Polskie, sanitarne normy czystości wód są bardziej restrykcyjne niż w innych krajach Unii Europejskiej. Ich ofiarami niedawno padło kilkanaście bałtyckich kąpielisk w gminach Władysławowo i Krokowa.
Gdyby tę samą morską wodę zbadali np. Niemcy lub Francuzi - w Bałtyku można byłoby się pluskać bez przeszkód. - Fakt, nasze normy są nieco surowsze od tych, które obowiązują w innych krajach unijnych - przyznaje Aleksandra Lange, zastępca powiatowego inspektora sanitarnego w Pucku.
Źródło problemów to wcale nie gorszej jakości woda - podkreślają inspektorzy sanitarni. A raczej zbyt restrykcyjne polskie prawo.
Według naszych norm, bakterii w wodzie musi być dokładnie o połowę mniej niż w krajach Unii.Choć drobnoustroje w Polsce i za jej zachodnią granicą są równie niebezpieczne. Ofiarami polskich przepisów stały się niedawno morskie kąpieliska w gminach Władysławowo oraz Krokowa. Chodzi m.in. o Dębki, Karwię czy Jastrzębią Górę. Trzeba było je zamknąć, bo podczas rutynowych, przeprowadzanych co dwa tygodnie badań wykryto, że w morzu między Białogórą a Chłapowem jest za dużo bakterii coli. Niewiele ponad dopuszczalną granicę, ale to wystarczyło, by inspektorzy sanitarni nakazali definitywnie zamknąć kąpieliska.
- Trudno wytłumaczyć ludziom, że choć pogoda jest dobra, to nagle nie wolno im nawet wchodzić do wody - mówi Krzysztof Obszyński z Urzędu Gminy w Krokowej.
A kąpieliska to dla gmin oraz oczywiście kwaterodawców, prawdziwy skarb. I to dosłownie, bo dzięki nim nad morze przyjeżdżają setki tysięcy turystów.
- Nieważne, czy przekroczenie jest niewielkie czy znaczne: dla bezpieczeństwa ludzi zakaz trzeba wprowadzić - mówi Aleksandra Lange.
Ale wyśrubowane polskie normy to tylko część zmartwienia. Według unijnych przepisów, te dane mają się w ciągu kilku najbliższych lat zmienić. I zostaną podkręcone jeszcze bardziej: będą jeszcze surowsze niż te, które obowiązują obecnie w Polsce.
Piotr Niemkiewicz, Roman Kościelniak
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.