Do północy 21 lipca Stichting Particulier Fonds Greenrights, fundusz zarejestrowany na holenderskich Antylach działający w imieniu banku inwestycyjnego QInvest z Kataru, miał wpłacić pełną kwotę za zakup majątku zlikwidowanych stoczni w Gdyni i Szczecinie. Pieniądze nie wpłynęły. Los zakładów, które miały rozpocząć działalność w ramach spółki Polskie Stocznie, nadal był niepewny. Po południu milczące od rana Ministerstwo Skarbu poinformowało, że datę wpłaty ponad 280 mln zł za stocznię w Gdyni i ponad 160 za majątek Szczecina odroczono do 17 sierpnia.
Minister skarbu Aleksander Grad poinformował, że wczoraj miały być sfinalizowana transakcja i wydane aktywa zakładów w stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Do tego nie doszło
Mieliśmy do czynienia z jawnym sabotażem osób i instytucji, które są przeciwne wejściu inwestora do stoczni – stwierdził.
Jeszcze przed wystąpieniem Grada TVN 24 poinformowała o liście skierowanym do inwestora przez Stowarzyszenie Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego w Szczecinie. Autorzy twierdzą w nim, że sytuacja prawna majątku Stoczni Szczecińskiej Nowa jest nieuregulowana, że w 2002 r. została nabyta w drodze złodziejskiej prywatyzacji za 1 złotówkę i powołując się na szariat, prawo koraniczne inwestor nie powinien za nie płacić. Autorzy twierdzą, że właścicielem majątku nadal pozostają akcjonariusze Stoczni Szczecińskiej-Porta Holding. „Istnieją powody, by przypuszczać, że Stocznia Szczecińska Nowa SA stała się w latach 2003 – 2009 działającą na wielką skalę pralnią brudnych pieniędzy, jako że budowane wówczas statki były sprzedawane po cenie zaniżonej o 30 – 50 proc. (...), podczas gdy kwotę rządowej pomocy udzielonej stoczni w tamtym okresie szacuje się na ponad milion euro. Znakomita część tej pomocy mogła trafić do osób prywatnych” – głosi list. „Niech żyją ludzie, którzy nie zgrzeszyli przeciwko wam. Nie dajcie się zwieść pokusie łatwego zysku. To czego potrzebuje świat, to etyczny ekumenizm wśród tych, którzy wierzą w Boga jedynego” – głosi list stowarzyszenia. List został w ubiegłym tygodniu przesłany Katarczykom.
Jak powiedział Grad, żadne zarzuty stawiane przez stowarzyszenie nie mają podstaw prawnych. Przekonywał, że mimo wcześniejszego audytu prawnego inwestor na życzenia banków gwarantujących transakcję poprosił o ponowną analizę i czas, aby się z nią zapoznać. Jego zdaniem, list został tak napisany, że mógł zostać źle zrozumiany przez inwestorów. Grad zapowiedział, że wystąpi do prokuratury oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zarówno o zbadanie intencji autorów odradzających inwestycje w stocznie, jak i zbadanie wszystkich zastrzeżeń poruszonych w piśmie. Jego zdaniem, tak nieodpowiedzialne zachowanie opóźni zarówno moment finalizacji transakcji sprzedaży, jak i rozpoczęcia działalności nowych zakładów.
Uspokajające jest to, że inwestor nie wycofał wadium 8 mln euro wpłaconych przy przetargu, co oznacza, iż przynajmniej na razie nie zamierza się wycofać. Pewną gwarancję daje również zapewnienie, że od wczoraj przejął na siebie finansowanie utrzymania specjalistycznego majątku potrzebnego do budowy statków do czasu pełnego uregulowania należności za jego zakup.
Zaniepokojeni rozwojem sytuacji
Związkowcy z Gdyni i Szczecina są zaniepokojeni rozwojem sytuacji. Ich zdaniem, działanie autorów listu jest wymierzone przeciwko nim i stoczniom, gdyż zawiesza termin ustalenia szczegółów działalności nowych spółek w ramach Polskich Stoczni. Wszystko ma się wyjaśnić 17 sierpnia, kiedy wyznaczono nowy termin wpłaty.
Pytań o polsko-katarskie kontrakty to nie rozwiewa. Wczoraj pisaliśmy o wątpliwościach posła Tadeusza Iwińskiego (SLD). Ma on nadziję, że brak wpłaty wynika ze względów technicznych, bo Katar to nie biedne Kongo i pieniądze ma. – W innym wypadku stawiałoby to sprawę w innym świetle – stwierdził Iwiński.
{jathumbnail off}
Stocznie, Statki
Inwestor wystraszony listem
23 lipca 2009 |
