Jest szansa, że w przyszłym roku na Wisłę wróci bocznokołowiec Lubecki. To statek z ponad stuletnią historią, który pamięta trzy wojny. Kiedy dzisiaj patrzy się na to co zostało z tej jednostki, trudno uwierzyć, że ma ona za sobą taką historię. A jednak...
50-metrowy statek został zbudowany w 1911 roku we Włocławku (a właściwie tam zmontowany, części przyjechały z Petersburga) jako holownik. Otrzymał nazwę Poljak i oryginalny silnik napędzany naftą. Pływał na trasie Warszawa-Gdańsk-Warszawa.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej został zajęty przez Niemców, zmilitaryzowany i przemianowany na Zimsen.
Zajmował się zaopatrywaniem wojsk niemieckich. Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości w 1918 roku przeszedł w polskie ręce.
Pod rodzimą banderą zaczął pływać pod nazwę Lubecki i pod nią także wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Wszedł w skład Flotylli Wiślanej, wpadł nawet na krótko w ręce sowieckie i ucierpiał w walkach. Potem wrócił do normalnej pracy na Wiśle, która trwała aż do wybuchu drugiej wojny światowej.
We wrześniu 1939 roku ponownie został zmilitaryzowany i wcielony do Oddziału Wydzielonego Wisła. Po dziesięciu dniach kampanii załoga zatopiła go pod Duninowem. Podniesiony przez Niemców, zmienił nazwę na Karl Blumwe.
Koniec wojny zastał holownik w Gdańsku, uszkodzony w czasie walk o miasto. Wyzwolenie od niemieckiej okupacji oznaczało dla statku powrót do pierwotnej nazwy Lubecki, zmienionej ponownie w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, na Warmię. W 1969 roku statek został wycofany z eksploatacji, a potem ustawiony na lądzie (w przystani nad Zalewem Zegrzyńskim), gdzie pełnił funkcję restauracji.
Po niemal trzydziestu latach, w 2005 roku, Lubecki został zakupiony przez Hydrobudowę i odstawiony do Bydgoszczy. Po dawnym holowniku pozostało niewiele, jedynie zniszczony kadłub. Silnik już wcześniej trafił do Muzeum Techniki w Warszawie.
Cztery lata później resztkami zainteresowały się władze Warszawy, które przejęły statek, aby odbudować go i używać do celów turystycznych. Choć może właściwiej byłoby powiedzieć „przebudować”, bo jednostka, pływająca przez całą swoją historię jako holownik, ma zamienić się w statek pasażerski kursujący w okolicach stolicy po Wiśle.
W kwietniu tego roku Warszawa podpisała umowę z prywatnym armatorem, w ramach tzw. partnerstwa publiczno-prywatnego. Stolica wniosła do projektu statek, inwestor ma go wyremontować za swoje pieniądze, a potem, przez 15 lat zarabiać na jego użytkowaniu. Koszt odbudowy oszacowano na 4 miliony złotych.
Tymczasem Lubecki nadal pozostaje w Bydgoszczy. Trwa załatwianie ostatnich formalności potrzebnych do przetransportowania jednostki do stoczni Malbo we Wrocławiu. Tam zostanie wyremontowana. Jak nam powiedział Rafał Hordejuk, właściciel Żeglugi Pasażerskiej z Wrocławia, znany w tym mieście armator białej floty, który wygrał przetarg na użytkowanie Lubeckiego, aż 80 procent poszycia kadłuba nadaje się do wymiany.
- Będziemy się starali zachować tyle z dawnej substancji Lubeckiego, ile się da - zapewnia. - Ale musimy go także dostosować do funkcji, jaką ma spełniać w niedalekiej przyszłości, tak jak to określa umowa zawarta z miastem Warszawa.
Po odbudowie statek ma być dwupokładowym bocznokołowcem pasażerskim zabierającym ponad 200 osób. Jednostka może być gotowa do eksploatacji już nawet za rok.
- Chciałbym, aby reaktywacja Lubeckiego, choć w nowej roli, miała odpowiednią oprawę, bo statek z racji swojej historii i wyjątkowości, po prostu na to zasługuje - mówi Hordejuk. - Mam taki pomysł, aby Lubecki spłynął Odrą do Szczecina, a potem przez Gdańsk, Wisłą dotarł do Warszawy. A wszędzie gdzie by dopływał, zabierałby ludzi w rejsy. Mam nadzieję, że uda nam się ten pomysł zrealizować.
Tomasz Falba
Fot. Franciszek Wesołowski, UM Warszawa
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.