Inne

Historia świata wyglądałaby inaczej, gdyby w 1798 roku Napoleon nie wymknął się Nelsonowi. Brytyjski admirał miał wtedy szansę złapać przyszłego francuskiego cesarza. Porażka była tym bardziej bolesna, że Bonaparte przechytrzył Nelsona tam, gdzie ten czuł się najpewniej – na morzu.

Na początku 1798 roku zarówno Horatio Nelson jak i Napoleon Bonaparte byli w przededniu swoich największych zwycięstw. Co prawda obaj mieli już na swoich kontach sukcesy jakich pozazdrościć im mogło wielu. Nelson był kontradmirałem, a Bonaparte generałem dywizji. Dla większości żołnierzy dojście do takich stopni to szczyt możliwości. Nie dla nich dwóch.

Nelson był geniuszem działań morskich. Napoleonowi nikt nie dorównywał na lądzie. Nigdy nie spotkali się w bezpośredniej walce. Ale właśnie owego wspomnianego roku 1798, Nelson miał szansę złapać Napoleona. Próba zakończyła się fiaskiem.

Epizod ten nie jest zwykle doceniany przez historyków. Ledwo się o nim wspomina. A jednak gdyby wtedy Napoleon wpadł w ręce Nelsona, świat byłby dzisiaj inny, a historia uboższa o cały okres nazywany przez historyków “epoką napoleońską”.

Nie chcemy tworzyć alternatywnej wizji dziejów Europy. Warto jednak przyjrzeć się bliżej sprawie, aby na jej przykładzie przekonać się jak bardzo, na równi z ludźmi, historię kształtuje przypadek, szczęście, pech, Opatrzność czy jak tam kto woli to nazywać.

Tajemnica sukcesu

Napoleon marzył o zdobyciu Egiptu. Wchodzący wówczas w skład Imperium Osmańskiego kraj nie wydawał mu się szczególnie trudny do podboju. I nie był. Zajęcie krainy faraonów przyniosłoby wielkie korzyści Francji, a jemu samemu chwałę. Egipt był bowiem “bramą Orientu”, punktem wypadowym w kierunku nie tylko Afryki, ale przede wszystkim Indii.

Panowanie nad Nilem, szczególnie wobec perspektywy przekopania kanału pomiędzy Morzem Śródziemnym a Czerwonym, pozwoliłoby Francji na usprawnienie handlu światowego, a nawet jego kontrolę. Któż bowiem pływałby wtedy dookoła Przylądka Dobrej Nadziei mając do wyboru znacznie krótszą trasę?

Ale Napoleon miał też osobiste powody, aby z ochotą wyruszyć na podbój Egiptu. I to przynajmniej dwa. Po pierwsze chciał opuścić Paryż. Liczył na to, że mając na koncie sukces pod piramidami będzie mu łatwiej sięgnąć po władzę w całej Francji. Poza tym marzył o podbojach na miarę Aleksandra Macedońskiego, o stworzeniu imperium i rozszerzeniu cywilizacji europejskiej (czytaj: francuskiej) na Bliski Wschód.

Do Egiptu dostać się było można z Francji tylko drogą morską. Na przeszkodzie stały jednak okręty wrogiej Anglii. Dlatego przygotowania do ekspedycji prowadzono w niezwykłej tajemnicy. Aby nic się nie wydało, Bonaparte kierował czynionymi na wybrzeżach przygotowaniami, z Paryża. W szybkim czasie Francuzom udało się zgromadzić armię 38 tysięcy żołnierzy. Przez Morze Śródziemne nad Nil przewieźć ich miała flotylla złożona z 400 jednostek transportowych, eskortowanych przez 13 okrętów liniowych i 7 fregat. Na punkty koncentracji Napoleon wyznaczył Tulon i Marsylię we Francji, Genuę i Civitavecchia we Włoszech i Ajaccio na Korsyce.

Oczywiście tak wielkiej liczby ludzi, okrętów i statków nie sposósb było ukryć przed oczyma brytyjskich szpiegów. Ale, pomimo licznych zabiegów, agenci tajnej służby Jej Królewskiej Mości nie zdołali „wyniuchać”, do czego szykują się Francuzi. „Nie mam w istocie dalszych szczegółów do przekazania – pisał Nelson odpowiedzialny w owym czasie za dozór Tulonu do swego przełożonego lorda St Vincenta – tak bowiem dobrze Francuzi swego pilnują, iż wszystko pozostaje tajemnicą(cytaty pochodzą z książki “Wojna o wszystkie oceany” Roy Adkins i Lesley Adkins).

Oczywiście śledzony był także sam Bonaparte. Ale, aby nie zdemaskować przedsięwzięcia, przybył do Tulonu w ostatniej chwili przed rozpoczęciem ekspedycji. I tak, 20 maja 1798 roku, flota inwazyjna wyruszyła w kierunku Egiptu.

Maltański przystanek

Kiedy Napoleon zbierał siły do wyprawy egipskiej, Nelson dowodził niewielkim zespołem trzech siedemdziesięcioczterodziałowych okrętów liniowych o nazwach – Vanguard, Alexsander i Orion – oraz taką samą liczbą o połowę lżej uzbrojonych fregat. Brytyjski dowódca nie miał szans, aby w tym składzie w jakikolwiek sposób zagrozić wypływającym Francuzom. Musiał zatem poprosić o pomoc lorda St Vincenta dowodzącego większym zgrupowaniem okrętów pod Kadyksem.

Francuzom sprzyjała pogoda. Wiejący z północy sztormowy wiatr spychał flotyllę Nelsona na południe, w kierunku zachodniego brzegu Sardynii, oddalając ją od wychodzących w morze jednostek Napoleona. Był na tyle silny, że uszkodził Vangaurda tak, że Alexander musiał go wziąć na hol. Na domiar złego liniowce straciły kontakt z fregatami.

0 Łukasz
Miło poczytać o Admirale Wszechczasów... ale artykuł napisano jako opowieść o niezwykłym szczęściu dwóch ludzi w ogarniętych wojną czasach... ot tyle zarówno Nelson jak i Bonaparte to ludzie, których nie sposób opisać w tylu słowach jak wyżej... panowie redaktorzy odwagi!! Szanujący się marynarz zna historię Nelsona, a tutaj nawet nie został przypomniany fragment jego poczynań poza wzmiankami o jego poczynaniach na tle ogółu informacji...
25 styczeń 2013 : 18:13 Guest | Zgłoś
0 zawiedziony?
Panie Lukasz historie to marynarze znaja ale czasami niuanse tej histori sa nam czesto nie znane .Osobiscie pewnie bym nie odkryl tego zdarzenia/wyzej opisanego/ wiec niech Pan bedzie usatysfakcjonowany ze KTOS potrafil odslonic kurtyne przeszlosci i odworzyl nam obraz histori kturej nie znalismy. Czekam na dalsze tego rodzaju odkrycia kurtyny histori . Z powazaniem robert C-:
26 styczeń 2013 : 11:16 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0609 4.1429
EUR 4.3167 4.4039
CHF 4.4468 4.5366
GBP 5.0564 5.1586

Newsletter