Inne
Zniszczą Stocznię Marynarki Wojennej? Odpowiedź w rękach min. Klicha

Po raz kolejny wrze w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Sytuacja jest tak trudna, że jej zarząd wystąpił do sądu o postępowanie układowe z wierzycielami. Przedstawiciele załogi natomiast pojawią się dzisiaj w Warszawie przed gmachami Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Skarbu.

Oba resorty są w stu proc. właścicielami i udziałowcami gdyńskiej stoczni. Mimo że resort obrony jest głównym zleceniodawcą prowadzonej przez stocznię produkcji na potrzeby polskiej marynarki wojennej, przedsiębiorstwo już dawno straciło płynność finansową.

W tym roku pracownicy już kilkakrotnie dostawali wypłaty z opóźnieniem, lub w ratach. W lipcu licząca 1280 osób załoga czekała na zaległe wypłaty za maj i czerwiec. W zakładzie przeprowadzono nawet referendum w sprawie przystąpienia załogi do strajku. Miało do niego dojść, gdyby MON nie przelało na konto stoczni zaległych pieniędzy za zakończony remont okrętu. Większość pracowników opowiedziała się za strajkiem. Gdy tylko wolę gdyńskich stoczniowców upubliczniono, z ministerstwa nadeszła wiadomość o wpłaceniu zaległości na konto SMW. Sytuacja powtórzyła się w sierpniu, kiedy to zamiast pensji za lipiec załoga otrzymała jedynie tysiączłotowe zaliczki.

Jak nie płacić

Zarząd stoczni nie zaprzecza, że pieniądze na koncie są, jednak za każdym razem tłumaczy pracownikom, że nie może wypłacić pełnych wynagrodzeń, ponieważ musi dokonać wyboru – pensje albo bieżące zakupy materiałów i urządzeń niezbędnych do kontynuowania produkcji.

Przez pierwsze sześć miesięcy tego roku resort obrony przelał w sumie na konto stoczni jedynie 12 mln zł, podczas gdy ta zaangażowała w remonty 60 mln zł środków własnych. Zdaniem związkowców, długi i fatalna kondycja ich firmy to zasługa MON, które od dawna stosuje taktykę uników i notorycznie zalega z zapłatą za wykonane prace. – Ktoś w ministerstwie wpadł na genialny pomysł, jak nie płacić – mówią związkowcy. – Wystarczy nie odbierać poszczególnych etapów prac. Jak nie odebrałeś roboty, to za co masz płacić? Tymczasem każdy kolejny dzień pogarsza sytuację stoczni. Codziennością stały się przestoje w produkcji, brak pieniędzy, brak części... Ta sytuacja sprawiła, że zarząd SMW wystąpił do sądu o postępowanie układowe z wierzycielami.

Resort nie pomaga

Ostatni okręt wybudowano w stoczni 20 lat temu. Późniejsze zlecenia Ministerstwa Obrony polegały jedynie na naprawach i pracach remontowych, za które zapłaty były nierzadko mocno spóźnione. W 2006 r. zakład dwukrotnie stracił płynność finansową. Dużą rolę odegrały zawierane przez kolejne zarządy nierentowne kontrakty. Dzisiaj opóźnione są wszystkie planowane na ten rok przedsięwzięcia. Stoi budowa pierwszej korwety typu Gawron, która dawno powinna wejść w kolejny etap. Powinna się rozpocząć budowa niszczyciela min Kormoran, tymczasem w tej chwili znajduje się on jedynie na etapie projektu wstępnego.

Eksperci zgodnie przyznają, że SMW jest Polsce potrzebna. Tylko ona jest w stanie wykonywać usługi na rzecz marynarki wojennej. Tymczasem – jak informują związkowcy – resort planuje wydzielenie w stoczni dwóch oddzielnych spółek – cywilnej i wojskowej (od kilku lat prowadzona jest dodatkowo produkcja cywilna). Obawiają się, że w tej sytuacji zakładowi grozi rozdrobnienie, którego kolejnym krokiem najczęściej bywa likwidacja. Wówczas zmuszeni bylibyśmy korzystać z zupełnie dla nas nieopłacalnych usług stoczni niemieckich.

Zwolnienia sposobem na ratunek

W stoczni wszyscy próbują znaleźć wyjście z patowej sytuacji, choć każdy widzi je inaczej. Prezes Roman Kraiński w resorcie dobija się o pieniądze i kontrakty, natomiast na miejscu stara się powiększyć przychody firmy. Stocznia zatrudnia 1280 osób, z czego tylko 480 to pracownicy produkcyjni, pozostałe 800 etatów zajmują pracownicy umysłowi. Zdaniem prezesa, taka struktura zatrudnienia to absurd. Uważa on, że najlepszym lekarstwem na odzyskanie równowagi jest zwiększenie wydajności pracy poprzez racjonalizację zatrudnienia, a więc zwolnienia. Rozważane jest zredukowanie załogi o 350 osób (ok. 30 proc.), co znacznie obniży koszty funkcjonowania zakładu i przyniesie 15 mln zł oszczędności (równowartość jednej trzeciej kwoty zadłużenia SMW).

Na Warszawę!

Związkowcy nie zgadzają się na tak drastyczne zwolnienia. Przypominają, że niedawno w ramach programu dobrowolnych odejść załoga zmniejszyła się już o 100 osób. Będą dziś pikietować w Warszawie w obronie stoczni i własnych miejsc pracy. Żądają też wznowienia dialogu z ministrem obrony Bogdanem Klichem i premierem Donaldem Tuskiem, którzy – jak twierdzą – nie reagują na ich prośby o spotkania i rozmowy.

O ironio! W środę kilkanaście kilometrów od nich, w Sopocie, przebywał szef MON Bogdan Klich (umówiony na spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim). Jednak nie raczył wybrać się do stoczni, by porozmawiać z jej pracownikami.

W ostatnich latach cały przemysł stoczniowy przechodzi kryzys, jednak rządy innych krajów ze wszystkich sił ratują rodzime zakłady, podczas gdy polskie padają jeden po drugim. Rządy Francji i Niemiec dla podtrzymania produkcji w swoich stoczniach (a więc i ratowania setek i tysięcy miejsc pracy) nie tylko opracowują nowe plany, ale przyśpieszają całe programy budowy okrętów. Nawet gdyby miało to grozić zwiększeniem deficytu budżetowego. Zapewniają produkcję, by w ten sposób zainwestować w przyszłość.

Nie potrafisz – odejdź

Prezes stoczni w Gdyni nie wie jeszcze – jak mówi – co stocznia będzie robić w przyszłym roku. Jak dotychczas nie zna żadnych planów resortu. Tymczasem stoczni potrzebny jest wieloletni plan działania i pewność, że MON będzie realizowało zamówienia w przyszłości. Powstaje pytanie, dlaczego w Polsce jest tak, jak jest?

Odpowiedź usłyszeliśmy od pracowników gdyńskiej stoczni. Bliska katastrofy sytuacja, w jakiej znajduje się ich zakład, wywołuje wśród wielu refleksje na temat rządów ostatnich lat. – Czy członkowie Solidarności, którzy wywalczyli tzw. wolną Polskę, zasiadający od 1989 r. po dziś w ławach rządowych nie powinni byli zakończyć swojej kariery na związkach zawodowych? – pytają robotnicy. – Co nas w końcu obchodzi, czy minister Klich radzi sobie z obowiązkami, czy nie? Czy minister finansów potrafi dzielić pieniądze, czy nie? Jeżeli spawacz nie potrafi spawać – zostaje zwolniony, a właściwie w ogóle nie przyjmuje się go do pracy – mówią.


Małgorzata Wójtowicz
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter