Stocznie, Statki
Stocznia Gdańsk nie będzie musiała oddawać rządowej pomocy - twierdzi unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes. To oznacza, że firma nie zbankrutuje i dalej będzie produkować statki. Ale ostatecznej decyzji wciąż nie ma

Neelie Kroes i Aleksander Grad
Neelie Kroes i Aleksander Grad
Fot. Wiktor Dąbkowski PAP

- Dziś jest historyczny dzień. Plan restrukturyzacji stoczni w Gdańsku jest znacznie lepszy niż był. Jesteśmy już na drodze do zatwierdzenia otrzymanej przez zakład pomocy - mówiła we wtorek komisarz Kroes w Brukseli po spotkaniu z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem.

Komisja Europejska od 2005 r. prowadzi śledztwo w sprawie pomocy publicznej, z której korzystała kolebka "Solidarności". Podobne śledztwa w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie zakończyły się źle. W listopadzie 2008 r. Kroes odrzuciła ich plany restrukturyzacyjne i nakazała zwrot pomocy.

Taka sama decyzja mogła spotkać Stocznię Gdańsk, zatrudniającą ok. 2,2 tys. osób. W kwietniu Kroes ostrzegała, że plan restrukturyzacyjny dla tej firmy jest "nierealny".

Po kolejnych poprawkach wprowadzonych do planu przez ukraińską firmę ISD, właścicielkę Stoczni Gdańsk, we wtorek Kroes zapowiedziała, że jest bliska zaakceptowania pomocy. Ostateczna decyzja jednak nie zapadła. Ta ma - według Kroes - zostać wydana "do przerwy wakacyjnej", czyli najpóźniej do lipca. - Pozostają jeszcze kwestie techniczne - tłumaczyła.

Chodzi o sprecyzowanie w planie instytucji, które będą finansować restrukturyzację stoczni oraz kwot, jakie na to przeznaczą. Kroes i Grad zapewniali jednak, że te kwestie to "drobiazg".

- Drobiazg? Przecież od miesięcy z Brukselą rozmowy dotyczą właśnie tych zagadnień - dziwi się jeden z menedżerów Stoczni Gdańsk. - To chyba nie przypadek, że konferencja odbyła się właśnie teraz: przed niedzielnymi eurowyborami, czwartkowymi obchodami 4 czerwca w Gdańsku i wielkiem wiecem "S", którego głównym tematem miał być temat "zamykanej przez rząd stoczni".

Wybór daty wydaje się tym bardziej polityczny, że do tej pory Kroes ukrywała projekty stoczniowych decyzji, zanim wypowiedziało się ich w sprawie kolegium komisarzy. Kroes przekonuje jednak, że polityka nie ma w tym przypadku znaczenia. - Byłoby głupotą twierdzić, że nie zdaję sobie sprawy z nadchodzącej rocznicy, bo to by oznaczało że nie odrobiłam lekcji historii - zapewniała.

Słowa Kroes nie uspokoiły jednak związkowców z "S" Stoczni Gdańsk, którzy oskarżają obecny rząd, że - wspólnie z Brukselą - dąży do likwidacji ich firmy. - Zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Nie mówi się, że zostaną zamknięte dwie z trzech ostatnich pochylni. Ta jedna pochylnia, która ma zostać i która pozwoli na zbudowanie dwóch większych lub czterech mniejszych statków rocznie nie utrzyma dwutysięcznej załogi stoczni i nie da rentowności zakładowi - przekonywał wiceszef stoczniowej "S" Karol Guzikiewicz. - Sukcesem byłoby zamknięcie tylko jednej pochylni.

Jednak z zamknięciem dwóch pochylni, jako stosowaną przez KE formą kary za korzystanie z pomocy publicznej, pogodzili się już nawet właściciele firmy. - Deklaracja pani Kroes to na pewno krok w dobrym kierunku. Choć nie znamy jeszcze szczegółów, spodziewamy się, że wkrótce wydana zostanie ostateczna, pozytywna decyzja - komentował Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska.

Konferencję pod pomnikiem Poległych Stoczniowców zorganizował we wtorek też prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Chwalił rząd za załatwienie sprawy stoczni i pośrednio ganił związkowców z "S" mówiąc, że duże sprawy rozwiązuje się lepiej w "spokoju i ciszy", a nie robiąc "hałas i rozróby".


Mikołaj Chrzan, Dominika Pszczółkowska, Bruksela, PAP
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter