
Marzec 1997 r. Marian Krzaklewski jeszcze jako szef "S" na demonstracji w obronie Stoczni Gdańskiej w Warszawie
Fot. JERZY GUMOWSKI
Ogłoszona w 1996 r. kwesta ówczesnego przewodniczącego "S" Krzaklewskiego nie była tak głośna jak ta, którą prowadził w tym samym czasie o. Tadeusz Rydzyk, ale przynajmniej wiemy, ile zebrano. Do końca 1997 r. związkowe stowarzyszenie Solidarni ze Stocznią Gdańską zgromadziło 5 mln 253 tys. zł, głównie od członków "Solidarności". Pół miliona - w formie zapomóg - trafiło później do zwalnianych stoczniowców. Kilka milionów posłużyło jako zabezpieczenie kredytu na budowę dwóch statków - i te pieniądze wróciły do kasy stowarzyszenia.
Tymczasem powstała po upadłości nowa spółka stoczniowa zaczęła sobie nieźle radzić i zwolnienia - czasowo - wstrzymano.
- Ulokowaliśmy więc środki w bankach i wkrótce zrobiło się z tego siedem milionów - wspomina skarbnik "S" Leszek Jankowski. - Postanowiliśmy trzymać na jakiś ważny cel.
W 1999 r. współpracowniczka Krzaklewskiego Aleksandra Mietlicka powiedziała "Rzeczpospolitej", co to za cel: - Pieniądze posłużą zagospodarowaniu części terenu stoczni związanej z narodzinami "Solidarności", Sali BHP, w której podpisano Porozumienia Sierpniowe, pomnika Poległych Stoczniowców i historycznej bramy nr 2. Aby dobrze wykorzystać ten teren, do współpracy zaprosimy wybitnych artystów i architektów. W ten sposób ofiarowane pieniądze, które już pomogły uratować stocznię, będą dalej pracowały i przyczynią się do budowania naszej świadomości i polskiej tradycji.
Ani remontu Sali BHP, ani innych przedsięwzięć nie udało się wdrożyć przed kryzysem. Z naszych informacji wynika, że połowa pieniędzy przepadła w funduszach inwestycyjnych, których wartość w ubiegłym roku dramatycznie spadła.
- Rzeczywiście sporo straciliśmy na giełdowej bessie - przyznaje Leszek Jankowski. [-?]Jeszcze nie sporządziliśmy bilansu.
- Dopiero dowiemy się, jakimi środkami dysponujemy - dodaje Marian Krzaklewski, dziś eurokandydat PO.
Przewodniczący "S" Janusz Śniadek zapowiada, że 4 czerwca rozpocznie nową zbiórkę publiczną na remont Sali BHP.
Pieniądze zebrane na stocznię przez o. Rydzyka - co opisywaliśmy w "Gazecie" - także utonęły na giełdzie, głównie w akcjach szczecińskiej spółki Espebepe.
Krzysztof Katka{jathumbnail off}
