Szczecin. "(...) na uroczystej gali z okazji „urodzin” Szczecina (czyli rocznicy ostatecznego objęcia miasta przez polską administrację), Rada Miasta nadała tytuł Honorowego Obywatela Szczecina Ryszardowi Kargerowi, wieloletniemu dyrektorowi Polskiej Żeglugi Morskiej. Lokalne media zaprezentowały postać Kargera jako symbol szczecińskiego shippingu i osobę, z której Szczecin jest dumny. Nikt jednak nie wspomniał, że był on współpracownikiem wywiadu wojskowego PRL" - napisał na łamach weekendowego "Kuriera Szczecińskiego" dr Paweł Skubisz, historyk, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Szczecinie.

"Z zachowanych akt wynika, że Ryszard Karger został zwerbowany przez Oddział II Sztabu Głównego Marynarki Wojennej, kiedy wiosną 1955 r. – będąc pracownikiem PPF „Polfracht” w Gdyni – starał się o wyjazd na placówkę Ministerstwa Żeglugi w Anglii (na marginesie należy dodać, że wyjechał z rodziną, co świadczy o olbrzymim zaufaniu ze strony przełożonych, aparatu partyjnego oraz bezpieki). W trakcie werbunku, na podstawie przekonań ideologicznych, przyjął pseudonim „Dukat” i własnoręcznie podpisał deklarację współpracy. Kargerowi – jako informatorowi obiektowemu (jedna z kategorii tajnych współpracowników) – postawiono kilka zadań. Należało do nich zawieranie znajomości towarzyskich wśród miejscowej ludności w celu ewentualnego wykorzystania ich do pracy wywiadowczej. „Dukat” podjął takie próby w stosunku do jednego z podległych mu angielskich pracowników, wykorzystując jego nieświadomość oraz trudną sytuację materialną. Ponadto przekazywał do Warszawy informacje dotyczące Anglii, jej gospodarki morskiej (oraz innych gałęzi produkcji), a przede wszystkim infrastruktury portowej. W zachowanym Raporcie No 1 przedstawił on informacje na temat portu w West Hartlepool oraz w Hull, dołączając do opisu dwa plany wraz ze szczegółami technicznymi. W meldunku tym znalazły się również dane dotyczące Royal Navy, które miały znaczenie nie tylko z punktu widzenia wywiadu wojskowego PRL, ale przede wszystkim służb specjalnych ZSRR i Armii Radzieckiej.

Z kolejnych raportów – sporządzonych już ręką oficerów wywiadu – wynika, iż „Dukat” podkreślał fakt posiadania szerokich możliwości realizowania postawionych przed nim zadań, głównie z powodu dostępu do infrastruktury morskiej, a także znajomości języka angielskiego. Miało go to odróżniać od „wszystkich przebywających tam naszych przedstawicieli oficjalnych”. Z prowadzonych wówczas rozmów operacyjnych z Kargerem wynika, że w parze z działaniami wywiadowczymi szły także żądania natury osobistej, np. pomocy przy zakupie samochodu. Oficer wywiadu o ps. Rek określił tę sytuację mianem „stosunku kupieckiego” do pracy wywiadowczej, co potwierdza także sporządzona notatka: „Gdy omawialiśmy jego możliwości rozpracowania agentów to stwierdził on, że daleko lepiej byłoby mu ich rozpracowywać gdyby został szefem swojego zakładu, a nadarza się ku temu odpowiednia okazja ponieważ stary szef ma odejść. […] prosił on o ewentualne poparcie go przez Centralę w tej sprawie”. Negatywna w tym względzie opinia „Reka” nie miała znaczenia, bo decyzje zapadały w Warszawie. Niedługo później Ryszard Karger powrócił do kraju i osiedlił się w Szczecinie. Tam też otrzymał stanowisko dyrektora do spraw eksploatacji w PŻM. Czy stało się to przy wsparciu wywiadu? Tego, niestety, nie wiadomo" - napisał Skubisz (cały artykuł na łamach Kuriera Szczecińskiego).

(...) Trudno obecnie określić, jakie zadania realizował Karger w pierwszym okresie pracy w PŻM w Szczecinie (do 1969 r.) oraz PSAL w Antwerpii (do 1974 r.), z powodu luki w dokumentacji. Niemniej po powrocie do kraju rozpoczął on nowy rozdział współpracy z wywiadem. Pełniąc funkcję dyrektora naczelnego PŻM udzielił pomocy w uplasowaniu czterech współpracowników Zarządu II (centrali wywiadu wojskowego) na placówkach zagranicznych PŻM, a także umożliwił skierowanie do pracy u zachodnich armatorów dwóch oficerów wywiadu (tzw. nielegałów) i przyjęcia do pracy w PŻM trzech innych. W opiniach pochodzących z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych podkreślano „aktywną współpracę i udzielanie pomocy” oficerom centrali wywiadu wojskowego, co świadczyć może również o innych inicjatywach, słabo dzisiaj uchwytnych w dokumentach. Przypuszczalnie chodziło tutaj o pomoc w akcjach wymierzonych w działaczy szczecińskiej „Solidarności”. Echa tych wydarzeń odleźć można w aktach postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Andrzeja Pozorskiego, prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie. Zostało ono wszczęte w kwietniu 2008 r. w sprawie domniemanego popełniania zbrodni komunistycznej przez kierownika jednostki zmilitaryzowanej – PŻM, który bezpodstawnie zwolnił z pracy (3 września 1982 r.) żonę znanego szczecińskiego działacza „Solidarności”, notabene również działaczki związku. Skarżąca upatrywała w tym działaniu represji politycznych wynikających z jej osobistego (oraz jej męża) zaangażowania w działalność opozycyjną. Co istotne, zwolnienie miało nastąpić z rażącym naruszeniem praw pracowniczych, ponieważ pracodawca wypowiedział umowę o pracę bez zgody organu nadrzędnego, którym w tym czasie w stosunku do PŻM było Ministerstwo Żeglugi. Powszechnie wiadomo, że w trakcie stanu wojennego owym kierownikiem był Ryszard Karger. Niestety, ostatecznie nie udało się skierować aktu oskarżenia do sądu z powodu przedawnienia. W majestacie prawa sprawę umorzono.

Reklama
Lektura akt wywiadu wojskowego wskazuje, że „Dukat” był tajnym i świadomym współpracownikiem wywiadu wojskowego. Za udzieloną pomoc nie pobierał żadnych gaż czy prezentów, niemniej oficerowie wywiadu otaczali jego osobę protekcją. Ujawniła się ona w okresie wprowadzania stanu wojennego, gdy Zarząd II Wojska Polskiego przekazał do kierownictwa SB w Szczecinie informację o lojalnej wobec władz postawie Kargera. Taka pozytywna opinia miała charakter „listu żelaznego” wystawionego „Dukatowi” w trakcie toczącego się wówczas procesu weryfikacji kadry kierowniczej PŻM.

***

Ryszard Karger zaprzecza agenturalnej przeszłości. Twierdzi, że jego współpraca z Marynarką Wojenną w czasach PRL miała normalny charakter.

W rozmowie z Arturem Ratuszyńskim, dziennikarzem "Kuriera Szczecińskiego" stwierdza: - Polska Żegluga Morska jest przedsiębiorstwem o charakterze paramilitarnym.

- W związku z tym flota miała kontakty z Marynarką Wojenną. Ja byłem kierownikiem przedsiębiorstwa, więc trudno żebym nie współpracował z przedstawicielami marynarki. Każdy kapitan statku handlowego był w pewnym sensie w obrębie zainteresowań Marynarki Wojennej. Każdego dnia mogła być mobilizacja i wojsko chciało wiedzieć, gdzie są poszczególni kapitanowie. Ja byłem szefem 120 kapitanów. Moje kontakty były więc naturalne, wynikały z charakterystyki pracy.

Były dyrektor PŻM jest zaskoczony zarzutami naukowców z IPN. Broni go dr. Andrzej Krzak z Katedry Badań nad Konfliktami i Pokojem Uniwersytetu Szczecińskiego.

Czy ktoś, kto był współpracownikiem wywiadu wojskowego PRL, może być honorowym obywatelem miasta? - pyta Alan Sasinowski, dziennikarz "Kuriera Szczecińskiego"

- A dlaczego nie? Czy współpraca z wywiadem jest czynem hańbiącym? W kraju o ustalonej demokracji, jakim jest Wielka Brytania, praca dla wywiadu jest powodem do dumy. Podobnie jest w Niemczech - twierdzi A. Krzak.