Porty, logistyka
Rozmowa z Pierrem Pagesem, prezesem Elewatora Ewa i członkiem zarządu głównego udziałowca spółki - Glencore Polska.

Glencore Polska finansuje budowę nowego magazynu zbożowego dla Elewatora Ewa. Dlaczego firma zdecydowała się na taką inwestycje w czasie kryzysu?

- Rozpoczynana dziś inwestycja jest owocem około 5 lat pracy. Moment kryzysu na rynku ekonomicznym nie jest powodem, który skłoniłby nas do zmiany planów. Ta inwestycja jest realizowana w perspektywie długoterminowej. Robimy ją, gdyż jesteśmy przekonani, że Szczecin musi wrócić do czołówki miast portowych, jak Hamburg, Rostock, Gdańsk, Gdynia i Rotterdam.

Czy rzeczywiście możemy skutecznie konkurować z wielkimi portami Europy Zachodniej?

- Jest to absolutnie możliwe. Nieco ponad 100 km od Szczecina znajduje się jedno z największych miast w całej Europie - Berlin. Ze Szczecina do krajów Środkowej Europy jest o 200 km bliżej niż z najbliższego portu poza granicami kraju. Niestety, przez ostatnie 50 lat rozwojem Szczecina rządzi przypadek i nie było żadnej poważnej inwestycji w rozwój infrastruktury portowej. Wystarczy porównać się do małego miasta, jakim jest Rostock. 40 lat temu był sennym ośrodkiem uniwersyteckim, który stał się silnym portem dla wschodnich Niemiec. A Szczecin ma lepsze od niego położenie.

Poważną barierą w rozwoju portu jest zbyt płytki tor wodny Szczecin - Świnoujście, który nie pozwala wchodzić statkom o większym zanurzeniu. Czy jest to problem także dla Elewatora Ewa?

- To jest bariera numer jeden dla wielu spółek w szczecińskim porcie. Pogłębienie toru powinno zostać zrobione już przed laty. Potrzebne jest odpowiednie wsparcie ze strony władz lokalnych i krajowych. To nieprawda, że nie ma pieniędzy na inwestycje infrastrukturalne. W różnych częściach Polski uzyskuje się pieniądze na budowę stadionów, trasy rowerowe. Nie wierzę, że nie ma pieniędzy na przedsięwzięcie, od którego zależy rozwój ekonomiczny regionu i kraju, a także praca dla wielu ludzi. Brakuje po prostu wyznaczenia odpowiednich priorytetów. To są tylko dwa metry ziemi, które trzeba usunąć z dna toru. Nie wierzę, że polskich władz na to nie stać, tym bardziej, że na ten cel są fundusze w Brukseli. Budujemy magazyn i sprowadzamy do niego nowoczesny dźwig, bo jesteśmy przekonani, że pogłębienie toru da się zrobić. Bez tego nasza inwestycja będzie mniej wydajna.

W jaki sposób możliwości przeładunkowe Ewy zwiększą się po ukończeniu tej inwestycji?

- Teraz maksymalna rata rozładunkowa statków na całym polskim wybrzeżu dziennie wynosi 5 tys. ton zboża dziennie. Ta nowa inwestycja pozwoli na rozładunki powyżej 10 tys. ton. Oznacza to, że duży statek będzie mógł być tu rozładowany w ciągu dwóch dób i wyjdzie z portu, zamiast stać tu cały tydzień. Jeśli chodzi o ratę rozładunkową, to wejdziemy w tym momencie na ten sam poziom, co Rostock czy Hamburg.

Czy Glencore Polska nie miało problemu z wygospodarowaniem 20 mln zł na tę inwestycję w obecnej sytuacji gospodarczej?

- Nasza firma jest w dobrej kondycji. Cały sektor rolny, do którego się zaliczamy, radzi sobie w kryzysie lepiej niż inne branże. Konsumpcja żywności musi utrzymywać się na pewnym poziomie, a poza tym jesteśmy beneficjentami programu rozwoju biopaliw. Spowodował on, że znacznie zwiększyła się aktywność w branży rolnej.

W 2088 r. Elewator Ewa zanotował spadki obrotów. Jak wygląda sytuacja spółki w tym roku?

- Będziemy mieć bardzo dobry rok zarówno pod względem przeładunków, jak i finansów. Chcemy zaistnieć na rynku niemieckim, żeby podmioty stamtąd, które zlecają przeładunki zboża w Rostocku, czy Hamburgu, robiły to tutaj. Jestem pewien, że przyniesie to duże owoce.


Rozmawiał Marcin KUBERA
{jathumbnail off}
1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter