Inne

- A może w tym wcześniejszym okresie firma była po prostu dramatycznie źle zarządzana? I kadra menadżerska rodem z PRL zwyczajnie sobie nie potrafiła w nowych warunkach poradzić. 

- W tym najwcześniejszym, po transformacji ustrojowej, okresie, do czasu wprowadzenia w PLO zarządu komisarycznego, nawet najlepsza kadra menedżerska niewiele by zdziałała. W PLO, podobnie zresztą jak w wielu innych przedsiębiorstwach państwowych, obowiązywała wtedy dwuwładza. Wszystkie ważniejsze decyzje były podejmowane przez dwa ośrodki: radę pracowniczą zdominowaną przez działaczy związkowych oraz dyrektora naczelnego. I często miały one, w wielu zasadniczych dla dalszej egzystencji przedsiębiorstwa kwestiach, diametralnie różne stanowiska. Przywołany wcześniej powód rezygnacji dyrektora Misiejuka, nie był jedynym przykładem takich różnic. W książce podaję ich więcej. Pamiętam, że na którymś z posiedzeń, rada podjęła uchwałę, że dyrektor naczelny mógł samodzielnie podejmować decyzję tylko do określonej, już nie pamiętam jakiej, ale szokująco niskiej jak na przedsiębiorstwo armatorskie kwoty. W podobny zresztą sposób został ubezwłasnowolniony, tym razem przez Ministerstwo Skarbu Państwa, ostatni zarządca komisaryczny PLO Mirosław Hapko, któremu zabroniono podejmować decyzji w sprawach, których wartość przekraczała 50 tys. już nie pamiętam - złotych czy dolarów. Był to jeden z głównych powodów jego rezygnacji z tej funkcji. Między dyrektorem naczelnym, którym wtedy był Henryk Dąbrowski, a samorządem gospodarczym nie było natomiast różnicy zdań w fundamentalnej dla dalszej egzystencji PLO sprawie, czyli jego prywatyzacji. Opinia, że państwo jest złym właścicielem przedsiębiorstwa, że bardzo mało robi, by mogło ono dalej istnieć, była wtedy powszechna, zarówno wśród załogi i samorządu pracowniczego, jak i kadry menedżerskiej. Z wnioskiem do Ministerstwa Transportu i Gospodarki Morskiej o przekształcenie PLO w jednoosobową spółkę państwa, dyrektor naczelny, mający w tej sprawie pozytywną opinię samorządu pracowniczego, wystąpił w końcu 1991 r. Wniosek pozytywnie rozpatrzono dopiero... 1 lipca 1999 r., kiedy PLO i większość stworzonych na bazie ich kapitału spółek, były w stanie agonalnym. Co się tyczy kadry menedżerskiej PLO, nie oceniałbym jej źle. Była to najlepsza kadra jaką były w stanie wykształcić i przekazać żegludze polskie uczelnie, z Uniwersytetem Gdańskim i Wyższymi Szkołami Morskimi w Gdyni i Szczecinie na czele. Byli dumni, pracując u jednego z największych wówczas światowych armatorów specjalizujących się w przewozach liniowych, który w latach 80. i na początku lat 90. był szóstym pod względem przewozów kontenerowych armatorem w Europie i 20. w świecie. Przypominam, że PLO jeszcze w latach 80. miały 60 własnych przedstawicielstw i spółek, praktycznie we wszystkich ważniejszych portach świata, co - moim zdaniem - miało również negatywny wpływ na stabilizację i tym samym jakość kadry zarządzającej w centrali i zakładach tego przedsiębiorstwa. Większość kadry, najczęściej za dobrą, efektywną pracę w kraju, niejako w nagrodę wysyłana była na kilka lat na placówki PLO za granicą, gdzie warunki pracy i płacy były wielokrotnie korzystniejsze. Dodam, że mnie to szczęście, mimo 30 lat przepracowanych w PLO, nigdy nie spotkało. W nowych warunkach kadra menedżerska radziła sobie różnie. Przyczyny braku pozytywnych efektów ich działalności szczegółowo opisuję na kilkudziesięciu stronach w mojej książce. Były jednak wyjątki, które nawet w tych trudnych warunkach zdołały uzyskać sukces. Myślę tutaj przede wszystkim o Włodzimierzu Matuszewskim – twórcy, a potem długoletnim prezesie wyłonionej ze szczecińskiego zakładu PLO spółki Euroafrica oraz wspomnianym już Andrzeju Osiecimskim, jednym z twórców i pierwszym prezesie wyłonionej z serwisu linii śródziemnomorskich spółce POL-Levant. Obie spółki działają do dnia dzisiejszego.

- Ale inne polskie firmy żeglugowe, np. PŻM czy Chipolbrok, jakoś sobie poradziły. 

- Jestem pełen uznania dla obu armatorów, że nie tylko przetrwali ten trudny okres, ale pokonali go w niezłym stylu i nadal są w formie. Flocie PŻM, w ucieczce z ogarniętych kryzysem portów polskich pomogła specyfika uprawianej przez tego armatora żeglugi trampowej oraz zupełnie inny profil eksploatowanych statków, niż miały PLO. Do dramatycznej sytuacji wywołanej tzw. kryzysem azjatyckim w 1998 i 1999 r., PŻM odnalazł się w regularnych rejsach. Najwyższy mój podziw budzi postawa w tym trudnym okresie załogi, rady pracowniczej, związków zawodowych, a także skuteczność rządzącego dyktatorską ręką dyrektora naczelnego Pawła Brzezickiego. Potrafił on, idealnie współpracując z radą pracowniczą, wymusić na załodze zgodę na kilkumiesięczne opóźnienia w wypłatach pensji, oraz konsekwentnie, przez wiele miesięcy, realizować program naprawczy przedsiębiorstwa, który jak wiadomo, spełnił pokładane w nim nadzieje. Dodam na marginesie, że w tym samym okresie w PLO pensje były wypłacane terminowo. Również załodze, a zwłaszcza kadrze menedżerskiej swój los zawdzięcza Chipolbrok. Firmie bezpośrednio po okresie transformacji ustrojowej również groził upadek. I gdyby jego menedżerowie z ogromną determinacją szybko nie dokonali wielu zmian racjonalizujących, przedsiębiorstwa pewnie by nie było. Widząc pozytywne efekty tych działań, do pomocy włączył się również rząd chiński, częściowo obejmując Chipolbrok systemem podobnych przywilejów, z jakich w Chinach korzysta np. wspomniany już państwowy armator COSCO.

- Niektórzy twierdzą, że upadek PLO to był jeden wielki przekręt. Co pan na to?

- Zupełnie się z taką opinią nie zgadzam. Uważam, że był to splot bardzo wielu czynników, a na najważniejsze z nich PLO nie miały wpływu. Były to dekoniunktura na rynku żeglugowym, dramatyczny spadek ładunków phz na wszystkich bez wyjątku liniach oceanicznych oraz brak aktywnej polityki państwa w stosunku do narodowej żeglugi. Oczywiście nie brakowało również błędów w zarządzaniu tym państwowym molochem. Kilkanaście, moim zdaniem najważniejszych, wymieniłem w swojej książce.

- To co się działo w PLO było przedmiotem badania zarówno prokuratury, jak i Najwyższej Izby Kontroli. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa, choć NIK wysunął szereg zarzutów. Tymczasem 400 milionów dolarów pochodzących ze sprzedaży majątku gdzieś wyparowało. Wie pan gdzie? 

- Wiem. Zostały przejedzone przez nieefektywną, nie tworzącą żadnej wartości dodatkowej część załogi. Monstrualnie duża, dwukrotnie przekraczająca potrzeby, wynikające chociażby ze stanu liczebnego floty, nadwyżka w zatrudnieniu, do stanu pożądanego doprowadzono dopiero w 1996 r. Poza tym, trwała dekoniunktura i ten wielki majątek, jakim dysponowały PLO, sprzedawany był wręcz za kwoty dwu, a nawet trzykrotnie niższe od tych, za które kilka lat wcześniej był kupowany. PLO musiało wyprzedawać statki i kontenery, żeby mieć na bieżące wydatki: płace, paliwo i przede wszystkim rosnące długi.

- Z dokumentów IPN-u wynika, że PLO była firmą wyjątkowo mocno „naszpikowaną” agentami bezpieki. Może te pieniądze trafiły na konta ich mocodawców? 

- Nie ma na to żadnych dowodów. Uważam, że to niemożliwe. Nie pozwoliliby na to m.in. szeregowi pracownicy służb finansowych, wśród których chyba większość należała do Solidarności, natychmiast podnieśliby alarm. 

- A pańskim zdaniem firma musiała upaść? 

- Na pewno było wiele szans, by proces kurczenia się PLO opóźnić, by nie przebiegał on tak szybko. Dość powszechna jest opinia, że można było go nawet zatrzymać, gdyby kierownictwo PLO wcześniej zdecydowało się wycofać ze swojej sztandarowej linii północnego Atlantyku, dla której obsługi wybudowano we Francji czter, jak na tamte czasy bardzo nowoczesne, kontenerowce con-ro typu Tadeusz Kościuszko. Statki te weszły do eksploatacji w najgorszym z możliwych okresów, w latach 1981-82, kiedy na szlaku panowała dekoniunktura, a polskie kontenerowce i przewożone nimi ładunki dodatkowo były bojkotowane w portach USA, Kanady i Europy zachodniej, z powodu wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Zamiast więc zarabiać miliony dolarów, przynosiły od początku milionowe straty. W następnych latach było różnie, ale generalnie znacznie gorzej niż oczekiwano. W 1993 r. zdecydowano się te statki sprzedać, a olbrzymią liczbę kontenerów akwirowanych na nie w całej Europie, USA i Kanadzie przez PLO, przewozić na statkach MSC i ACL wykupując na nich, pod przewóz tych ładunków, określoną przestrzeń ładunkową (tzw. sloty). Niestety, zmiana ta zamiast poprawić sytuację ekonomiczną linii, jeszcze ją pogorszyła i pogarszała bardziej z każdym rokiem. Należy podkreślić, że w 1994 r. dwa sztandarowe serwisy: północno-amerykański i dalekowschodni, oba działające na zasadzie wykupywania na statkach innych armatorów slotów pod akwirowane przez PLO kontenery, partycypowały w ok. 75 proc. wpływów całej grupy PLO oraz w 95 proc. jej deficytu. Kilkakrotnie linie północno-amerykańską próbowano zamknąć, ale z wyliczeń wychodziło, że jej likwidacja kosztować będzie PLO od 30 do 50 mln USD, których PLO nie miały, więc dalej czekano na poprawę koniunktury i lepsze stawki za przewóz kontenerów. I rzeczywiście, koniunktura się poprawiła, ale rok po bankructwie spółek POL-Atlantic i POLCONTAINER, których upadek wywołał efekt domina w postaci upadłości innych spółek Grupy PLO. Na placu boju pozostała tylko spółka matka, czyli PLO SA i jej spółka córka POL-Levant, ale również mocno osłabione. Euroafrica w międzyczasie usamodzielniła się.

+21 Prawdziwy scenariusz
PLO jest jednym z wielu przykladow jak wschodnio-europejskie floty kupowali za bezcen fachowcy "wolnego rynku". Schemat byl ten sam - Grek lub Wloch przylatuje do dyrekcji z walizka pieniedzy, rozglada sie w decydentach i kupuje jednego lub wiecej, potem czarteruje z PLO statki na dziwnych warunkach. Statki wpadaja w dlugi, bo maja, przestoje awarie z braku zaopatrzenia po czym czarterujacy w ramach zadluzenia PLO licytuje statki i kupuje za bezcen, zalogi ida za statkiem bo nie ma juz dla nich pracy w PLO. Tak bylo w Rosju, Ukrainie, Bulgarii i Rumuni. Zorganizowana akcja gangsterow-biznesmenow z zachodu. PLO sprzedali nasi chciwi dyrektorzy-szczury, ktorzy nie potrafili zainwestowac kasy w nowy tonaz kontenerowy a byli lasi na latwe pieniadze w walizce lub nawet wczasy na Kanarach "za darmo". Zwiazki tez powinny sie wstydzic widzac co sie dzieje walczyly o miejsca pracy w biurach zamiast dbac o dochodowosc firmy i podtrzymanie gesti ladunkowej. Dzieki temy trzyma sie nadal PZM. Tacy jestesmy Polacy - dalismy sie zrobic jak przedszkolaki rekinom shippingu. Od tamtej pory wszystko co mamy w naszym kraju to nasza robota - kto jest dumny?!
28 marzec 2013 : 14:04 Guest | Zgłoś
+19 Panie Drzemczewski...
Troche przyzwoitosci i nie opowiadaj pan bzdur. Wszyscy, ktorzy wowczas pracowali wiedza, ze PLO zostalo rozkradzione, przepuszczone, rozgrabione. Pisze pan o przeroscie zatrudnienia wsrod zalog ale jakos milczy pan, ze mieliscie na poczatku lat 90 kadry na statkach za grosze w porownaniu do armatorow na wolnym rynku. A te kilka tysiecy osob w biurach, pzredstawiciele na placowkach, ktorzy podbierali ladunki i sprzedawali grekom to co...
28 marzec 2013 : 16:40 Guest | Zgłoś
+17 Dawno temu w PLO
Jeden ze starszych kolegów podsumował sytuację w PLO chyba najkrocej : firma opanowana przez układy rodzinno-towarzyskie. I można sądzić, że mówiąc wprost rozkradanie firmy w czasie zmiany ustroju przez ludzi z układu spowodowało jej zniknięcie.
Drugi aspekt, to zaangażowanie w przewóz broni , z pewnoscią i interes dochodowy, który się skończył po przemianie systemu.
Sytuacja wsród załóg pływających to osobna sprawa, jednak trudno na poziomie eksploatacji zachwiać przedsiębiorstwem. Zresztą po to jest zarząd, żeby zmieniać struktury zatrudnienia, jeżeli sytuacja tego wymaga.
Zarząd nie widząc możliwosci walki o pozycję na rynku i nawet chyba nie próbując, wolał sie uwłaszczyć na tym co się dało z majątku firmy.
Zresztą sytuacja taka miała miejsce w niejednej spółce skarbu państwa.
Problem w spółkach skarbu państwa był i jest na poziomie zarządu.
28 marzec 2013 : 19:23 Guest | Zgłoś
+4 za mlody by wiedziec lub pamietac
to PLO jeszcze istnieje??? nasluchalem sie tylko morskich opowiesci od moich polskich ex PLo kapitanow jak to tam pieknie w PLO bywalo i wszyscy mowili ze PLO rozkradli ale co sie na prawde stalo nikt nie mowil, w szczegoly sie nie wdawal a i kazdy wspominal jak to sie na ''biznesie '' dorobil , domy z a to pobudowali i takie tam... morskie opowiesci dziwnej tresci.
a ktos wie jakie to dwa statki do dzis ma PLO ??? bo to ciekawostka
27 sierpień 2013 : 00:57 Guest | Zgłoś
-1 za mlody by wiedziec lub pamietac
to PLO jeszcze istnieje??? nasluchalem sie tylko morskich opowiesci od moich polskich ex PLo kapitanow jak to tam pieknie w PLO bywalo i wszyscy mowili ze PLO rozkradli ale co sie na prawde stalo nikt nie mowil, w szczegoly sie nie wdawal a i kazdy wspominal jak to sie na ''biznesie '' dorobil , domy z a to pobudowali i takie tam... morskie opowiesci dziwnej tresci.
a ktos wie jakie to dwa statki do dzis ma PLO ??? bo to ciekawostka
27 sierpień 2013 : 00:57 Guest | Zgłoś
+6 Treść Pytań
W Polskich LIniach Ocanicznych pracowałem przez 35 lat i napewno gdyby nie zmiany polityczne w kraju a co z tym idzie budowanie kapitału-mam na myśli kapitał prywatny dopracował bym do emerytury.Co jest dziś marzeniem każdej młodego Polaka-mieć stałą pracę,która daje stabilizację życiową i jest podstawą tworzenia i rozwoju i zakładania rodziny.
Zmiany na złe odczułem na własnej skórze i mimo sygnalizowania że zmierzamy w złym kierunku nie odniosły żadnych skutków.Obojętność decydentów,państwa,rządów odnośnie polskie gospodarki morskiej jest zastraszająca do dnia dzisiejszego.Mamy szeroki dostęp do morza a porty i nabrzeża sprzedano w zagraniczne ręce.
Obojętność wręcz niechęć uratowania tak ogromnego armatora i polskości znanej w każdym zakątku świata spowodował,że zrezygnowałem z członkostwa w 'Solidarności".
Trudno tu opisać w skrócie upadek polskiej gospodarki morskiej bo jest to temat niewyorażalnie ogromny.
30 grudzień 2013 : 13:20 Guest | Zgłoś
+7 Treść pytań
Niegospodarność wręcz "rozkradanie" przedsiębiorstwa była w latach upadku PLO czymś tak demoralizująco niszczącym dorobek powojennego pokolenia,że kiedym o tym pomyślę,tom poprostu serce mi ściska,gdyż PLO było dla mnie nie tylko miejscem pracy ale troskliwą matką i chlubą Polski.Bandera Polska i logo Polskich Linii Oceanicznych wznosiło Polskę na podjum chwały jako najwspanialszy ambasador Polski w świecie.
Dziś kiedy są tendencje do oczarniania polskiej gospodarki z lat Polski Rzeczpospolitej Ludowej ,kiedy nie liczy się robotnik,kiedy państwo nie chroni robotnika,kiedy zatrudnia się robotnika na umowy śmieciowe,kiedy kwitnie zatrudnianie na czarno,kiedy cena pracy spada poniżej 3 zł.za godzinę pracy,kiedy kolejne rządy nie interesują się gospodarką morską czasy polskiej potęgi morskiej nigdy się nie powtórzą.
Bezrobocie "morskie" dostrczyło kadr morskich armatorom za granicą wykształconych za społeczne pieniądze w polskich uczelniach morskich.które do dziś instnieją mimo braku polskich armatorów i statków.
30 grudzień 2013 : 13:21 Guest | Zgłoś
+6 Treść pytań
Na koniec ...Polskie Linie Oceaniczne są namacalnym dowodem na to,że społeczno-państwowe przedsiębiorstwo ma rację bytu i zaspakaja potrzeby całego społeczeństwa na grupy ludzi-biznesmenów,którzy widzą własną kieszeń a nie interes społeczny.Dowodem tego niech będą co jakiś czas wybuchające skandale korupcyjne prywatnego interesu powiązanego z interesem państwowym czyli skarbu państwa.
W polsce z dnia na dzień powstał kapitalizm bez kapitału i to jest nas Polaków nawiększy błąd historyczny powodujący nieograniczoną korupcję i ogromne zadłużenie państwa oraz wyprzedaż poskiej gospodarki,bogactw naturalnych oraz powstanie taniej siły roboczej na wzór krajów tzw. trzecich.
Jest mi przykro,że wykształceni Polacy są bez pracy a większość z nich opuściła nasz kraj.
Może,kiedyś napiszę książkę aby Polacy mieli rzeczywisty obraz Polski z minionych lat obraz namalowany doświadczeniem Polaków z tamtych lat aby poznali prawdę nakreśloną autentycznymi przeżyciami,doświadczeniami a nie propagandą z za biurka młodych Polaków teoretyków często nie szanujących doświadczenia własnych rodziców,czy dziadków którzy określają tamte lata jednym słowem "Komunizm" bojąc się słowa Polska Rzeczpospolita Ludowa.
30 grudzień 2013 : 13:22 Guest | Zgłoś
+8 Treść pytań
Trudno nie zauważyć,że treść pytań wyrażnie nakreśla i obrazuje mentalność i znajomość gospodarki morskiej w Polsce ostatnich lat,oraz przyczyny upadku tak potężnego armatora w sumie nie tylko Polskich Linii Oceanicznych.
Upadek polskiej gospodraki,jej przyczyny i cel jest taki sam jak dla całej polskiej gospodarki.Obniżyć wartość lub doprowadzić do upadku polskiej gospodarki aby można było ją sprzedać za grosze obcemu kapitałowi,obcemu bo jak wiadomo w Polsce powstał kapitalizm bez kapitału.
Jaki popełniliśmy błąd i jaki popełniamy okaże się rok 2016 kiedy polską ziemię będzie mógł kupić każdy tylko nie Polak.Dlaczego nie Polak? Bo Polaka nie będzie na to stąć choć będzie miał prawo polską ziemię kupić.No cóż wielu uważa,że zmierzamy w dobrym kierunku,ale czy jest to prawdą?
30 grudzień 2013 : 13:30 Guest | Zgłoś
+5 Przykro czytać
Po lekturze tego wywiadu nie dziwie się, że PLO upadło!!
Pan Jerzy Drzemczewski z taką wiedzą i przemyśleniami mógł robić karierę tylko w czasach PRL!!
Przez takich właśnie "ekonomistów" i znawców tematyki morskiej rodem z PRL PLO już nie istnieje.
Takie konkluzje jak - "musiało upaść; takie były czasy; rynek się zmieniał " - świadczą o autorze.
A teoria jakoby wszystkiemu była winna załoga, która w trudnych czasach nie chciała zrezygnować ze swoich wypłat - to szczyt takiej głupoty o której nawet nie warto mówić. No i te straszne związki zawodowe, które na nic nie chciały się zgadzać - skoro tak było to w jaki sposób udało się sprzedać te 100 statków??
Prawda jest taka, że w czasach przemian każdy kto mógł w PLO dorobić się szybko i bezboleśnie - robił to!! Dlatego wiele osób nagle zaczęło stawiać sobie domy, zakładać firmy i kupować po kilka aut.
Najlepszym świadectwem są komentarze pod tym wywiadem.
23 luty 2018 : 09:20 Dziecko PLO | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0044 4.0852
EUR 4.285 4.3716
CHF 4.3754 4.4638
GBP 4.995 5.096

Newsletter