"One są symbolem pracy, normalnego życia w tym mieście, tego, że jesteśmy nad morzem" - stojąc przy drugim już rozbieranym dźwigu stoczniowym opowiada Karolina Pochwatka z Instytutu Sztuki Wyspa. Dokładnie ten dźwig miał być wykupiony przez miasto i zachowany jako pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Ponieważ jednak okazało się, że jego zakup byłby niezgodny z prawem, dziś jest rozbierany.
Jednak znaleźli się ludzie, którzy nie zgadzają się, by żurawie bezpowrotnie zniknęły z krajobrazu Gdańska. Dlatego na portalu Facebook zawiązała się społeczność "Żuraw Stoczniowy", której celem jest zainteresowanie i zebranie osób, które chcą, by został choć jeden z nich.
- Chcemy zwrócić uwagę na ten problem i mieć trochę nadziei, że znajdą się ludzie, którzy pomogą nam od strony formalnej - mówi Pochwatka.
Na początek inicjatorzy akcji planują zachęcać gdańszczan do dokumentacji fotograficznej żurawi. Poza tym inicjatorzy planują zorganizować pokaz filmów i koncert przy rozbieranym żurawiu, o ile tylko uda się uzyskać zgodę właściciela gruntu, na którym stoi dźwig.
- Chcemy pozbierać wszystkie możliwe dokumenty dotyczące żurawi - planuje Pochwatka.
Miasto zapewnia, że gdy tylko któryś z dźwigów będzie do wykupienia, postara się to zrobić.
- Tego żurawia, który teraz jest rozbierany, stocznia chciała się pozbyć, bo już nie był używany. Ale na razie reszta działa - mówi Michał Piotrowski z biura prasowego Urzędu Miejskiego.
Gdański artysta Piotr Szwabe miał pomysł, by pomalować jeden z działających żurawi na złoto. - Trzy miesiące trwały negocjacje, ale stocznia nie wyraziła zgody - mówi.
{jathumbnail off}
Inne
Walczą o stoczniowe żurawie na Facebooku
28 czerwca 2011 |
Źródło:
