Zaległego podatku domaga się przed sądem od miejscowych spółek portowych samorząd Gdańska. W grę wchodzą dziesiątki milionów złotych. W ślady Trójmiasta mogą pójść także Szczecin i Świnoujście.
Sprawa dotyczy sześciu firm, które dzierżawią tereny od Zarządu Morskiego Portu Gdańsk i dzięki temu korzystają ze zwolnienia z podatku od nieruchomości.
Gdańscy urzędnicy uważają jednak, że ulga ta należy się tylko zarządowi portu jako spółce Skarbu Państwa, a nie dzierżawcom, czyli prywatnym firmom.
Skarbnik Gdańska, Teresa Blacharska, nie chce komentować sprawy. - Obowiązkiem organu podatkowego jest ustalanie podatku zgodnie z przepisami - informuje.
Samorządy Szczecina i Świnoujścia na razie tylko przyglądają się sytuacji i również nie chcą jej komentować.
Prezydent Świnoujścia, Janusz Żmurkiewicz, przyznaje jednak, że gdyby w Gdańsku zapadły korzystne dla samorządu decyzje, to może nie mieć innego wyjścia jak ściągnąć od portowych spółek zaległy podatek.
- Jeżeli nie będę pobierał podatku, który gmina powinna dostać, to czeka mnie dyscyplina podatków publicznych - tłumaczy Żmurkiewicz.
Ostrych słów nie szczędzi Jan Stasiak z zarządu Rady Interesantów Portu Szczecin i prezes spółki Fast Terminals. Jak mówi, konieczność zapłacenia zaległego podatku oznaczałaby bankructwo dla wielu firm. - To jakieś kuriozum. Spółki portowe z przerażeniem czekają na rozwój wypadków.
Na razie Gdańsk przegrał dwie sprawy w sądach administracyjnych, ale toczą się jeszcze cztery inne procesy.
Sławomir Orlik
