Jak powiedział minister skarbu Włodzimierz Karpiński, po 10 września będzie wiadomo, jakie opóźnienie zanotuje budowa gazoportu w Świnoujściu. MSP pracuje także nad tym, aby PGNiG nie płacił za gaz, którego nie będzie mógł odebrać.
Sztandarowa inwestycja w polskim gazie to gazoport. Obiekt ma początkowo umożliwić wwóz do kraju 5 mld m3 surowca (całe polskie zużycie to około 15 mld m3). Później nawet 7,5 mld m3. Problem w tym, że budowa ze względu na problemy branży budowlanej nie idzie w zaplanowanym tempie.
Polskie LNG wydało już na budowę gazoportu 1 mld zł. Prace w połowie roku były zaawansowane na poziomie nieco ponad 61 proc., czyli w stopniu mniejszym niż przewidywano. Firma stara się jednak nadrobić opóźnienie. Oddanie terminowe jest tym bardziej ważne, że obiekt jest w znacznej części finansowany przez UE. W najgorszym scenariuszu opóźnienie budowy może wynieść nawet rok.
- Trwają negocjacje pomiędzy wykonawcą związane z kwestią rozszerzenia prac - przyznaje minister. Jednak na razie nie chciał oficjalnie powiedzieć, jakie będzie opóźnienie.
Część ekspertów uważa, że opóźnienie może się fatalnie odbić na PGNiG.
A czy grozi nam, że terminal będzie niegotowy, a PGNiG będzie musiał kupować gaz z Kataru?
- W tej chwili jesteśmy na poziomie zarządzania tym problemem, jest to „zarządzalne”. Nie przewiduję takiej sytuacji, że PGNiG będzie musiał płacić za gaz, którego nie będzie mógł odebrać - odpowiedział minister.
Zgodnie z umową między PGNiG a Polskim LNG pierwsze gazowce miały zawinąć do Świnoujścia w drugiej połowie 2014 r. Realny termin to koniec 2014 r. Czy uda się go dotrzymać, będzie zależało od sytuacji w branży budowlanej, ale i warunków pogodowych. Jeśli nie będą sprzyjać, ponadpółroczne opóźnienie może być bardzo prawdopodobne.
Dariusz Malinowski
Tym bardziej tak ważna, strategiczna inwestycja, mająca wpływ na cenę gazu i warunki handlowe z rosyjskim Gazpromem.
Czy to tylko nieudolność czy coś więcej?
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.