Inne

Życie najwybitniejszego polskiego marynisty Mariana Mokwy wciąż pełne jest tajemnic. Czy uda się kiedyś rozświetlić je wszystkie? O biografii malarza rozmawiamy z dr. Romualdem Bławatem. 

Marian Mokwa był Tatarem?

- Nie jest to pewne, ale on tak przypuszczał.

- Na czym opierał to przypuszczenie?

- Twierdził, że jakoś dziwnie zawsze „ciągnęło” go na Wschód.

- Mnie też „ciągnie” w góry, ale to nie znaczy, że mam góralskie korzenie...

- Takie było przekonanie Mokwy, twardych dowodów, czyli dokumentów na to nie ma. Ale, tak samo jak on, na Wschód „ciągnęli” także jego przodkowie. Pradziadek Mokwy – Franciszek Kuczkowski był generałem armii tureckiej. Poza tym w rodzinie malarza była pewna tajemnica. Nigdy nie poznał on swojej babci ze strony ojca, choć mieszkała niedaleko. Mokwa w dorosłym życiu podejrzewał, że to właśnie ze względu na jej pochodzenie.

- Pytam o tatarskie korzenie Mokwy, bo chciałbym, aby mi pan powiedział, ile w jego biografii jest autokreacji, budowania własnej legendy, a ile prawdy?

alt

- Według mnie większość jego opowieści o sobie jest prawdziwa. Mokwa miał świetną pamięć, która służyła mu do późnej starości. Nie sądzę więc, że się mylił podając niektóre fakty ze swojego życiorysu. Jak każdemu chyba artyście zdarzało mu się jednak nieco go ubarwiać. Opowiadał na przykład, że na budowę Galerii Morskiej w Gdyni wydał milion złotych. W rzeczywistości było to tylko nieco ponad 100 tysięcy złotych. Suma ciągle, jak na okres dwudziestolecia międzywojennego ogromna, ale jednak nie tak wielka jak podawał.

- Takich przykładów jest więcej. Mokwa nie protestował na przykład, kiedy zwracano się do niego: „panie profesorze”, choć takiego tytułu nie miał...

- To prawda. Ale prawdą jest też to, że w okresie pierwszej wojny światowej, po swoim powrocie z Turcji, prowadził naukę języków wschodnich w dziale dyplomatycznym Instytutu Orientalistyki w Berlinie. Tam miał podobno uzyskać tytuł profesora. Czasami Mokwa zastrzegał, że jest tylko „profesorem od języków”.

- Podobno znał ich aż dwadzieścia pięć?

alt

- Przesada. Miał łatwość do nauki języków, ale znał ich najwyżej kilka.

- Mokwa mówił też, że ukończył szkoły, których nie ukończył i że uczyli go tam nauczyciele, którzy go jednak nie uczyli...

- Rzeczywiście, Mokwa był słuchaczem trzech akademii sztuk pięknych, w Norymberdze, Monachium i Berlinie, ale żadnej nie ukończył. Także nazwiska wybitnych malarzy, u których miał studiować, np. Hugo Vogel czy Carl Ludwik Brandt, który zmarł cztery lata przed przyjazdem artysty do Berlina, podawał często po to, żeby dodać sobie splendoru. Jak przebadałem w archiwach uczelni niemieckich, w czym pomogła mi dr Karen Krukowski, w czasie, kiedy Mokwa tam był, oni nie wykładali na tych uczelniach. Trzeba jednak podkreślić, że młody artysta zachwycał swoich wykładowców talentem, bo przyszedł do tych szkół już jako kompletnie ukształtowany akwarelista. Zalecano mu tylko, żeby doskonalił się w technice olejnej. Formalnie rzecz ujmując, „papieru” nie miał.

- No, ale informacja, że Mokwa wybierał się na biegun północny z Roaldem Amundsenem, który go zresztą miał podobno uczyć jeździć na nartach, zakrawa na czystą fantazję...

- Nie znalazłem potwierdzenia tego faktu, ale nikt nie zaręczy, że tak nie mogło być. Mokwa miał wyjątkowe szczęście. Brał udział w niezwykłych wydarzeniach, spotkał wielu sławnych ludzi. W Stambule poznał rosyjskiego ambasadora, byłego adiutanta cara Mikołaja II. Na jego zaproszenie odbył podróż po Rosji, podczas której złożył wizytę Lwu Tołstojowi w Jasnej Polanie. Ktoś mógłby powiedzieć, że to także wymysł bujnej wyobraźni malarza, tymczasem ta wizyta faktycznie się odbyła. W Turcji natomiast Mokwa miał okazję poznać również sławnego T. E. Lawrence'a – angielskiego pułkownika, agenta Inteligence Service, znawcę świata arabskiego (słynnego „Lawrence'a z Arabii” - red.), a nawet go sportretował. Zaś podczas spotkań sułtana tureckiego z dyplomatami, Mokwa zajmował miejsce na krześle, które zarezerwowane było dla przedstawiciela Polski, bo Turcja nigdy nie uznała rozbiorów. W swoich podróżach po Bliskim Wschodzie malarz dotarł nawet do Tybetu. Ba, w Aleksandrii, na jednej ze ścian tamtejszego pałacu królewskiego, znajduje się malowidło przedstawiające rycerzy polskich z tarczami ozdobionymi orłami, które się jemu przypisuje. Wszystkie te fakty wydają się nieprawdopodobne, ale są prawdziwe.


alt

- Napisał pan książkę „Stolem z morza i Kaszub. Życie i twórczość Mariana Mokwy (1889-1987)”(Wydawnictwo Bernardinum, http://www.ksiegarnia.bernardinum.com.pl),która jest najpełniejszą monografię poświęconą temu artyście, jaka się dotychczas ukazała. Przy tak bujnym życiorysie, nie było to chyba łatwe zadanie?

 

- Najbardziej boleję nad tym, że nie dana mi była możliwość zadania pytań samemu Mokwie. Niestety, tylko raz, tuż przed śmiercią, osobiście się z nim spotkałem. Do zajęcia się biografią marynisty zainspirował mnie ks. prof. Janusz Pasierb, wybitny historyk sztuki, u którego studiowałem. Informacje o życiu malarza czerpałem z różnych źródeł oraz z tego, co sam o sobie opowiadał innym. Wiadomości o jego życiu dostarczała mi także jego rodzina – syn Edwin i córka Maria Obertyńska. Zebrane materiały weryfikowałem w archiwach polskich i zagranicznych. Odbyłem nawet, śladami Mokwy, podróż na Bliski Wschód, do Turcji i na Krym.

- Czy ma pan wrażenie, że udało się panu odmalować prawdziwy obraz Mokwy?

- W każdym razie starałem się to zrobić. Czy można jednak w ogóle napisać skończony portret innego człowieka? W biografii Mokwy jest jeszcze wiele wątków wymagających wyjaśnienia. To praca na wiele lat. Choćby taka sprawa. Jak się oblicza, Mokwa stworzył 7-8 tysięcy różnego rodzaju prac. W polskich muzeach jest tymczasem tylko 98 jego obrazów! Rodzina ma kilkaset. Reszta pochowana jest w prywatnych kolekcjach. Już po śmierci malarza jego córka w czasie remontu znalazła pod podłogą kilkadziesiąt ukrytych tam akwarel. Mokwa schował je tam w czasie wojny przed hitlerowcami, ale dlaczego ich potem nie wydobył?

alt

- Mokwa, na początku swojej kariery, jeszcze przed pierwszą wojną światową, zasłynął jako malarz tematów wschodnich, ale pokłosiem jego podróży do Turcji było także zainteresowanie się morzem. Opowiadał, że obserwując z pokładu tureckiego pancernika bitwę morską na Morzu Marmara złożył ślub: „Jeśli Polska się odrodzi, to wówczas cały swój talent poświęcę morzu”. To piękna scena, bardzo malarska, ale znowu zadajmy pytanie – czy prawdziwa?

- To kolejna opowieść, której nie da się zweryfikować, choć według mnie nie ma powodu, aby w nią wątpić. Mokwa był wychowywany w patriotycznej atmosferze. Jako młodzieniec zaangażował się w działalność filomacką. Obracał się w kręgu wielkich Kaszubów, walczących o polskość Pomorza. Polska była dla niego ważna. Czekał na jej odrodzenie. Taka deklaracja nie powinna więc dziwić. A to co robił po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości świadczy dobitnie, że swój ślub potraktował poważnie i spełnił go w całej rozciągłości.

- Jeden z obrazów Mokwy, odnaleziony po śmierci artysty przez jego córkę pod podłogą, przedstawia zaślubiny Polski z morzem, których dokonał 10 lutego 1920 roku w Pucku gen. Józef Haller. Malarz był świadkiem tego wydarzenia?

alt

- Mógł być, ale stuprocentowej pewności nie ma. Ktoś mógł mu też o tych zaślubinach opowiedzieć, choćby sam gen. Józef Haller, bo panowie się spotkali. Mógł też opowiedzieć jego wspólnik z późniejszej Galerii Morskiej w Gdyni, kapitan Szmidt, który wręczył „błękitnemu generałowi” dwa platynowe pierścienie – dar gdańskiej Polonii. Nie wiadomo dokładnie, jak było. Stwierdzić trzeba jedno – Mokwa namalował tę scenę bardzo realistycznie, tak jak ona naprawdę się odbyła. Proszę ten obraz porównać choćby ze słynną pracą Wojciecha Kossaka ukazującą tę samą scenę. Kossak namalował klif, którego w Pucku przecież nie ma. Na obrazie widać też żaglówki! W lutym? Z przekazów historycznych wiemy, że dzień zaślubin był, tak jak u Mokwy, pochmurny i deszczowy, tymczasem Kossak uwiecznił piękną, słoneczną pogodę. Gdyby Mokwa nie znał szczegółów uroczystości, nie namalowałby zaślubin tak jak namalował.

- Największym chyba osiągnięciem Mokwy z okresu międzywojennego było stworzenie w Gdyni Galerii Morskiej, która miała stać się pomorską Zachętą. Wydawało się, że miasto powinno patrzeć przychylnie na tę inicjatywę. Tymczasem rzucało mu kłody pod nogi. Dlaczego?

alt

- Na budowę Galerii Morskiej nieprzychylnym okiem patrzył ówczesny komisarz rządu w Gdyni Franciszek Sokół. Nazwał nawet Galerię „stodołą”. Nie dał pozwolenia na tę inwestycję. Musiał je wydać wojewoda pomorski, do którego Mokwa zwrócił się o pomoc. Potem, kiedy malarz chciał dobudować część mieszkalną, okazało się, że władze Gdyni rok wcześniej uchwaliły plan zagospodarowania przestrzennego i było to już niemożliwe. Doszło do kolejnego sporu, który trafił nawet do sądu, ale nie został rozstrzygnięty, bo wybuchła druga wojna światowa. Co ciekawe, nie przeszkadzało to włodarzom Gdyni być dumnymi z posiadania takiego obiektu na swoim terenie, bo Galeria Morska rzeczywiście stała się silnym ośrodkiem kultury na Pomorzu. Po wojnie obiekt został znacjonalizowany. Oddano go rodzinie dopiero po 1989 roku, teraz niszczeje, ale jest nadzieja, że znów ożyje. Jest jeszcze inna historia związana z tym obiektem. Otóż Mokwa nigdy nie wspominał, że budując Galerię Morską wzorował się na galerii wielkiego rosyjskiego marynisty Iwana Ajwazowskiego, która znajduje się w Teodozji na Krymie. Specjalnie tam pojechałem i ze zdumieniem odkryłem, że galerie są do siebie zdumiewająco podobne, szczególnie wnętrze, rozmieszczenie pomieszczeń itd.


alt

- Za sztandarowe dzieło malarskie Mokwy z okresu przedwojennego uchodzi cykl obrazów historycznych Apoteoza Polski Morskiej, w sumie 44 płótna. Po zajęciu Gdyni we wrześniu 1939 roku Niemcy zniszczyli obrazy paląc je publicznie na ulicy przed Galerią Morską. Mokwa podobno przypatrywał się temu zza węgła... Tak było?

- Niemcy rzeczywiście tak zrobili. Potwierdziła to też rodzina.

- A propos rodziny. Mokwa był przed wojną znanym artystą. Pomimo tego aż pięć lat musiał czekać na zgodę ojca swojej przyszłej małżonki Stefanii Łukowicz na ślub z nim. Jakie były powody tak długiego narzeczeństwa?

alt

- Stefania Łukowicz pochodziła ze znanej rodziny szlacheckiej. Urodziła się w Adelajdzie w Australii, gdzie jej ojciec był lekarzem i wicekonsulem honorowym Niemiec. Dla niego ślub córki z malarzem był w jakimś sensie mezaliansem. Nawet jeśli Mokwa był znanym malarzem i zamożnym człowiekiem, to jednak nadal był tylko malarzem. Młodzi pobrali się w 1922 roku i zamieszkali w Sopocie w willi podarowanej przez teścia. Nazwali ją, na cześć miejsca narodzin Stefanii, „Adelaide”. Sopot był wtedy w granicach Wolnego Miasta Gdańska. Mokwa mieszkał w tym domu aż do śmierci. Podczas drugiej wojny światowej zajmował piwnicę, bo w willi umieszczono Niemców. W zamian za pozostanie w domu, Mokwa palił w piecu i pielęgnował ogród, a jego żona sprzątała im pokoje.

- Po wojnie Mokwa napisał manifest, w którym poparł socrealizm. Dlaczego to zrobił?

- Pamiętać jednak warto, że dla artysty przedstawianie ludzi morza przy pracy nie było nowością. On to robił zawsze. Mokwa chodził po stoczniach, portach, pływał z rybakami po Morzu Północnym. Jego sztuka była realistyczna. Poparcie socrealizmu nie było więc dla niego zdradą malarskich ideałów. Być może miał nadzieje, że właśnie na tej fali zrodzi się wielkie malarstwo historyczne, jakiś hiperrealizm. W jakimś sensie pozostał jednak wierny morzu i sobie.

alt

- Z jednej strony Mokwa cieszył się w czasach PRL-u wielką popularnością, z drugiej był niedoceniany, a nawet odrzucany przez krytykę. Ma się wrażenie jakby ostatnie lata życia walczył o uznanie. Umarł rozgoryczony?

- Trudno powiedzieć, ale tak mogło być. Chciał być doceniany, chciał odzyskać Galerię Morską w Gdyni. Obu rzeczy nie udało mu się osiągnąć.

- Jakie miejsce dzisiaj zajmuje Mokwa w historii polskiej sztuki?

- Poczesne. Na pewno jest najwybitniejszym polskim marynistą. Nie było lepszego. Na pewno pozostanie mistrzem akwareli, techniki bardzo trudnej, wymagającej bardzo dobrego warsztatu. Myślę, że z roku na rok coraz bardziej doceniamy jego obrazy. Wraz z upływem czasu stają się coraz wartościowsze.

- Także dosłownie? Ile są obecnie warte obrazy Mokwy sprzedawane na aukcjach?

- To zależy od wielkości, techniki, tematu... Ale trzeba się nastawić na wydatek od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jak na nasze, polskie warunki to całkiem sporo. Dlatego Mokwa bywa dzisiaj fałszowany. Dwukrotnie brałem udział w weryfikacji jego obrazów i nie miałem wątpliwości, bo jego styl bardzo trudno podrobić, Mokwa jest niepowtarzalny. Przydałoby się, aby któreś z miast, Gdynia czy Sopot, zorganizowały stałą galerię prac marynisty. Przed wojną jego nazwisko przyciągało. Teraz też by pewnie tak było.

Tomasz Falba

Marian Mokwa, uchodzi za najwybitniejszego polskiego malarza marynistycznego. Urodził się w 1889 roku na Kaszubach, zmarł w 1987 roku w Sopocie. Pierwsze nauki pobierał w Pelplinie i Starogardzie Gdańskim. Zaangażował się wtedy w ruch filomacki i kaszubski. Malarstwo studiował w Berlinie, Monachium i Norymberdze. Tuż przed pierwszą wojną światową odbył podróż na Bliski Wschód, dzięki której zasłynął jako „malarz Wschodu”. Podczas pierwszej wojny światowej był malarzem wojennym w armii niemieckiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku oddał się malowaniu morza. Największym dziełem z tego okresu jest cykl obrazów historycznych o związkach Polski z morzem zatytułowany „Apoteoza Polski Morskiej”. W Gdyni Mokwa założył Galerię Morską, która miała być pomorską Zachętą. Drugą wojnę światową spędził w Sopocie. Po zakończeniu wojny poparł socrealizm. Jednocześnie kontynuował malowanie motywów morskich w swoim własnym stylu. W tym roku mija 25 lat od śmierci artysty.  

Tomasz Falba

Zdjęcia: Tomasz Falba, Romuald Tadeusz Bławat

Dr Romuald Tadeusz Bławat ma 62 lata. Urodził się w Gdyni i tutaj mieszka. Jest historykiem sztuki, doktorem nauk humanistycznych. Ukończył Akademię Teologii Katolickiej (obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie), Podyplomowe Studia z Konserwacji Zabytków na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, Podyplomowe Studium Pedagogiczne na Uniwersytecie Gdańskim i Centro Incontri e Studi Europei w Rzymie. Pracował w Urzędzie Konserwatorskim w Ciechanowie i Gdańsku. Obecnie jest nauczycielem w Zespole Szkół Plastycznych w Gdyni. Na koncie ma blisko 40 publikacji. Jest znawcą życia i twórczości Mariana Mokwy. 

1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6468 3.7204
EUR 4.2248 4.3102
CHF 4.4881 4.5787
GBP 4.9581 5.0583