Inne

- Czy ów drugi dok suchy w Gdyni był projektem polskim czy szwedzkim?

- Wspólnym. Ogłosiliśmy przetarg, w którym wystartowało kilka firm. Wszystkie właściwie doszły do wniosku, że dok w Gdyni nie powinien być dokiem grawitacyjnym, ciężkim, lecz drenażowym, czyli ze zredukowanym oddziaływaniem wyporu. A myśmy nie mieli z takimi dokami żadnego doświadczenia. W Stanach Zjednoczonych widziałem wprawdzie taki dok, ale tam warunki eksploatacji były inne, niemożliwe do zastosowania u nas. Trzeba było szukać zmodyfikowanego rozwiązania. Znaleźliśmy takie. Tak czy inaczej, do mnie należało sprawdzenie każdego szczegółu naszego wspólnego rozwiązania i końcowe zatwierdzenie do realizacji. Można powiedzieć, że zostałem głównym projektantem tego doku. Ostatecznie wzorem dla mnie był dok suchy drenażowy w Malmö.

- Oba suche doki w Gdyni to pierwsze z serii pańskich projektów i konstrukcji. Później było wiele innych…

- Tak. Muszę jednak wyjaśnić, że po zakończeniu budowy doku suchego w Gdyni, moje prace związane z konstrukcjami stoczniowymi i portowymi polegały głównie na konsultacjach, tak w okresie projektowania, jak i wykonawstwa poszczególnych budowli. Do tej grupy budowli należały lub należą port jachtowy w Sopocie, falochron w Gdyni, falochrony w Kołobrzegu, Terminal Kontenerowy w Gdańsku, Port LNG w Świnoujściu, Tunel pod Martwą Wisłą w Gdańsku i inne. Tak jak wspomniałem, przy ich realizacji nie siedzę przy desce i nie projektuję. Moim zadaniem jest udzielanie pomocy tym, którzy jej potrzebują. Na razie nikomu nie odmówiłem. Jestem też na przykład konsultantem w sprawach posadowienia  stadionu w Gdańsku.

- Wracając do doków - wiele z nich nie spełnia już swojej funkcji, adaptowane są na przykład na jachtową marinę. Nie żal panu, że pańskie konstrukcje nie służą do tego, do czego były przeznaczone? Te w Gdyni, wybudowane przez pana, wykorzystywane są obecnie głównie do remontów…

- No cóż, taka jest kolej rzeczy. Choć niedawno podpisałem się pod projektem bramy dokowej dla gdyńskiej stoczni, gdzie Stocznia Crist ma zamiar podzielić dok i budować systemem przesuwania, jak to kiedyś planowaliśmy. Czyli zaczyna się coś dziać…

- Jakie były najciekawsze inwestycje zagraniczne, w których pan profesor brał udział?

- Byłem ekspertem ONZ i z ramienia tej organizacji zajmowałem się budownictwem morskim poza granicami naszego kraju. Projektowałem i realizowałem stocznię budującą łodzie rybackie na Seszelach: strasznie gorąco! Z kolei Turcja była przedmiotem moich bardzo długich działań w zakresie budowy stoczni w Pendik, którą Polska miała budować. Tam mieliśmy do czynienia z trzęsieniem ziemi oraz problemem doku suchego, który bardzo wadliwie zaprojektowali Japończycy. Turcy nie mogli czekać z inwestycją, więc ja w ciągu kilku dni zaprojektowałem im pochylnię, oni ją wybudowali i do dzisiejszego dnia budują tam statki. W Istambule nadzorowałem projektowanie i budowę trzech doków, które realizowane były niespotykanymi u nas metodami: ściany budowane były w postaci wielkośrednicowych pali, zabetonowanych w środku – bardzo ciekawe rozwiązania. W Iranie konsultowałem dok suchy dla statków o nośności 300 000 DWT, co było o tyle trudne, że warunki posadowienia wyznaczała popękana skała. Kuba, Indonezja, Jugosławia…

- Wiemy, że pan profesor zajmował się tematem: czy ludzkość w przyszłości przeniesie się w głębiny wodne i czy w tym można upatrywać szansy dla przemysłu stoczniowego?

- Gdy dawno temu tworzyliśmy pojęcie oceanotechniki, napisałem skrypt na temat zabezpieczenia przyszłości dla ludzkości w morzu. Udowodniłem tam, że jeżeli ludzkość liczyć będzie, powiedzmy 15 miliardów, to połowa nie będzie miała z czego żyć, jeżeli nie uruchomimy potencjału, który tkwi w morzach. W tej chwili nie ma jednak takich potrzeb i co ważniejsze, nikomu się coś takiego nie opłaca. Ale głęboko wierzę, że to jednak nastąpi.

- Czy nadal jest pan zwolennikiem umieszczenia Daru Pomorza w doku?

- Bardzo dobre pytanie, na które nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Dlaczego? Kapitanowie mówią, że statek w doku to nie jest statek. A z drugiej strony dobrze byłoby, żeby ludzie mogli go z doku oglądać…

- Jak Cutty Sark

- I wiele innych. Można go też umieścić w pływającym doku i wjechać nim na ląd. Ale najbardziej byłbym za tym, by Dar umieścić w doku suchym. Bo mamy go zachować dla przyszłych pokoleń. Aby tak się stało, musimy mieć dostęp do każdej śrubki. Nie wiem, ile lat to potrwa, 10-20, ale kiedyś on w końcu tam stanie.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9983 4.0791
EUR 4.2806 4.367
CHF 4.3691 4.4573
GBP 5.0068 5.108

Newsletter