Inne
Wyciek paliwa z poniemieckiego wraku statku Stuttgart zostanie dokładnie przebadany. Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej zarezerwowało już środki na ten cel. To efekt ujawnienia przez "Dziennik Bałtycki" bulwersujących faktów: w odległości 2 mil morskich od portu w Gdyni, na głębokości około 20 metrów, spoczywa wrak, z którego od kilkudziesięciu lat wycieka paliwo.

Obszar skażenia dna, według naukowców z Instytutu Morskiego w Gdańsku, ma w sumie około 4 hektarów powierzchni, przy czym na obszarze 2 hektarów na dnie zalega coś w rodzaju plamy przypominającej konsystencją mazut, złożonej z substancji niebezpiecznych dla środowiska.

Na początku grudnia opublikowaliśmy wyniki raportu sporządzonego przez naukowców z Instytutu Morskiego, którzy sytuację środowiska w tym miejscu określają jako katastrofę ekologiczną.

Jednak jak sami przyznają - dokładne określenie rozmiarów szkód wymaga dalszych dokładnych badań. Dotychczasowe można uznać raczej za zwiad badawczy niż za systematyczną analizę zjawiska.
To wydaje się najistotniejszą kwestią w tej sprawie - brak wiedzy na temat skażenia nie pozwala na określenie rzeczywistej skali problemu.

W ostatnich dniach sprawa trafiła pod obrady Sejmu - poseł Stanisław Lamczyk zdecydował się bowiem zadać poselskie zapytanie ministerstwu. - Przewidzieliśmy w naszym budżecie zlecenie dodatkowych badań w rejonie wraku. Możemy liczyć na dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w celu usunięcia zagrożenia środowiska istniejącego w przypadku tego obiektu. Zobowiązujemy się także do systematycznego monitorowania i szukania metody usunięcia tego zanieczyszczenia - odpowiedziała podsekretarz stanu w resorcie transportu Anna Wypych-Namiotko.

Jak się dowiedzieliśmy, za tymi słowami stoją konkretne kwoty. - Ministerstwo zaplanowało pewną kwotę na wykonanie przeglądu stanu skażenia oraz analizy sposobów zabezpieczenia skażonego obszaru. Obecnie opracowywany jest między innymi kosztorys - informuje w imieniu resortu Piotr Pastuszak, nie zdradzając jednak, jaką kwotę zaplanowano.

- Jest mowa o 300 tysiącach złotych, które mają zostać przeznaczone na ten cel - mówi poseł Stanisław Lamczyk i dodaje, że to jednak informacja wstępna, jeszcze nie potwierdzona.
To mniej więcej tyle, ile potrzebują naukowcy z Instytutu Morskiego. Jak mogą wykorzystać te środki? - Chcielibyśmy zaprojektować nowy zestaw pomiarów przy użyciu sonaru - tłumaczy dr Benedykt Hac z Instytutu Morskiego.

Badania takie pozwoliłyby na zidentyfikowanie wszystkich obiektów, które się znajdują na dnie morza. Trzeba też określić grubość warstwy zanieczyszczeń, potrzebne jest do tego pobranie dodatkowych prób z dna. Wszystko po to, żeby określić rozmiar wycieku.

- Chcemy zobaczyć, gdzie jest granica skażonego obszaru - tłumaczy dr Hac.
Jest jeszcze jedna dobra informacja z ministerstwa. - Podjęliśmy również działania w celu zgłoszenia statku Stuttgart na listę tak zwanych bomb ekologicznych - poinformowała Wypych-Namiotko.
Benedykt Hac wyjaśnia zaś, że może to oznaczać dodatkowe pieniądze, również europejskie.

Ministerstwo - jak samo przyznaje - działa w celu określenia możliwości wydobycia zanieczyszczonej substancji z dna morza. To może być bardzo ryzykowne - czarny scenariusz w takiej sytuacji przewiduje, że paliwo, na skutek "poruszenia", rozlewa się na znacznie szerszy niż dotychczas obszar. Trudno też dziś określić, jakie koszty należałoby ponieść na realizację takiego przedsięwzięcia. Według ostrożnych szacunków, może to być wiele milionów złotych.

- Nie jest wcale takie oczywiste, że koszty usuwania zanieczyszczenia z dna Bałtyku będą adekwatne do korzyści. Być może należy jeszcze poszukać lepszych, nowych technologii - przyznaje Anna Wypych-Namiotko.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9797 4.0601
EUR 4.236 4.3216
CHF 4.3623 4.4505
GBP 4.9567 5.0569

Newsletter