Ważą się losy miejsc pracy dla ośmiu tysięcy stoczniowców z Gdyni i Szczecina. Wciąż nie wiadomo czy katarski inwestor wpłaci pieniądze w terminie, który upływa w poniedziałek. Co jednak, jeśli pieniądze nie wpłyną? - Niestety będziemy wtedy musieli uruchomić prawo upadłościowe – mówi w TVN CNBC Biznes rzecznik resortu skarbu Maciej Wewiór.
Minister skarbu Aleksander Grad był w niedzielę nieuchwytny, Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP), państwowa spółka odpowiedzialna za sprzedaż stoczni, odmawia komentarzy. Minister gospodarki Waldemar Pawlak w rozmowie z TVN24 podkreślił tylko, że Grad "nie jest niewolnikiem jednego scenariusza".
Według gazety, rząd szykuje się na najgorsze. - Od inwestora nie mamy informacji. Jaki byłby sens płacenia na ostatnią chwilę i trzymania wszystkich w napięciu? Dlatego spodziewamy się, że tych 380 mln zł dzisiaj nie będzie - mówi "GW" urzędnik z kancelarii premiera. - W ARP przygotowują komunikat na wypadek czarnego scenariusza. Będzie w nim informacja, że inwestorzy są nadal poszukiwani, a majątkiem stoczni w Gdyni interesuje się duża polska firma. Ale konkretów nie będzie - dodał inny polityk PO.
Rząd ma nadzieję...
- Cały czas mam nadzieję. Nie mam żadnych informacji, żeby pieniądze miały nie wpłynąć. Ale nie mam też takich, które zapewniałyby, że pieniądze wpłyną – mówił "GW" wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik.
Jak tłumaczył z kolei w poniedziałek w TVN CNBC Biznes Maciej Wewiór, rzecznik resortu, pieniądze mogły do tej pory nie wpłynąć, bo w krajach muzułmańskich już piątek jest dniem wolnym od pracy, więc resort nawet nie spodziewał pieniędzy za stocznie wcześniej. – Czas jest jednak do godziny 23:59. Wierzę, że już po południu będę mógł przedstawić dobre informacje – powiedział Wiewiór.
Co jednak, jeśli nie? - Musimy uruchomić to, czego chcieliśmy uniknąć przeprowadzając tę specustawę, czyli wieloletnie próby zaspokajania wierzycieli, szukanie nabywców na ten majątek. Niestety, będziemy wtedy musieli uruchomić prawo upadłościowe. Znając realia, to może trwać do kilku miesięcy – wyjaśnia Wewiór.
... związkowcy kibicują
Dobrej myśli są związki zawodowe i byli pracownicy stoczni. Mieczysław Jurek, szef „Solidarności” w Stoczni Szczecińskiej powiedział w TVN CNBC Biznes, że związkowcy z jego miasta mają nadzieję na pomyślne zakończenie całej sprawy.
– Oceniamy szansę powodzenia na 90 proc. – dodał. Według niego w pierwszym etapie pracę w stoczniach będzie mogło znaleźć 2,5 tys. osób, ale potem ta liczba może się zwiększyć. - Trzeba sprawdzić, czy inwestor ma zamówienia, o których mówi i pomysł na stocznie, na dywersyfikację produkcji. Jeśli tak, to może się to udać - dodał. Jeśli nie, to zapowiedział, że byli pracownicy stoczni pod koniec sierpnia rozpoczną protesty.
kaw//kdj
Stocznie, Statki
"Deadline" dla polskich stoczni. Czeka je upadek?
17 sierpnia 2009 |
Źródło:
Wzywamy wszystkie związki zawodowe oraz
przedstawicieli central związków zawodowych.
Panie Prezydencie Wałęsa ,na pana czekamy również.
Ze sprzedaży Stoczni lipa i za to odpowiedzialny jest obecny rząd.
[link usunięty] zecin.eu/
Czas już skończyć z tą patologią.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.