Zamieszanie wokół konkursu na szefa Instytutu Morskiego w Gdańsku

Od miesiąca Instytut Morski w Gdańsku powinien mieć dyrektora, ale go nie ma. 29 czerwca konkurs na to stanowisko wygrał Krzysztof Ossowski. Konkurs ogłosił minister infrastruktury, któremu IM podlega.

- Spośród czterech kandydatów tylko ja zdobyłem wymaganą liczbę punktów - mówi Ossowski. - W ocenie komisji uzyskałem 75 proc., przy wymaganym progu 65 proc. Pozostali kandydaci nie przekroczyli 50 proc.

Zgodnie z rozporządzeniem ministra ds. nauki w sprawie wyłaniania dyrektorów jednostek badawczo rozwojowych, wynik konkursu powinien być niezwłocznie podany do publicznej wiadomości. Z tajemniczych przyczyn wyniki konkursu do tej pory nie zostały jednak oficjalnie ogłoszone, a więc formalnie nie jest on rozstrzygnięty. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że powodem są naciski urzędników resortu infrastruktury, którzy chcą rekomendować ministrowi infrastruktury unieważnienie rozstrzygniętego zgodnie z obowiązującymi przepisami konkursu, aby stanowisko dyrektora obsadzić "swoim człowiekiem".

Za Ossowskim murem stanęła załoga instytutu.
- Dochodzą do nas (...) niepokojące sygnały o niezadowoleniu w "pewnych kręgach" z wyników konkursu i próbach jego unieważnienia (tylko jeden kandydat - Krzysztof Ossowski spełnił warunki, wymagane do pełnienia funkcji dyrektora, a "miał wygrać ktoś inny") - czytamy w liście pracowników instytutu, który niebawem trafi na biurko ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.

Pracownicy chcą aby minister wyjaśnił sprawę i oczekują powołania Ossowskiego na stanowisko. Obecnie pełni on tymczasowo funkcję kierownika. Nie jest jednak wpisany do Krajowego Rejestru Sądowego, co rodzi problemy w kontaktach instytutu z kontrahentami.

Ossowski zarządzał już instytutem przez pięć lat, od 2004 r.
- Kiedy zaczynałem instytut miał 3 mln zł długów i groziła mu likwidacja - twierdzi. - Długi zostały spłacone, zakończona została budowa statku badawczego "Imor", jedynego takiego w kraju. Instytut zarabia na siebie, roczne obroty wzrosły z 8 do 16 mln zł. Finansuje się sam nie otrzymując od ministerstwa infrastruktury, żadnych dotacji.

O wyjaśnienie zamieszania wokół konkursu zwróciliśmy się do ministerstwa infrastruktury. Wczoraj nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Jacek Klein{jathumbnail off}