gospodarcze odczuwają również stocznie remontowe. Armatorzy znacznie zmniejszyli nakłady na remonty swoich statków. Często ograniczają je do niezbędnych napraw i okresowych remontów klasowych, które wymagane są przez międzynarodowe przepisy żeglugowe. Chociaż sytuacja stoczni remontowych jest nieco lepsza niż produkcyjnych, bowiem statki znajdujące się w eksploatacji trzeba co pewien czas odnawiać.


- Jaki jest zatem scenariusz dotyczący przyszłości polskiego okrętownictwa?

- W najbliższych dwóch latach trzeba będzie przeprowadzić restrukturyzację przedsiębiorstw okrętowych. Zmieni się też struktura produkcji okrętowej.

W następnych latach, po poprawie koniunktury, nasze stocznie powinny znowu budować w pełni wyposażone statki. Niewykluczone jest, że nawet w stoczniach szczecińskiej i gdyńskiej nastąpi odtworzenie produkcji, ale jest to wciąż wielka niewiadoma. W części stoczni kontrahentami nie będą armatorzy, a inne stocznie europejskie. Polska nie będzie już należeć do światowej czołówki, gdy chodzi o budowę dużych statków, jak to było na początku bieżącej dekady.

- Dziękuję za rozmowę.


Kim jest
Dr Arkadiusz Aszyk, dyrektor Biura Restrukturyzacji Stoczni Gdańsk SA
W 1998 roku ukończył Wydział Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego. Na tym samym wydziale obronił w 2003 roku pracę doktorską "Metody oceny efektywności inwestowania w nieruchomości komercyjne". Od 1997 roku zatrudniony w Stoczni Gdynia SA, m.in. na stanowiskach doradcy zarządu, dyrektora biura zarządu, pełnomocnika zarządu ds. restrukturyzacji stoczni i członka zarządu. W 2005 roku był doradcą sekretarza generalnego Community of European Shipyards Associations - Stowarzyszenia Stoczni Europejskich w Brukseli. W latach 2002-2004 pracował jako wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim, a potem - w Wyższej Szkole Finansów i Rachunkowości w Sopocie. Jest autorem publikacji fachowych, dotyczących finansów i inwestycji.

Jacek Sieński

{jathumbnail off}
1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter