Inne

Po przypłynięciu na miejsce statek staje na chwilę. Z pokładu roboczego znajdującego się na rufie spuszczony zostaje do wody sonar i magnetometr. Zaczyna się badanie. Przez kolejnych kilka godzin Imor piętnaście razy przepłynie w rejonie zalegania wraku Stuttgarta. Po każdym takim przejściu powstają, zapisane w komputerze, tzw. profile sonarowe, z których utworzona zostanie mozaika pokazująca, co się znajduje na dnie. W sumie zbadany zostaje w ten sposób obszar o wielkości 1200 na 600 metrów. Teraz dopiero w pełni można docenić manewrowość Imora.

Pływanie po Zatoce Puckiej, z holowanym zestawem pomiarowym za rufą nie jest sprawą prostą. Kapitan Dziubich najpierw, a potem Jerzy Bogdanowicz nieustannie muszą czuwać, aby nie zaczepić o sieci rybackie gęsto ustawione na tym akwenie. W sterówce cały czas trwała wymiana informacji pomiędzy kierującym statkiem a siedzącymi przed ekranami komputerów hydrografami: Wojciechem Koniecznym i Wiktorem Szyłejko. Niezrozumienie kosztować ich może utratę któregoś z holowanych urządzeń. A to oznacza utopienie w morzu kilkuset tysięcy złotych. Konieczny i Szyłejko próbują nam wyjaśnić techniczne zawiłości prowadzonego badania. Ze swojego miejsca w sterówce mogą kierować urządzeniami znajdującymi się w wodzie. A te przekazują dane, które oglądać można na bieżąco na monitorach.

Dla laika to tylko różnokolorowe wykresy, dla doświadczonego hydrografa zaś wierny obraz ukształtowania dna morskiego (obraz z sonaru) i jego pola magnetycznego (obraz z magnetometru).

- To co teraz robimy przypomina trochę badanie USG, zarówno co do techniki jak i powstającego obrazu - wyjaśnia Konieczny, jak się przy okazji dowiadujemy, jeden z odkrywców wraku niemieckiego lotniskowca z czasów drugiej wojny światowej Graf Zeppelin. - Kiedy laik będzie widział na zdjęciu tylko czarno białe plamki, lekarz zobaczy rozwijające się dziecko.

Co więc wynika z badania? Aby się tego dowiedzieć trzeba dane skopiować i przekazać do Instytutu Morskiego w Gdańsku do dokładnej analizy. Na pierwszy rzut oka można tylko powiedzieć, że dno dookoła wraku jest płaskie i piaszczyste, obok nie ma innych obiektów, a liczne ciemne plamy wokół szczątków niemieckiego statku szpitalnego świadczyć mogą o zalegającej na dnie grubej warstwie paliwa.

- To nie jest ostatnie wyjście Imora w ten rejon - deklaruje Benedykt Hac. - W miarę naszych możliwości będziemy nadal obserwować wrak Stuttgarta. A to czego się o nim dowiemy, przekazywać będziemy opinii publicznej.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Falba

 

 

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0102 4.0912
EUR 4.2861 4.3727
CHF 4.3926 4.4814
GBP 5.0098 5.111

Newsletter