Minister skarbu Aleksander Grad, ostrzeżony przez Donalda Tuska, że jeśli do końca wakacji nie sprzeda stoczni w Gdyni i Szczecinie, to pożegna się ze stanowiskiem, publicznie stwierdził, że premier ma dobry sposób hartowania swoich ministrów.
Niby w ten sposób ich dyscyplinuje i zmusza do bardziej wydajnej pracy. Ultimatum zabrzmiało groźnie, choć uwierzyć w jego realizację, gdyby faktycznie sprzedaż majątku dwóch zakładów tajemniczemu inwestorowi się nie powiodła, jakoś trudno. Wygląda na to, że minister Grad niespecjalnie się tym przejął. Podobne upomnienie, i to nieraz, otrzymał wszak minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, ale wystarczyło, że obiecał tylko przyspieszenie budowy autostrad. Nie wpłynęło to znacząco na stan polskich dróg, ale zdecydowanie poprawiło relacje w łonie naszego rządu. Słowa zniosą – jak widać – wszystko.
Zresztą wygląda na to, że wakacje sprzyjają mniej lub bardziej nieprzemyślanemu słowotokowi ze strony ław rządowych. Po ogłoszeniu w ubiegłym tygodniu przyspieszenia programu prywatyzacji ustami, wydawałoby się, kompetentnego w sprawie ministra Grada, którego elementem mogłaby być sprzedaż części akcji KGHM należących do Skarbu Państwa, odezwał się inny prominentny polityk Platformy Grzegorz Schetyna. Wicepremier stwierdził, że sprzedaż KGHM w grę nie wchodzi i koniec. Ten punkt widzenia poparli radośnie związkowcy. Wydawałoby się, że rząd konsultuje ze sobą najważniejsze decyzje i kluczowe dla państwa programy, ale wygląda na to, że niespecjalnie. To zresztą niejedyny taki przykład z ostatnich dni.
Wojciech Romański
Czytaj więcej w "Rzeczpospolitej"{jathumbnail off}
Inne
Niemoc rządowych słów
27 lipca 2009 |
Źródło:
