
Andrzej Jaworski
Fot. Dominik Sadowski / AG
Jaworski został posłem trzy tygodnie temu na miejsce Tadeusza Cymańskiego, który odszedł do Parlamentu Europejskiego. Przy okazji Jaworski musiał ujawnić swoje dochody z tego roku. W oświadczeniu napisał m.in., że otrzymał od stoczni 17 tys. zł.
- Kwotę tę wygrałem w sądzie - mówi poseł. - Wystąpiłem na drogę sądową przeciwko stoczni, aby wypłacono mi ok. 50 tys. zł za to, że nie otrzymałem całych premii za lata 2008 i 2009 oraz za niewłaściwe rozwiązanie ze mną umowy o pracę. Sprawę wygrałem, ale stocznia się odwołała, niemniej sąd nakazał natychmiastowe wypłacenie mi tych 17 tysięcy. Możliwe, że spółka będzie musiała zapłacić mi jeszcze dwukrotnie więcej.
Jak się dowiedzieliśmy, Jaworski chciał, aby przywrócono go do pracy. Gdy był radnym wojewódzkim, stracił bowiem posadę bez wymaganej w takich wypadkach zgody sejmiku.
- Są ludzie, którym ciężko się oderwać od stanowisk dających wysokie wynagrodzenia. Stąd też biorą się takie pozwy - ocenia Jerzy Borowczak (PO), były lider stoczniowej "Solidarności".
Kolejna intrygująca pozycja w oświadczeniu majątkowym nowego posła PiS opiewa na 5705 zł za umowę-zlecenie z Fundacją Stoczni Gdańskiej. Fundację powołał do życia Jaworski, gdy był prezesem stoczni we współpracy z zakładową "Solidarnością". W sądzie sprawdziliśmy dokumenty fundacji. Datowane są na 1 lutego 2008 r., a więc na nieco ponad miesiąc przed odwołaniem Jaworskiego ze stanowiska prezesa stoczni. W radzie fundatorów znaleźli się liderzy stoczniowej "S" Roman Gałęzewski i Karol Guzikiewicz. Fundusz założycielski wyniósł 2 tys. zł, zaś cel działalności to promocja stoczni i udzielanie pomocy pracownikom.
Jaworski został prezesem fundacji, ale podkreślał, że będzie pracował społecznie. Nawet teraz w sejmowym rejestrze korzyści napisał, iż to działalność "non profit". Dlaczego więc wziął pieniądze? - Przygotowałem opracowanie, jak pozyskać środki dla fundacji. Dzięki niemu udało się zdobyć wielokrotnie wyższą kwotę niż wyniosło moje wynagrodzenie - wyjaśnia.
Co na to liderzy szefowie stoczniowej "S"? W poniedziałek mieli mało czasu na komentarz, bo przygotowywali protest przeciwko zapowiedzi zwolnienia z pracy 400 stoczniowców. - Nie znam szczegółów sprawy wynagrodzenia - zastrzega Karol Guzikiewicz. - Ale sponsor się znalazł i był to SKOK. Dzięki temu zrobiliśmy piknik majowy dla pracowników i dopłaciliśmy do wypoczynku dzieci.
Odwołany w marcu 2008 r. z funkcji prezesa Stoczni Gdańsk Andrzej Jaworski (PiS) otrzymał od spółki w ub. r. 333 tys. zł.
W 2007 r. w telewizyjnej reklamówce Platformy Obywatelskiej wykorzystano zarobki Jaworskiego sięgające 31 tys. zł miesięcznie. Platforma pokazała go jako osobę, która czerpie profity z rządów PiS.
Andrzej Jaworski jest z wykształcenia etnologiem. Karierę zawodową zaczynał pod koniec lat 90. w Urzędzie Marszałkowskim jako asystent wicemarszałka Jacka Kurskiego. Gdy w 2002 r. Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy, Jaworski znalazł się wśród działaczy PiS ściągniętych do stolicy. Kierował tam komunalnym Przedsiębiorstwem Gospodarki Maszynami Budownictwa. Pół roku po wygranych przez PiS wyborach w 2005 r. został prezesem stoczni.
Krzysztof Katka{jathumbnail off}