Inne

- Miałem świadomość, co ratuję. Wiedziałem, że w przyszłości będzie to ważny symbol - mówi Wiesław Urbański, który ukrył na strychu swego domu tablice z 21. postulatami strajkujących stoczniowców z Gdańska.

Cztery dni po rozpoczęciu strajku w Stoczni Gdańskiej, 18 sierpnia 1980 r., dwaj młodzi opozycjoniści, Arkadiusz Rybicki i Maciej Grzywaczewski, w odpowiedzi na kolportowanie przez władzę nieprawdziwych informacji na temat żądań strajkujących, wypisali na sklejkach używanych przez stoczniowych traserów, 21 postulatów, których spełnienia domagali się strajkujący w Stoczni Gdańskiej. Dzień wcześniej postulaty ostatecznie sformułowali Andrzej i Joanna Gwiazdowie oraz Bogdan Lis, następnie zredagował je Bogdan Borusewicz. Następnego dnia tablice zawisły obok Bramy nr 2.

Po zakończeniu strajku przeniesiono je do siedziby Solidarności w Gdańsku. W 1981 roku Zarząd Solidarności przekazał je Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku, z przeznaczeniem na wystawę poświęconą I rocznicy Sierpnia '80. Jednocześnie dyrekcja CMM podjęła decyzję o wykonaniu kopii tablic, czego podjął się Mirosław Brucki, konserwator modeli okrętów w CMM. W chwili ogłoszenia stanu wojennego eksponowane na wystawie kopie tablic zostały skonfiskowane przez funkcjonariuszy SB i zaginęły. Oryginalne tablice znajdowały się w Centralnym Muzeum Morskim, skąd wywiózł je i ukrył na strychu Wiesław Urbański, konserwator zabytków w CMM.

W 2003 roku UNESCO wpisało gdańskie tablice na listę „Pamięć świata", obok Biblii Gutenberga i rękopisów Chopina. Uznano je za jeden z najważniejszych dokumentów XX wieku, świadectwo wydarzeń mających przełomowy wpływ na zmiany polityczne, ustrojowe i gospodarcze państw bloku socjalistycznego, których kolebką była Stocznia Gdańska.

- Zacznijmy od początku. W 1980 roku był pan szefem Solidarności w Centralnym Muzeum Morskim w Gdańsku... Jak to się stało, że zaangażował się pan w działalność opozycyjną?

Wiesław Urbański: - Chyba taka moja natura, tak zostałem wychowany... Już wcześniej działałem w różnych opozycyjnych kręgach. Z jednego z nich powstał Ruch Młodej Polski, którego duchownym przywódcą był dominikanin, ojciec Ludwig Wiśniewski. Już wówczas rozsądek podpowiadał mi, że ekonomicznie ten system nie wydoli, wierzyłem, że komuna padnie,

- A jak pan w ogóle trafił do CMM?

- Miałem zakaz pracy w wyuczonym zawodzie - chemia ropy naftowej, ponieważ był to przemysł strategiczny... A że już się za mną ubecy oglądali, pan Szymura, pierwszy sekretarz PZPR w Rafinerii powiedział, że takiego typa nie przyjmie. I trzeba było czegoś szukać, żeby przeżyć. Spodobało mi się w muzeum i tu zostałem.

- Tablice z 21. postulatami trafiły do CMM w 1981 roku na wystawę z okazji pierwszej rocznicy Sierpnia 80. Pamięta pan kiedy je pierwszy raz zobaczył?

- Po raz pierwszy zobaczyłem je na bramie, w czasie sierpniowych strajków.

- Kiedy tablice przyjechały do CMM, wykonano ich kopie. Dlaczego? Nie można było pokazywać oryginałów?

- Nie wiem, nie mam pojęcia kto to zlecił i dlaczego. Wiem, że kopie zrobił Mirek Brucki z naszego muzeum. I wiem, że się bardzo potem przydały.

- Po wprowadzeniu stanu wojennego kopie tablic skonfiskowała SB. Nie zorientowali się, że to nie są oryginały?

- A jak się mieli zorientować? Jak facet potrafił skopiować Iwana Ajwazowskiego, to co to dla niego takie tablice.

- A później? Nie szukali ich?

- Nie wiedzieli i nie mogli się zorientować, że mają kopie, ponieważ nie mieli pojęcia jaki feler miały oryginalne tablice. Otóż takie, że Aram Rybicki i Maciej Grzywaczewski zaczęli z jednej strony, ale zrobili błąd, czy zbyt dużymi literami pisali, więc odwrócili na drugą stronę i na niej zaczęli pisać od nowa. Kopia tej wady nie miała. Może nie wiedzieli, a może nie było to dla nich aż tak ważne czy to kopie czy oryginał? Dostali rozkaz - zabrać tablice, to wzięli. Ubeckie sumienia mieli spokojne.

- Kiedy zapadła decyzja o ukryciu tablic?

- Kiedy ogłoszono stan wojenny, to dzień czy dwa potem, na własną odpowiedzialność je z wystawy wywiozłem. Bez wiedzy dyrektora.

- Był pan co prawda szefem Solidarności w CMM, ale nie musiał pan angażować się w ukrycie tablic. Dlaczego pan to zrobił?

- Przyzwoitość nakazywała. A poza tym, jak się jest muzealnikiem przez tyle lat, to się wie, że pewne rzeczy, tak jak te tablice, nabierają znaczenia historycznego i symbolicznego. Miałem więc świadomość, co ratuję. Wiedziałem, że w przyszłości będzie to ważny symbol. Już wówczas zresztą te tablice wiele znaczyły.

- Czy ktoś poza panem był w to jeszcze zaangażowany?

- Wiedział, gdzie i co nasz kierowca, Darek Chełkowski. Nie puścił farby przez te lata, dopóki sam tego nie ujawniłem. Tak więc o tablicach wiedziały dwie osoby. Dyrektorowi CMM dr Smolarkowi powiedziałem, że tablice zostały ewakuowane.

- Nie pytał - gdzie?

- Odpowiedziałem, że nie powiem.

- Tablice trzeba było wywieść z CMM. Robiliście to w nocy? Jak to wyglądało?

- To był dzień. Wrzuciliśmy je na nysę czy żuka, przykryliśmy kocami i z duszą na ramieniu pojechaliśmy przez miasto. Nikt nas nie zatrzymał. Potem we dwóch wtargaliśmy te tablice po schodach na strych, bardzo były nieporęczne, ale jakoś się udało. No i tam je ukryłem.

- Podobno o miejscu ukrycia nie widziała nawet pańska żona?

- Na początku na pewno nie.

- A dlaczego nie powiedział pan dyrektorowi CMM gdzie schował tablice? Bał się pan wsypy?

- Im mniej ludzi wie, tym lepiej. Wiedział, że ja wiem i to mu wystarczyło. Nie drążył tematu.

- Tablice były u pana przez ponad 10 lat. Jak je pan schował?

- Zbudowałem ściankę działową i tam je umieściłem. Od czasu do czasu, może raz do roku, zaglądałem tam, żeby sprawdzić, czy nie ma żadnego robactwa.

- Tablice wymagały konserwacji?

- Ze dwa razy potraktowałem je antoksem, żeby odstraszyć ewentualnych konsumentów. Nic się z nimi złego nie działo.

- A nie bał się pan, że zostaną przypadkowo uszkodzone? Ktoś np. wbije w nie gwoździe?

- Moich chłopców musiałem pilnować, bo bawili się tam i faktycznie wbijali gwoździe. Ale upilnowałem. Tyle było tam miejsc do wbijania, że akurat tablice pozostały całe.

- Ujawnił się pan dopiero w 1996 roku. Dlaczego tak późno? Przemiany w Polsce nastąpiły siedem lat wcześniej.

- Szczerze mówiąc, nikogo to nie interesowało. I Solidarność, i władze, i muzeum były w gorącym okresie przekształceń i zwyczajnie nikt nie miał do tego głowy. Dopiero jak zaczęto szukać zaginionych oryginałów porozumień gdańskich, zaginął zarówno egzemplarz związkowy jak i rządowy, to przypomniano sobie o tablicach z postulatami. No to się zgłosiłem, że ja je mam. Wcześniej mówiłem, że mam, ale nie było potrzeby, żeby je wyciągać: muzeum się przeprowadzało, Solidarność walczyła o władzę, a potem o stołki...

- Tablice przekazał pan do CMM. Znajdują się tam do dzisiaj. A nie uważa pan, że teraz powinny trafić do Europejskiego Centrum Solidarności?

- Docelowo i owszem. Tam jest ich miejsce. Choć uważam, że Centrum powstaje za wcześnie, powinno zostać zbudowane za jakieś sto lat, kiedy miną emocje, kiedy cała historia Solidarności nie będzie już używana do doraźnej polityki.

- Co pan czuł kiedy w 2003 roku tablice zostały wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO "Pamięć świata"?

- Nic specjalnego. Dobrze, że uznano to za ważny dokument, ale żadnych wzniosłych uczuć przy tym nie doznałem. Te tablice zawsze będą miały rangę symbolu, bez względu na to, czy zostaną wpisane na listę UNESCO czy nie. No, może będą lepiej chronione.

- Ale nie ma pan poczucia, że dokonał czegoś wielkiego?

- Broń Boże, a co to takiego? Jedyne czego nie mogłem zrobić i koledzy z opozycji głupio się na mnie patrzyli, to kiedy odmawiałem, gdy prosili, bym udostępnił im mieszkanie czy piwnicę do działalności związkowej czy podziemnej drukarni. Musiałem odmówić, bo gdyby bezpieka wpadła, przetrzepała, to i tablice mogłaby znaleźć. Nie mogłem się w pełni zaangażować, musiałem chronić te tablice.

- Będzie pan już na zawsze związany z tą historią.

- Najbardziej będą z nimi związani ci, którzy te postulaty wyartykułowali, ci, którzy je spisali, a dopiero na końcu ten, który je schował. I tak powinno pozostać.

Tomasz Falba, Czesław Romanowski
Fot. Czesław Romanowski

0 Miłe spotkanie w sieci KSAWERY Z RADOMSKA
W ubiegłym roku chciałem osobiście Ci podziękować za uratowanie tych tablic ,jednak nie zastałem Ciebie w domu . W tym roku będąc w Karwi ,też nie zrealizowałem tego zamiaru
wypoczynek po trzech dniach pobytu zakończył się szpitalem -Barbara - żona dostała ataku kamienicy nerkowej .Do trzech razy sztuka -spróbuję ponownie w przyszłym roku POZDRAWIAM
[link usunięty]
http://www.youtube.com/user/kolarskiseweryn?feature=mhee
09 listopad 2012 : 14:12 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9877 4.0683
EUR 4.2675 4.3537
CHF 4.3848 4.4734
GBP 4.9599 5.0601

Newsletter