78 tysięcy złotych potrzeba, aby naprawić jacht Polonus, który utknął na mieliźnie na Antarktydzie.

Polonus wypłynął ze Szczecina śladami Ernesta Shackletona w stulecie jego wyprawy na Biegun Południowy. Załoga zebrała niewiele ponad trzy tysiące złotych. Jacht miał dopłynąć na wyspę Króla Jerzego na Antarktydzie. Wtedy doszło do wypadku. 

- Kadłub jachtu jest uszkodzony - mówi Piotr Mikołajewski, członek załogi Polonusa. - Nie ma konkretnej dziury albo jednego rozdarcia poszycia. Na przestrzeni 4-5 metrów jest do wymiany blacha na dwóch płaszczyznach. 16 ton było ciągniętych w kamieniach. 

Koszty naprawy Polonusa są gigantyczne, ponieważ jacht znajduje się na Antarktydzie.

- Jeżeli transport żywności i sprzętu w kontenerach na "Arctowskiego" kosztuje milion złotych, to ile miałoby kosztować ściągnięcie tego jachtu do Polski?- zastanawia się Mikołajewski. 

Zbiórka potrwa 45 dni. Odbywa się na portalu wspieram.to.