Prawo, polityka

- Do 2020 roku pod biało-czerwoną banderę ma przejść 250 statków - zapowiadają przedstawiciele rządu. - To mrzonka - odpowiadają specjaliści branży morskiej. Dyskusja na ten temat odbyła się wczoraj, podczas konferencji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

II Ogólnopolska Konferencja Prawa Morskiego nosiła tytuł "Powrót statków pod polską banderę" i była trzecim projektem Europejskiego Stowarzyszenia Studentów Prawa ELSA, dotyczącym prawa morza i prawa morskiego. A ponieważ Wydział Prawa i Administracji UG oferuje w programie uniwersyteckich studiów prawniczych prawo morskie jako przedmiot wykładowy, zgromadziła liczne grono studentów.

Ale to nie oni się wczoraj spierali w kwestii możliwości i konieczności powrotu naszej floty pod narodową banderę, tylko specjaliści, którzy od lat zajmują się tą tematyką. Jak na wstępie podkreśliła dr hab. Anna Machnikowska, prorektor ds. kształcenia UG, atutem konferencji jest fakt, że wzięli w niej udział przedstawiciele administracji rządowej, lokalnej i morskiej, a także przedstawiciele uczelni, pracodawców i związków zawodowych.

- Konferencja dotyka trzech kwestii: wsparcia konkurencyjności polskiej bandery w żegludze międzynarodowej, wzmocnienia środowiska armatorskiego i zarządzania statkami oraz zwiększenia zatrudnienia polskich marynarzy na morskim rynku pracy - mówiła dr Machnikowska.

Jednym z zaproszonych gości był Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, jednak na konferencji się nie zjawił. Reprezentowała go Anna Wypych-Namiotko, podsekretarz stanu w owym ministerstwie, stwierdzając że jeżeli chodzi o zatrudnienie marynarzy, argumenty dla rządu sprowadzają się do tego, co w tej kwestii zrobiły państwa zachodnie.

- Staramy się przekonać rząd do poszukiwania rozwiązań funkcjonujących w krajach Unii Europejskiej, do zastosowania pomocy publicznej dla tej branży - mówiła. I zwracając się do studentów, dodała: - Chcę, by jak najwięcej rozwiązań i postulatów, które padną na tej konferencji zostało przez was zapamiętanych, bo to wy będziecie w niedalekiej przyszłości współtworzyć gospodarkę morską.

Sytuację najważniejszej dla branży marynarskiej ustawy: o zatrudnieniu na statkach morskich, przedstawił kpt. ż.w. Cezary Łuczywek, radca ministra w MTBiGM.

- Ustawa przewiduje zerową stawkę podatku dla marynarzy zatrudnionych na statku pod biało-czerwoną banderą, ubezpieczenie społeczne opłacane byłoby ze Skarbu Państwa - wyjaśniał kpt. Łuczywek. - W tej chwili podatki zabierają 20 proc. wynagrodzenia marynarzy i 22,31 proc. zarobku armatora. W sumie wszystkie podatki to około 50 proc. zysku. Gdyby owe obciążenia udało się zminimalizować, nasza bandera stałaby się konkurencyjna.

Według wyliczeń resortu, po uchwaleniu ustawy, do 2020 roku pod polską banderę przeszłoby... 250 statków zatrudniających około 5 tys. marynarzy. Jak ujawnił kpt. Łuczywek, najwięcej problemów przy pracach nad tą ustawą jest z Ministerstwem Finansów, które nie chce tworzyć precedensu i wyjmować marynarzy spod opodatkowania, ponieważ byłoby to niesprawiedliwe wobec innych grup społecznych.

Podczas kolejnych wystąpień zarówno minister Wypych-Namiotko, jak i kpt. Łuczywek nasłuchali się gorzkich słów pod adresem ministerstwa, które nie potrafi przeforsować uregulowań korzystnych dla marynarzy i armatorów.

Prof. Andrzej Makowski z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni doprecyzowywał:
- Pod obcymi banderami pływa 86,2 proc. polskich statków. Trudno oczekiwać od armatorów, by z powodu patriotyzmu, pływając pod polską banderą, działali na swoją szkodę, czyli tracili znaczną część zysku. Rozwiązaniem byłaby wspomniana ustawa o pracy na statkach morskich.

Prof. Makowski dodał, że poprzednie uregulowanie, które miało poprawić sytuację biało-czerwonej bandery - ustawa tonażowa - nie zadziałała i nie pociągnęła za sobą zwiększenia liczby statków pod naszą banderą. W tej chwili jest to 14-18 sztuk, a bezpośrednio skorzystało z niej, przeflagowując się pod narodowe barwy, 6 jednostek. To stwierdzenie wywołało na sali wesołość.

- Niespójny system podatkowy nie pozwala armatorom na przechodzenie pod biało-czerwoną - kontynuował prof. Makowski. - Ustawa o podatku tonażowym nie zmienia ich sytuacji pod względem obciążeń finansowych. Jeżeli zaś chodzi o ustawę o pracy, to trudno liczyć na spolegliwość ministra finansów i utworzenie nowej grupy, pozbawionej obciążeń finansowych.

Jeszcze bardziej sceptyczny co do skuteczności ustawy o pracy na statkach morskich był prof. Mirosław Koziński z Akademii Morskiej w Gdyni:

- Jeżeli ktoś ma nadzieję, że ustawa ta zmniejszy koszty armatorów, jest w błędzie. Cudów nie ma. Nie wierzę w gremialny powrót pod polską banderę, co jest dla nas kompromitujące, bo znacznie mniejsze od nas kraje mają większe narodowe floty. Jestem za powstaniem morskiego lobby, które wywierałoby wpływ na rządzących, które wmontowałoby w nasz system prawny rozwiązania systemowe, a nie doraźne.

Prof. Koziński zadał też pytanie: czy potrzebna nam jest flota narodowa? I sam zaraz na nie odpowiedział:

- A czy nie mamy dowodu na to, że nasz kraj może się swobodnie rozwijać bez narodowej floty? Przecież tak właśnie się dzieje teraz! - tłumaczył. - Odwracanie się od morza jest w naszym kraju tradycją, nikt u nas serio morza nie traktuje. Poza tym, rolę eksportera towarów przejęła kolej. Nie ma koncepcji politycznej, by Polska była krajem morskim, bądź przynajmniej krajem, który potrafiłby to morze wykorzystać. W 2011 roku udział gospodarki morskiej w ogóle naszej gospodarki wynosił... 0,8 procent. Nie ma woli ani politycznej, ani ekonomicznej, by statki wróciły pod naszą banderę.

Czy ustawa byłaby skutecznym bodźcem dla armatorów, by wracali pod narodowe bandery? Sławomir Bałazy, prezes Żeglugi Polskiej SA widzi to tak:

- Obecnie pod biało-czerwoną byłoby nam znacznie gorzej, albowiem kosztowałoby nas to kilkanaście milionów dolarów rocznie - mówił. - Lepiej wydać te pieniądze na rozwój, na kupno nowej jednostki, czy zachowanie miejsc pracy. Jeżeli biało-czerwona bandera miałaby nam diametralnie pomóc w działalności, to jestem za tym, by była ona jak najszybciej. Ale jeżeli będzie nam oferowała warunki gorsze od tych, które mamy obecnie – to głos serca będzie zbyt nikły, by się nim kierować i pod nią uciec.

O skutkach braku narodowej floty mówił Ireneusz Kuligowski z Green Reefers.

- Skutkiem jest m.in. strata dochodów związanych z transportem krajowego eksportu - wyliczał. -To strata potencjału doświadczenia związanego z gospodarką morską, która może być uzyskana tylko przez lata pływania na statku. Nasz rząd nie jest zainteresowany żeglugą i światowy kryzys, który mógłby być dla nas okazją do odnowienia tej gałęzi gospodarki, przechodzi nam koło nosa. Polska flaga nie może być celem samym w sobie, ale środkiem do tego celu.

Mecenas Michał Rzeszewicz przedstawił liczby przemawiające za zakwalifikowaniem marynarzy do uprzywilejowanej grupy społecznej. A to z powodu zysków, jakie przynoszą naszemu państwu.

- 35 tysięcy polskich marynarzy pływa na statkach pod obcą banderą - wyliczał. - Co roku zarabiają i przesyłają do kraju półtora miliarda euro, podczas gdy cała polska emigracja przesyła rocznie 4,5 miliarda euro! Tak więc 2 procent Polaków zarabiających za granicą transferuje do kraju 26,6 procent swego zarobku!

Wątpliwości co do posiadania narodowej floty miał inny zaproszony na konferencję prawnik, mecenas Marek Czernis, który pytał:

- Czy istnieją racjonalne przesłanki, które miałyby na celu powrót statków pod polską banderę? Czy i jak mają się takie zmiany do rzeczywistości? W 1989 roku tanie bandery stanowiły 40 procent światowego tonażu, w 2010 – 70 procent. To naturalny proces: optymalizacja kosztów jest warunkiem przetrwania armatora.

Wymienił też kraje, z których najwięcej armatorów pływa pod obcą banderą: Japonię (90 proc.), Wlk. Brytanię (89 proc.), Niemcy (87 proc.), czy Grecję (71 proc.).

- Które kraje w większości pływają pod narodową banderą? - pytał mecenas Czernis. - Indonezja – 80 proc., Indie – 72 proc., Wietnam i Tajlandia 70 proc. Czy hasło powrotu pod polską banderę kieruje nas w stronę grupy państw wysoko rozwiniętych, czy stojących sporo niżej pod tym względem?

Pytanie, które na koniec konferencji zadała jej organizatorka, dr Dorota Pyć z wydziału Prawa i Administracji UG: Czy silna bandera jest w interesie państwa?, mimo gorącej dyskusji, pozostało bez odpowiedzi.

Jednym z patronów konferencji był nasz portal.

Czytaj także: To praca na dziesięciolecia

Tekst i zdjęcia: Czesław Romanowski

Na zdjęciu od lewej: kpt. Cezary Łuczywek, prof. Mirosław Koziński i prof. Andrzej Makowski

1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter