1. Im częściej zapewniają opinie publiczną ministrowie rządu Tuska, że jesteśmy coraz bardziej bezpieczni energetycznie, a w szczególności w zakresie zapotrzebowania na gaz, tym bardziej należy się niepokoić, że tak naprawę tego bezpieczeństwa nie ma.
Nie dalej jak wczoraj, takie zapewnienia zaprezentował publicznie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w kontekście przyjęcia przez parlament ukraiński ustawy o sankcjach wobec Rosji, polegających między innymi na wstrzymaniu tranzytu rosyjskiego gazu do Europy przez swoje terytorium. Stwierdził, że
"Polska nie jest uzależniona o tranzytu gazu przez Ukrainę, jedną trzecią konsumowanego gazu wydobywamy w Polsce, mamy wybudowane połączenia gazowe z Niemcami, Słowacją i Czechami, w przyszłym roku ma być oddany Gazoport w Świnoujściu więc jesteśmy w lepszej sytuacji niż Słowacja, Węgry, Czechy czy Austria".
2. Niestety, wszystko wskazuje na to, że minister Sikorski myśli życzeniowo, a Polska właśnie przez brak Gazoportu, jeszcze tej jesieni może się znaleźć w bardzo trudnej sytuacji jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na gaz. Wprawdzie PGNiG przymierza się w listopadzie tego roku do renegocjacji z Gazpromem ceny kupowanego gazu w ramach kontraktu obowiązującego do 2022 roku (ciągle jest ona jedną z najwyższych w Europie), a nawet elastyczności w zakresie ilości kupowanego gazu ale akurat w tym roku należy się spodziewać, że ten rosyjski koncern będzie przede wszystkim wykonywał polityczne dyspozycje płynące z Kremla, bezpośrednio od prezydenta Putina.
A te mogą być retorsjami za kolejną odsłonę sankcji UE i USA, która zapewne zostanie wprowadzona w życie w sytuacji gdy Rosja, będzie jeszcze mocniej niż do tej pory uczestniczyła w wojnie na Ukrainie.
3. Tymi uspokajającymi zapewnieniami ministrowie rządu Tuska chcą zapewne odwrócić uwagę od coraz większego skandalu związanego z przedłużającą się budową Gazoportu w Świnoujściu.
Ostatnio resort skarbu ogłosił, że ta inwestycja jest już zaawansowana w 87% ale nie bardzo wiadomo co oznacza te brakujące 13% i czy przypadkiem na ich realizację, nie będzie potrzeba jeszcze przynajmniej kilkanaście kolejnych miesięcy.
A przecież po zakończeniu inwestycji Gazoportu w zakresie budowlanym, potrzebne są jeszcze odbiory techniczne instalacji, pozwalające na odebranie skroplonego gazu z gazowców i przekształcenie go w gaz płynny i właśnie ten zakres prac będzie zapewne najbardziej czasochłonny. Prawdopodobnie więc rację miał były wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz, który w nagranej rozmowie z byłym ministrem infrastruktury Sławomirem Nowakiem mówił, że być może Gazoport w Świnoujściu będzie gotowy dopiero w 2017 roku.
4. A przecież PGNiG musi renegocjować kontrakt na zakup skroplonego gazu z Katarem. Jeszcze bowiem przed rozpoczęciem budowy Gazoportu (jego budowę rozpoczęto jesienią 2011 roku), ekipa Tuska zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie.
Wartość tego kontraktu to około 550 mld USD rocznie, podpisany został w formule take or pay, pierwsze dostawy miały trafić do Polski już jesienią tego roku, przełożenie go o rok albo dłużej zapewne nie obędzie się bez konieczności poniesienia przynajmniej części kosztów tego kontraktu.
5. Oddanie do użytku Gazoportu na jesieni tego roku, tak jak to jeszcze do niedawna planowano, z możliwością przyjęcia tam około 5 mld m3 gazu, miało wzmacniać PGNiG w jego negocjacjach cenowych z Gazpromem, a teraz w obliczu toczonej wojny Rosji z Ukrainą, dawałoby Polsce wręcz pełną odporność na ewentualne rosyjskie gazowe restrykcje.
Brak Gazoportu i wielka niewiadoma dotycząca ostatecznego terminu jego gotowości do odbioru gazu skroplonego oznacza, że będziemy dalej płacili najwyższe ceny w Europie za rosyjski gaz, a gdyby Rosji przyszło do głowy tej jesieni ograniczyć dostawy gazu do Polski gazociągiem Jamalskim, ogromną cenę za tę skrajną nieodpowiedzialność rządu Tuska zapłaci polski przemysł, którego produkcja oparta jest na tych dostawach (np. przemysł nawozowy).
Na nic bowiem zdadzą się rewersy wirtualne czy rzeczywiste na Jamale czy dodatkowe interkonektory jakie ma Polska, gdy gazu w Europie będzie brakowało w związku z prawdopodobną blokadą jego przepływu przez Ukrainę, a jego ceny będą tak wysokie, że niemożliwe do zaakceptowania przez nasz przemysł.
Chciałbym być złym prorokiem ale już tej zimy, polska gospodarka zapłaci ogromną cenę za brak Gazoportu w Świnoujściu.
wpolityce.pl
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.