- Który rejs pan przeklinał, który był najtrudniejszy?
- Mój pierwszy samotny rejs z Los Angeles do San Francisco, pod wiatr, pod prąd, cudem przeżyłem. Byłem nowicjuszem, byłem bez samosteru, myślałem, że wytrzymam trzy doby bez snu. Te 400 mil robiłem przez 11 dni, tracąc przytomność ze zmęczenia.
- Nie myślał pan o powrocie do Polski na stałe?
- Nie. Co ja bym tu robił? Polska się wprawdzie rozwija, ale byłbym tym, który przychodzi na ucztę, gdy już są zjedzone desery. Wszystkie dziedziny, które były kuszące, gdy zaczynała się prywatyzacja: kopalnie, huty, statki, są już zajęte. Karty rozdane. Pisanie - zarobiłem niemałe grosze książkach. Kiedyś nie było problemu z ich wydawaniem, a teraz mam trzy napisane, próbuję je gdzieś upchać, ale wygląda to nieciekawie.
- Czy Andrzej Urbańczyk – żeglarz planuje jakąś wyprawę?
- W najbliższym czasie nie, ale żeglowałem nawet przed urodzeniem, bo moja matka była żeglarzem, żegluję teraz i będę to robił zawsze, nawet po śmierci. Zakończenie mojej „Ballady odchodzących kapitanów” jest takie: „Ale wszyscy z nas tak sądzą/Gdzieś w bakistach myśli czują/Tam po drugiej stronie smugi/Też żeglują”.
- Szuka pan wydawcy dla ilu książek?
- Dla trzech, ale bardzo obszernych. To „Samotne rejsy. Sto lat samotnego jachtingu”, trzecie wydanie, rozszerzone do ostatnich wypraw. Druga to moja autobiografia „Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem”. Nie tyle całe moje życie, ale to co w nim widziałem. Trzecia książka to stosy opowiadań. Wydałem już cztery tomy, ale były to opowiadania morskie, które zawsze szły bez trudu. Napisałem jednak też wiele opowiadań lądowych, z wydaniem których jest problem. W sumie dwa tysiące stron prozy do sprzedania.
- Jak wygląda pańskie życie w Stanach?
- Mieszkamy na Hawajach, kupiliśmy działkę, która dotyka oceanu. Ostatnio zbudowałem tam dom, tak byłem tym zajęty, że prawie nic nie pisałem. Jak nie buduję, to piszę albo podróżuję.
- Czy o Stanach mówi pan jako o swoim domu?
- Mój dom jest wszędzie. W Polsce się czuję jak u siebie w domu i w Stanach, w każdym kraju czuję się dobrze, każdy polubiłem.
- Na koniec: czy zdarza się panu jeździć pociągami?
- Oczywiście.
- A którą klasą?
- No pierwszą!
- Pytamy, bo napisał pan kiedyś aforyzm: „Starość zaczyna się wtedy, gdy interesuje nas nie to, czy pociąg jest ekspresowy, ale czy ma pierwszą klasę i wagon restauracyjny”…
- Macie mnie, możecie się ze mnie pośmiać. Absolutnie nie czuję się staro, ale nie czuję potrzeby ukrywać, iż rozumiem czym jest starość. Kiedyś mieszkając na wybrzeżu, byłem kolarzem, byłem zawodnikiem dżudo. Dzisiaj nie podniosę, jak kiedyś, dwóch worków cementu, czyli stu kilogramów, podnoszę 50, ale unikam, bo wiem, że ryzykuję. Dzisiaj nie przebiegnę już kilku kilometrów, nie przepłynę kilku mil, ale wiem, że mentalnie nie jestem stary, bo nie mówię sobie, że odpocznę. Chciałbym żyć sto lat i wierzę, że będę tyle żył i chciałbym być ciągle aktywny. Przykładowo: wciąż jestem skoczkiem spadochronowym. W Boże Narodzenie zaciął mi się spadochron i cud jakiś sprawił, że wylądowałem, a nie zabiłem się na oczach żony, która na mnie czekała. Kiedy wylądowałem, przybiegł instruktor i krzyknął: - K…wa! Ktoś się za ciebie musiał modlić, bo z tego się żywo nie wychodzi!
- Jakiś aforyzm na zakończenie naszej rozmowy?
- Proszę bardzo: „Samotnym jest się albo zawsze, albo nigdy. To zależy od nas samych”.
Tomasz Falba, Czesław Romanowski
Fot. archiwum prywatne Andrzeja Urbańczyka
Andrzej Urbańczyk
Urodził się w 1936 roku w Warszawie. W pierwszy rejs wyruszył 28 sierpnia 1957 roku z Łeby na świerkowej tratwie Nord. Jako jedyny Polak przepłynął ponad 120 tys. mil pod żaglami na wszystkich oceanach. W samotnych rejsach spędził łącznie 750 dni. W 2003 r. otrzymał nagrodę Kolosa za wyczyn roku, rejs tratwą przez Pacyfik i pobicie rekordu wszech czasów długości rejsu na tratwie. Został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako światowy rekordzista w samotnych rejsach z liczbą ponad 75 000 mil morskich przepłyniętych samotnie. Najbardziej znany jest z odbywania samotnych rejsów po całym świecie z kotem Myszołowem. Jest autorem ponad 50 książek, wydanych w ponadmilionowym nakładzie i przetłumaczonych na 7 języków. Napisał setki artykułów prasowych, w tym wiele jako Andrew Urbanczyk, do prestiżowego pisma „Latitude 38” W Polsce publikował m.in. w czasopismach „Morze”, „Żagle” i „Młody Technik”. Jest również autorem opowiadań science-fiction. Znany także jako kompozytor oraz autor słów szant i piosenek. Na emigracji brał m.in. udział w produkcji podzespołów do bezzałogowych sond kosmicznych Viking 1 i Viking 2. W czasie swoich rejsów brał udział w testach jednego z pierwszych satelitarnych systemów nawigacyjnych. Mieszka na Hawajach.
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł