Offshore

- Załóżmy jednak wariant optymistyczny: powstaje dobry, krajowy plan działań odnośnie tego obszaru energetyki – czy istnieją symulacje, ile osób trzeba by było zatrudnić do tworzenia morskich farm wiatrowych w Polsce?

- Jeżeli chodzi o energetykę na morzu i na lądzie, do 2020 roku pracę w tym segmencie mogłoby znaleźć ponad 60 tysięcy osób. Były to jednak obliczenia przy założeniu szybkiego rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie, co na razie się nie dzieje. Bezsprzecznie zapotrzebowanie na osoby serwisujące urządzenia zainstalowane na morzu będzie większe od tych posadowionych na lądzie. Zakładając optymistyczny (aczkolwiek możliwy) scenariusz  zainstalowania na morzu 1500 MW do 2020 roku, możemy spodziewać się ok. 8000 miejsc pracy w samej morskiej energetyce wiatrowej, z czego 3000 w sektorze instalacji i obsługi  elektrowni wiatrowych

- Niemiecki port Bremerhaven jest modelowym przykładem dobrej inwestycji w elektrownie wiatrowe.

- Tak, udało mu się zebrać połowę dotychczasowych niemieckich inwestycji w energetykę wiatrową na morzu. Paradoksalnie - Niemcy jej nie mają, a już zdołali w nią zainwestować pół miliarda euro. Brema wykorzystała fakt, że posiadała niewykorzystany teren i potencjał przemysłowy, a potrzebowała dodatkowych dochodów. Dostała też wsparcie w postaci wizji niemieckiego rządu zainstalowania dużych mocy na morzu oraz silne poparcie regionu. Była to decyzja wysokiego ryzyka, jednak Brema zaryzykowała i udało jej się zostać liderem w obszarze morza Północnego.

- Czy w naszym kraju widzi pani podobny teren: port, stocznia, które mogłyby pełnić podobną do Bremerhaven rolę? Bo u nas, zdaje się, jest wszystko na odwrót: nie ma wizji, nie ma zainteresowania naszych „landów”, tereny postoczniowe zostały sprzedane w kawałkach i raczej trudno je będzie połączyć pod wspólną inwestycję.

- Dlatego podkreślamy konieczność polityki państwowej w tym zakresie, planowania na lata. Na pewno nie wszystko jest jeszcze stracone. Już w tej chwili jedna z naszych stoczni zbudowała platformę wykorzystywaną przy budowie farm wiatrowych, widać zainteresowanie tematem, więc przynajmniej teoretycznie potencjał produkcyjny istnieje. Polska musi dołączyć do krajów, które jasno postawią sprawę: jesteśmy zainteresowani budową, rozwojem polskiej energetyki wiatrowej. Wówczas można liczyć na to, że pojawią się inwestorzy zainteresowani wykorzystaniem polskiego portu, jeżeli inne porty na Bałtyku nie będą miały lepszej oferty. Wspomniane Bremerhaven pracuje nie tylko na niemieckie, ale też brytyjskie potrzeby. Nie ma powodu, żeby polski port nie mógł pracować na potrzeby innego kraju bałtyckiego, stać się naszą Bremą. Wydaje się, że nasze porty są w stanie spełnić techniczne warunki wymagane do tego typu inwestycji. Czy w praktyce podejmą takie decyzje? Zobaczymy. W Europie nacisk w tej chwili położony jest na Morze Północne, gdzie powstaje najwięcej morskich farm wiatrowych – intensywna działalność na Bałtyku powinna się rozpocząć po 2020 roku. W związku z czym, jest jeszcze trochę czasu, choć wcale nie tak dużo. Gdy około 2020 roku ktoś się zacznie rozglądać, skąd kupić, przewieźć i zainstalować elektrownie wiatrowe, to trzeba zrobić wszystko, żeby oko tego kogoś padło na któryś z polskich portów.

 

Tekst i zdjęcie: Czesław Romanowski

 

Energetyka po polsku

Katarzyna Michałowska-Knap jest główną specjalistka Instytutu Energetyki Odnawialnej, współautorką opracowania „Gospodarcze i społeczne aspekty rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce".

Według autorów opracowania „Gospodarcze i społeczne aspekty rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce”, koszt postawienia farmy wiatrowej o mocy 500 MW (czyli takiej, jaką może dysponować Polska w 2020 roku) to od 845 mln do 1,25 mld euro. Morska energetyka wiatrowa jest niemal dwukrotnie droższa od energetyki lądowej biorąc pod uwagę koszty inwestycyjne. Według ekspertów, niemal połowa kosztów to produkcja turbin wiatrowych wraz z transportem i instalacją, a produkcja fundamentów stanowi 21 procent. A to stwarza okazję na zamówienia dla firm budowlanych oraz portów, które mogą stanowić zaplecze produkcyjne.

Początkowo polskie przedsiębiorstwa mogłyby dostarczać na potrzeby energetyki wiatrowej elementy konstrukcji wspierających, np. wieże i fundamenty. Wzrost liczby instalacji morskich turbin przy polskim wybrzeżu stwarzałby okazję dla polskich firm do dywersyfikacji swojej aktywności i rozwoju jednostek wyspecjalizowanych w produkcji wysokiej jakości komponentów elektrowni wiatrowych np. generatorów, przekładni czy skrzydeł.

W Polsce znajdują się obecnie 3 zakłady, które już teraz gotowe są do realizacji zamówień na potrzeby morskich farm wiatrowych - Spomasz SA (Żary), producent konstrukcji przeznaczonych do zastosowań morskich, spółka KK-Electronic (Szczecin) zajmująca się produkcją systemów sterujących morskimi farmami wiatrowymi oraz LM Glassfieber (Goleniów) - jeden z najważniejszych producentów skrzydeł do turbin wiatrowych.

Do 2020 roku musi też powstać dwanaście statków do instalacji wież wiatrowych. Koszt wybudowania jednej jednostki tego typu to ok. 200 mln euro. - Polskie stocznie stanowią potencjalne miejsce budowy takich jednostek - mówi Bogdan Gutkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Energetyki Wiatrowej. - Trójmiejskie stocznie wykonały już jedną platformę do stawiania turbin na morzu (Thor).

Morska energetyka wiatrowa ma większy potencjał niż lądowa. Na morzu wiatr jest zazwyczaj silniejszy i bardziej stabilny niż na lądzie, co prowadzi do znacznie większej produkcji energii. Turbiny wiatrowe na morzu mogą być większe niż na lądzie, ze względu na brak problemów logistycznych związanych z transportem drogowym bardzo dużych elementów turbin z miejsca produkcji na miejsce instalacji. Dlatego instalacje morskie będą odgrywały coraz większą rolę w tej gałęzi przemysłu.

 

 

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9983 4.0791
EUR 4.2806 4.367
CHF 4.3691 4.4573
GBP 5.0068 5.108

Newsletter