W stoczni Crist właśnie ruszyła przebudowa czterech pełnomorskich barek, które będą transportować morskie siłownie wiatrowe. W Stoczni Gdańsk uruchomiono największą w Polsce linię produkującą wieże wiatrowe. Czy stocznie zaczną żyć głownie z obsługi energetyki wiatrowej?
Barki są przebudowywane na zlecenie duńsko-niemieckiego koncernu Aarsleff, znanego m.in. z budowy betonowych fundamentów morskich elektrowni wiatrowych. Na każdej barce, mierzącej ponad 100 metrów, trzeba zamontować ponad 1300 t. konstrukcję, która umożliwi przewiezienie sześciu pełnowymiarowych wież wiatrowych. Barki będą gotowe prawdopodobnie w lutym, a przekazane zostaną armatorowi na początku marca.
- Prace na nowo zbudowanych na Dalekim Wschodzie barkach przystosują je do przewozu kolumn wież wiatrowych na pełne morze. W tym celu przeprowadzimy modyfikację pewnych konstrukcji i instalacji - wyjaśnia Andrzej Szwarc, dyrektor ds. inwestycji stoczni Crist.
To już kolejne zlecenie dla rynku morskich farm wiatrowych. Stocznia zbudowała już barkę służącą m.in. do obsługi lub instalacji wież i turbin wiatrowych dla koncernu Hochtief i buduje podobną (z własnym napędem) dla konsorcjum Beluga-Hochtief Offshore. Ostatni kontrakt wart jest 200 mln euro. Nowa jednostka będzie miała możliwość załadunku do 8 tys. ton, co umożliwi jej instalację ok. 40 turbin w ciągu roku.
Swoją szansę na tym rynku widzi też Stocznia Gdańsk SA. W połowie listopada ub r. w stoczni ruszyła linia produkująca wieże wiatrowe. Obecnie wytwarza wieże dla niemieckiej firmy Nordex, która od 25 lat zajmuje się produkcją turbin i kompletnych elektrowni wiatrowych. - Mamy solidnego odbiorcę i pomyślne perspektywy rozwoju. To oznacza wzmocnienie finansowe i pracę dla wykwalifikowanych pracowników - powiedział Jarosław Łasiński, przewodniczący Rady Nadzorczej Stoczni Gdańsk.
Uruchomiona linia produkcyjna może rocznie "wypuścić" 100 wież, zarówno lądowych, jak i morskich. To jednak nie koniec. Za dwa lata produkcja będzie mogła zwiększyć się o następne 200 wież. Zgodnie z planem restrukturyzacji Stocznia Gdańsk ma opierać swoją działalność na trzech rodzajach produkcji: specjalistycznych statkach, wielkogabarytowych konstrukcjach stalowych i właśnie wieżach wiatrowych.
Czy taka specjalizacja, szukanie i zapełnianie niezagospodarowanych części rynku, to przyszłość naszych stoczni? - Polskim stoczniom nie uda się konkurować z dalekowschodnimi rywalami. Dlatego trzeba szukać nisz w branży. Czegoś z czym azjatyckie molochy sobie nie poradzą. Takim specjalistycznym rynkiem, jest właśnie energetyka wiatrowa - twierdzi Andrzej Szwarc.
- Konkurowanie ze stoczniami azjatyckimi na rynku statków konwencjonalnych - masowców czy kontenerowców - jest prawie niemożliwe. Z racji ceny, oczywiście - uważa prof. Henryk Ćwikliński, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego. - Tylko szukanie nisz, co od lat robi Gdańska Stocznia Remontowa, ma przyszłość. Oczywiście, jak dalece zyskowna jest branża elektrowni wiatrowych, to kwestia kalkulacji właścicieli obu stoczni. A takowe, zwykle bardzo wnikliwie, prowadzone są w prywatnych firmach. To dowód na wyższość prywatnej formuły nad zakładami zarządzanymi przez urzędy z Warszawy. Takie protezy właścicielskie jak np. ARP.
Okazuje się, że ceną może nie wygramy z produkcją azjatycką, ale umiejętnościami już tak. Barki, które przebudowuje Crist przypłynęły do Gdynia z jednej ze stoczni dalekowschodniej. Tam wyprodukowano prosty kadłub. Specjalistyczne prace dotyczące wyposażenia powierzono jednak polskiej stoczni. - To dowód na to, że ludzkie umiejętności też są w cenie, że czasem są najważniejsze - kwituje prof. Ćwikliński.
Wioletta Kakowska-Mehring
Stocznie, Statki
Stoczniowcy stawiają na wiatraki
07 stycznia 2011 |
Źródło:
Jeżeli ktoś twierdzi ,że Europa nie może konkurować powiedzmy w budowie prostych statków to niech sobie zajrzy do stoczni Rumuńskich czy Chorwackich co prawda w jedna ze stoczni w Rumuni w Mangali jest w rekach Koreańskich i mimo to nie przeszkadza im to ,że buduja duże masowce czy kontenerowce podobnie w Chorwacji co prawda w ostatnich latach budują produktowce i nie tylko to mimo to jakoś nikt nie wpadł na idiotyczny pomysł zniszczenia przemysłu stoczniowego pomimo ,że unia jewropejska usilnie domagała sie aby stocznie w Chorwacji jak najszybciej zostały sprzedane przed planowanym wejsciem tego kraju do UE aby była równa konkurencja skąd my to znamy w dniu , którym najlepsza partia w POlsce i jej góru zlikwidował nasze stocznie ci sami jewropejczycy ,którzy tak sie martwili o swoje stocznie wpompowali w swoje zakładyw tym stocznie i banki setki miliardów jewro i wszystko jest ok a nasz wodzuś nawet sie ich nie zapytał czy robią to w ramach konkurencji o którą sie tak martwili w stosunku do naszych stoczni
pracowałem w stoczni gdynia kilka lat temu - widziałem - połowa ludzi do zwolnienia od ręki.....
Człowieku obudź się..... nie trzeba było strajkować tylko zapier.....
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.