NA TRZEŹWO
Według znanego powiedzenia, z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Solidarnościowa rodzinka znów zachowuje się jak kraby gryzące się w koszu. Solidarnościowa rodzinka wyglądała ładnie, malowniczo dla świata tylko na zdjęciach w Stoczni Gdańskiej w 1980 i jeszcze kilka razy później, wtedy, gdy naiwne miliony ludzi w Polsce wiedzione były ułudą, że po obaleniu poprzedniego ustroju powstanie nowy, wspaniały świat. Nie powstał.
Związkowcy z Gdańska jak byli w kłopotach w 1980 r., tak są w nich nadal i wolna Polska nic tu nie pomogła. Zresztą nie tylko oni mają kłopoty. Także miliony ludzi w Polsce, choćby i takich, co w 20-lecie sławetnego dnia 4 czerwca nie tylko ledwo wiążą koniec z końcem, ale i mieszkają pod groźbą śmierci w płomieniach jak ci, którzy zginęli w Kamieniu Pomorskim. A to, że za stoczniową ,,Solidarnością'' stoją kaczyści, to zupełnie inna sprawa. Inna jest zaś i taka, że Tusk ze swoją Platformą – łech, łech – Obywatelską i mającym gdzieś interesy świata pracy rządem mały ma tytuł moralny do organizowania obchodów dnia, w którym ów świat pracy wyprowadził się rzekomo z domu niewoli.
Osobiście szanuję i lubię cały szereg osób wywodzących się z byłego obozu solidarnościowego, choćby Władysława Frasyniuka, Andrzeja Celińskiego i nie tylko ich, ale już dawno światli ludzie tej formacji powinni dać hasło do rezygnacji z używania słowa ,,solidarność'' i jego pochodnych, bo wychodzi z tego niezamierzona groteska, komedia, tzw. poruta i śmiech na sali. Prezydent Gdańska Adamowicz, który mówi, że też jest ,,człowiekiem »Solidarności«'', wołał – daremnie – że nie odda obchodów Krakowowi, szef ,,Solidarności'' Śniadek oburza się, że rząd mu ubliża.
Z kolei drobny solidaruszek Tusk przenosi oficjałkę polityczną obchodów sprzed stoczni pod Wawel, który jest jeszcze bardziej dekoracją historyczną niż stoczniowa brama. Oto i cała rodzinka solidarnościowa w całej okazałości. Kończcie, waszmościowie, z wycieraniem sobie ust ś.p. ,,Solidarnością'', wstydu sobie oszczędźcie. Miałeś, chamie, złoty róg. Solidarnościowcy stworzyli swoistą mitologię tego ruchu, która dawno już oderwała się od jakiejkolwiek rzeczywistości, nabrała cech dziwacznej, patetycznej poezji, abstrakcyjnego konstruktu, fantomu, widma. To trochę tak, jakby dziś, 220 lat po wybuchu Wielkiej Rewolucji Francuskiej jej czciciele czcili rocznice ścinania kolejnych głów w okresie Terroru, przy czym potomkowie polityczni żyrondystów urządzaliby uroczystości z okazji egzekucji Ludwika XVI, jakobińskich robespierrystów – wieczornice dla upamiętnienia obalenia i ścięcia żyrondystów, a czciciele dantonistów – akademie przypominające ich męczeństwo zadane im przez robespierrystów.
(*)KRZYSZTOF LUBCZYŃSKI{jathumbnail off}
Stocznie, Statki
Ciszej nad tą trumną
15 maja 2009 |