Polscy nurkowie mają ogromne problemy ze spenetrowaniem wraku kutra "WŁA-127", który zatonął w okolicach Bornholmu i leży 68 m pod powierzchnią morza.
Prowadzonej akcji poszukiwawczej ciał rybaków nie sprzyja także pogoda.
Do czwartku na przeszkodzie specjalistom z wysłanego na poszukiwania ORP "Lecha" stały "jedynie" problemy techniczne: wąskie włazy na "WŁA-127", zbyt duże rozmiary nurków i podwodnych pojazdów oraz osad zalegający na dnie. Na dodatek w połowie tygodnia zaczęła się psuć pogoda. Fale były na tyle silne, że zepchnęły polski okręt stojący na czterech kotwicach stabilizacyjnych.
- Musieliśmy się ponownie rozstawić, a ten skomplikowany zabieg zajmuje nieco cennego czasu - mówił nam w czwartek kpt. Grzegorz Łyko z Biura Prasowego Marynarki Wojennej.
Co gorsza, prognozy meteorologiczne nie wskazują, żeby w najbliższych dniach pogoda się poprawiła. Wiatr ma się jeszcze wzmóc. Wysokie fale uniemożliwią podwodne prace m.in. nurkom, którzy z okrętem połączeni są "pępowiną", czyli przewodami, pozwalającymi na oddychanie i komunikację.
W środę i w czwartek pod wodę zeszły dwie pary nurków. Dodatkowo przy wraku pracowały także bezzałogowe pojazdy Marynarki Wojennej. Cel był jeden: dostać się do wnęrza kutra, by odnaleźć ciała załogi. Na razie maszyny i ludzie weszli jedynie do sterówki.
- Nasi ludzie potwierdzili to, co wcześniej zarejestrowały pojazdy: zegar w sterówce wskazywał godz. 3.55 - relacjonuje kpt. Łyko. - Być może to potencjalna godzina zatonięcia, ale niewykluczone, że zegar np. dzień lub kilka dni wcześniej po prostu się zepsuł. Żadnej z hipotez nie możemy odrzucić.
Teraz marynarze koncentrują wysiłki na tym, by dotrzeć w głąb kutra. Być może właśnie tam uwięzone zostały ciała rybaków. Ale to trudny zabieg, bo przez wąskie włazy na pokładzie nie przejdą nurkowie w swoich olbrzymich kombinezonach. Kłopoty mają też podwodne pojazdy, dla których też jest ciasno, chociaż najmniejszy z nich ma zaledwie metr długości, 60 cm szerokości i 50 cm wysokości. - Zaryzykowaliśmy i próbowaliśmy mimo wszystko wpłynąć nim głębiej, ale się nie udało - mówi kpt. Łyko.
Nurkowie do środka zaglądają też m.in. przez bulaje i inne otwory w kutrze. Ekipa poszukiwawcza chce przez nie przede wszystkim wprowadzić światło, by rozświetlić mrok i umożliwić nurkom rozejrzenie się po pomieszczeniach lub wpuszczenie do wnętrza kamery. Nagrany film przeanalizują specjaliści na pokładzie "Lecha".
- Próbujemy wszelkich sposobów, zanim zaczniemy poszerzać włazy lub ciąć burty - tłumaczy kpt. Łyko. - Będziemy dalej próbować, jeśli tylko morze nam pozwoli.
Piotr Niemkiewicz{jathumbnail off}
Inne
Bałtyk: WŁA-127 broni dostępu do swego wnętrza
22 maja 2009 |
Źródło:
