Bezpieczeństwo

Jeszcze w tym roku ma zostać rozpisany przetarg na trzy okręty podwodne dla polskiej marynarki. Do tej pory ta część wojska była zaniedbywana, a niemal wszystkie okręty pochodzą sprzed 1989 r. Eksperci podkreślają, że Polska musi kupić takie okręty, które długo zachowają wartość bojową, także ofensywną. Istotne jest wyposażenie w pociski manewrujące.

– To są bardzo duże inwestycje, bo każda jednostka pływająca to wielki wydatek. Z tego powodu musi być to zaplanowane w długiej perspektywie czasowej oraz tak, żeby te okręty za 20 lat nie tylko pływały, lecz także żeby stanowiły wymierną wartość bojową: obronną, a może nawet ofensywną – przekonuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Michał Jach, były wojskowy, obecnie przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Wojska Polskiego i poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Obecnie polska Marynarka Wojenna dysponuje tylko kilkoma okrętami zwodowanymi po 1989 r. Najmłodszym jest okręt rakietowy ORP Grom, na którym banderę podniesiono w 1995 r. Okręty podwodne są jednak znacznie starsze – trzon floty stanowią cztery okręty typu Kobben zwodowane w latach 60., a pod polską banderą pływające od nieco ponad 10 lat. Piąty okręt podwodny, ORP Orzeł, został zwodowany w 1986 r.

Dlatego zakup nowych okrętów podwodnych to priorytet w ramach wieloletniego programu modernizacji sił zbrojnych. Jeszcze w tym roku MON chce rozpisać przetarg na trzy jednostki. Wartość zamówienia wyniesie ok. 7,5 mld zł.

– Polska, kupując te okręty, musi brać pod uwagę wyposażenie ich w pociski manewrujące. Okręty bez pocisków manewrujących mają wielokrotnie niższą wartość bojową i na to Polska nie może sobie pozwolić, żeby kupić za 7,5 mld zł okręty o obniżonej wartości bojowej i obronnej – uważa Jach. – Wyposażone w pociski manewrujące stają się dla naszego państwa bardzo istotnym elementem strategii odstraszania.

Pociski manewrujące, o których wspomina Jach, to rakiety o bardzo dużym zasięgu i dużej dokładności (mają zasięg ok. 1000 km i dokładność trafienia od 3 do 5 metrów). Jak wyjaśnia Jach, takie pociski poruszają się na niewielkiej wysokości i nie w linii prostej, co czyni je trudno wykrywalnymi i niemal niezniszczalnymi przez obronę.

Jach przekonuje, że takie pociski pozwalają na zwiększenie zdolności bojowej okrętów, bo z daleka umożliwiają trafienie w strategiczne cele. W przypadku konfliktu zbrojnego mogłyby np. uderzyć w sztab, strategiczne elementy infrastruktury (np. mosty) lub budynki rządowe wrogiego kraju.

Zdanie posła Jacha podzielają także inni eksperci i decydenci. O konieczności posiadania okrętów podwodnych wyposażonych w pociski manewrujące wypowiadali się także niedawno publicznie Stefan Niesiołowski, przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, oraz gen. dyw. dr Anatol Wojtan, I zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

– Trudno wyobrazić sobie, by Bałtyk stał się areną działań wojennych. Jednak ze względu na to, że jest morzem wewnętrznym, wokół którego brzegów jest umiejscowionych wiele państw, w tym nasz główny potencjalny przeciwnik, czyli Rosja, odgrywa on bardzo istotną rolę. Bałtyk jest miejscem, z którego można razić cele lądowe przy obecnej technice nawet bardzo daleko oddalone od brzegu. Jest też bardzo ważną drogą morską, przez którą jest transportowanych bardzo wiele towarów – tłumaczy Jach.

Równocześnie dodaje, że topografia dna Bałtyku ułatwia działania okrętów podwodnych. Mogą się one łatwo ukryć przy dnie, zwłaszcza te najnowocześniejsze, które mogą nie wynurzać się nawet przez 4 tygodnie. Dlatego nowe i dobrze wyposażone okręty podwodne nie tylko zwiększą potencjał bojowy polskiej marynarki, ale i będą istotnym czynnikiem odstraszającym.

Newseria

+7 systemy rakietowe
systemy rakietowe dalekiego zasięgu, tak precyzyjne jak piszą w tym tekście, wymagają doskonałych systemów nawigacyjnych. Czy takie też będziemy posiadali?
13 czerwiec 2014 : 09:01 harcerz | Zgłoś
+6 okrety podwodne
dobrze się dzieje , że nareszcie zaczęto myśleć o okrętach podwodnych. problem jest w tym kto ma je zbudować? w chwili obecnej stocznie polskie nie są przygotowane do takich budów. zależnie od technologii wymagane będą niemałe inwestycje w wybranej stoczni.dzisiaj w gre wchodzą : holding gdańskiej stoczni remontowej, i ewentualnie jedna ze stoczni egzotycznego państwowego holdingu marsjanskiego czyli stocznia NAUTA we współpracy ze stocznią marynarki wojennej.wszystko wskazuje , że tylko holding gdanskiej remontowej jest w stanie wykonać te zadanie bo w stoczni Nauta w Gdyni działalność ludzi z nadania marsjan doprowadziła do całkowitego paraliżu stoczni - tutaj zniszczono spółkę , która mogłaby wybudować kadłub okrętu czyli Konrem Nauta - ludzie , którzy kiedyś tam pracowali mieli odpowiednie przygotowanie i certyfikaty do wykonywania prac ( to oni mieli budować jedn,. kormoran), dzisiaj spółki nie ma za co odpowiadają : Piotr S., Andrzej Sz. Paweł MD i bezpośredni realizatorzy likwidacji spółki : Stanisław F. Krzysztof. G. i Wojciech S.Natomiast spółki, które mogłyby uczestniczyć w pracach wyposażeniowych m.in. Motor Nauta, Nauta Stal, Hydro Nauta, Drew Nauta - borykaja się z poważnymi problemami.
Budowa okretu podwodnego trwać będzie ok. 5-7 lat jak z tego wynika, że tylko holding gdanskiej remontowej może podołać temu zadaniu.
14 czerwiec 2014 : 04:28 nie chce być koniem | Zgłoś
+8 Tylko zakup
Budowa takich okrętów w polskich stoczniach, to wyrzucenie pieniędzy w błoto! Patrz historia budowy Gawrona.Jeżeli te okręty mają wejść do służby w XXIw., to trzeba je zamówić w wyspecjalizowanej stoczni np niemieckiej, lub francuskiej. Inwestowanie, w celu dostosowania polskiej stoczni do sprostania wymogom budowy okrętów podwodnych, to poroniony pomysł.
14 czerwiec 2014 : 10:42 Brutal | Zgłoś
+3 okrety podwodne
a może zlecić budowę w Holandii jak kiedyś , przed wojną "Orła" budowali ?
16 czerwiec 2014 : 05:05 90 | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0048 4.0858
EUR 4.2823 4.3689
CHF 4.3852 4.4738
GBP 4.9827 5.0833

Newsletter