Samochodowiec PC/TC Baltic Ace zatonął wkrótce po doznaniu uszkodzeń w kolizji, która miała miejsce około 100 km od Rotterdamu i ok. 65 km od najbliższego brzegu w prowincji Zeeland (niedaleko granicy z Belgią), na pozycji 51°51' N 02°53' E, 5 grudnia, najprawdopodobniej między 19 a 19.15 lokalnego czasu (niektóre źródła podają jednak godz. 19.20) - ok. 4 godziny po wyjściu statku z portu Brugia (Zeebrugge) w kierunku północo-wschodnim - statek był w drodze do Kotki w Finlandii. 

7 grudnia 2012 r. - najnowsze doniesienia...

Z 24-osobowej załogi samochodowca udało się uratować 13 marynarzy, w tym 6 z 11 pływających na jednostce Polaków (pozostali to obywatele Bułgarii, Ukrainy i Filipin). Odnaleziono ciała 5 mężczyzn - jak podała policja w Rotterdamie są to dwaj Polacy: 47- i 60-letni, 47-letni obywatel Ukrainy oraz 51- i 30-letni Filipińczycy. Pozostałe 6 ofiar tragedii, w tym 3 polskich marynarzy, nadal określa się jako zaginionych, mimo iż akcja ratownicza została zakończona.

Uratowany kapitan jednostki, również Polak, przebywał początkowo w szpitalu w belgijskim Veurne, jak podawano - na oddziale intensywnej terapii. Jego stan najpierw określano jako stabilny, a wkrótce potem - dobry. W dobrym stanie fizycznym byli również trzej inni Polacy w szpitalu w Ostendzie - potwierdziła odwiedzająca poszkodowanych wicekonsul RP w Brukseli Pia Libicka.

Jak nam powiedział dzisiaj Mariusz Lenckowski z Morskiej Agencji Gdynia, odpowiedzialny za zaangażowanie przez jego firmę 10 polskich marynarzy na Baltic Ace, wszyscy uratowani czują się dobrze, żaden nie przebywa już w szpitalu. Na pytanie: kiedy wrócą do Polski, nie potrafił jednak odpowiedzieć.

- Mamy piątek, nie wiem, jak działają holenderscy urzędnicy, czy rozpoczną przesłuchania jeszcze dzisiaj, czy dopiero po weekendzie - wyjaśniał Lenckowski. - W tej chwili nasi rodacy przebywają wszyscy razem i są w dobrym stanie fizycznym.

Wśród załogi statku Baltic Ace w feralnym rejsie było m.in. dwóch mieszkańców Gdyni oraz po jednej osobie ze Słupska, Ustki, Darłowa, Drawska, Sieradza, Sierakowic, Szczecina i Piotrkowa Trybunalskiego. 

***

Drugą jednostką biorącą udział w zderzeniu był pojemnikowiec dowozowy Corvus J (135 m długości, 20 m szerokości, GT 6370, nośność 8372 t) pozostający 5 grudnia, ok. godz. 22 polskiego czasu, nadal w rejonie zderzenia. Był w drodze z Grangemouth w Wielkiej Brytanii do Antwerpii. Corvus J doznał poważnych uszkodzeń, nie zagrażających jednak zatonięciem.

Według relacji załogi trawlera wytykowego OD-6 armatora i przedsiębiorstwa połowowego Sperling z Ouddorp, samochodowiec zatonął podobno w ciągu 15 minut po kolizji. Jak powiedział stacji RTV Rijnmond armator Rene Sperling - samochodowiec zatonął, zanim jego statek rybacki dotarł do miejsca zdarzenia. Prawdopodobnie przez krótki okres kładzenia się na burtę i tonięcia statku - członkowie jego załogi nie mieli czasu na założenie izolowanych termicznie, chroniących przed wychłodzeniem, specjalnych kombinezonów ratunkowych. W późniejszych relacjach z KNRM donoszono, że ratownicy podjęli z wody m.in. kamizelki ratunkowe i specjalne izolowane termicznie stroje ratunkowe (immersion suits / survival suits), co może świadczyć o tym, że ludzie na pokładzie przechylającego się lub tonącego statku próbowali, ale nie zdążyli ich założyć.

Akcję ratunkową (alarm ogłoszono ok. 19.30 lokalnego czasu) rozpoczęła Holenderska Straż Wybrzeża (Nederlandse Kustwacht). Do zagrożonego statku wysłano w pierwszym rzucie trzy śmigłowce (jeden z holenderskiej Marynarki Wojennej, jeden holenderski ratowniczy offshore i jeden belgijski) oraz trzy szybkie statki ratownicze holenderskiej ochotniczej służby SAR (KNRM): Koopmansdank, Antoinette (z bazy Stellendam) i Zeemanshoop (z Breskens). Na pewnym etapie akcji zaangażowanych było pięć śmigłowców.

W środę, 5 grudnia, ok. 22.00 w pobliżu Baltic Ace znajdowała się m.in. jednostka ratownicza KNRM Antoinette i okręty patrolowe holenderskiej Marynarki Wojennej Friesland (z którego koordynowano akcję na morzu) i Groningen. W rejonie znajdowały się także statek rybacki OD-6 i chemikaliowiec Caroline Essberger, statek wielozadaniowy Panagia, statek ro-ro Grande America i kabotażowiec Komarno. Przynajmniej niektóre, w pierwszych godzinach po wypadku, brały udział w akcji ratunkowej (przejmowaniu ludzi z zagrożonego statku) lub w niej asystowały. Na miejscu pojawił się też holenderski statek - baza pilotów Menkar. Pomagały także powietrzne i nawodne jednostki belgijskie.

W pierwszych doniesieniach nie było wiadomo, ilu ludzi było na Baltic Ace w chwili wypadku, ale mówiono o "przynajmniej 23" osobach. Według późniejszych doniesień z wielu źródeł - były na nim 24 osoby. Jak podała Morska Agencja Gdynia (MAG), na statku pracowało 11 Polaków (w tym kapitan), z których 10 (wszyscy poza kapitanem) było zatrudnionych poprzez MAG. Podobno część z nich była wśród zaginionych, jednak dalszych szczegółów na razie brak.

Morska Agencja Gdynia od godzin nocnych w środę, 5 grudnia, jest w stałym kontakcie z rodzinami marynarzy zatrudnionych poprzez nią na statku.

Według niektórych źródeł, śmigłowce podjęły z wody 8 rozbitków, a 5 innych członków załogi uratowała załoga statku Corvus J, zanim w rejon wypadku dotarły powietrzne i nawodne jednostki ratownicze. Los i narodowość pozostałych 11 marynarzy, uznanych na razie za zaginionych, nie jest znany. Według późniejszych doniesień w niektórych źródłach, żaden z uratowanych członków załogi nie był podjęty bezpośrednio ze statku - wszyscy zostali znalezieni w tratwach ratunkowych.

Z podjętych z morza 13 osób część ewakuowano do Rotterdamu, część trafiła do Ostendy. Według relacji holenderskiej straży wybrzeża pierwszych osiem uratowanych osób znalazło się w Szpitalu Erasmusa w Rotterdamie. Niektórzy z uratowanych doznali hipotermii, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Według komunikatu holenderskiej straży wybrzeża trzy ciała podjęte zostały przez belgijski śmigłowiec, a jedno pozostawało początkowo na tratwie. Osiem osób uznanych jest za zaginione. Według późniejszego komunikatu, z 13 uratowanych - 11 podjęły śmigłowce (holenderski marynarki wojennej oraz belgijski), z tego 4 rannych przetransportowano do szpitala w Rotterdamie, a 7 osób - do bazy lotniczej Koksijde koło Ostendy. W rejonie wypadku pozostał śmigłowiec ratowniczy offshore przeszukujący powierzchnię akwenu przy pomocy kamer na podczerwień.

Statek, który zatonął nosi banderę Wysp Bahama. Jest to samochodowiec dowozowy i do dystrybucji samochodów wewenątrz Europy, zbudowany w 2007 roku w nieistniejącej już, zamkniętej w 2009 r. Stoczni Gdynia SA jako piąty z udanej serii 8245. Często przewoził do różnych portów samochody Nissana produkowane w Sunderland, ostatnio modelu Qashqai, jednak jak poinformował rzecznik japońskiego producenta samochodów - nie w tej podróży. W ostatnich miesiącach samochodowiec zawijał najczęściej do portów Zeebrugge, Kotka, St. Petersburg, Newcastle. W tym roku bywał okazjonalnie także w Gdyni i Gdańsku.

Charakteryzuje się tonażem pojemnościowym brutto 23 498 jednostek, nośnością 7787 t, długością 147,93 m, szerokością 25,03 m i zanurzeniem 7,90 m.

Statki typu 8245 posiadają podwójne dno, a także podwójne burty do wysokości powyżej wodnicy pływania - do pokładu głównego (jest to zarazem tzw. pokład wjazdowy - ten, na którego poziomie znajdują się furty i rampy przeładunkowe - w tym przypadku dwie rufowe). Są to statki - jak wszystkie samochodowce (przewożące relatywnie lekki - "objętościowy" ładunek) - wysokie (wysokość do najwyższego pokładu - nr 9, tzw. górnego, na którym ustawiona jest jeszcze dwukondygnająca - łącznie z pomostem nawigacyjnym - nadbudówka zawierająca głównie pomieszczenia załogi - wynosi 25,20 m) oraz relatywnie mało zanurzone nawet w stanie pełnego załadowania. Pokład główny / wjazdowy (nr 4) znajduje się 11,80 m nad płaszczyzną podstawową statku ("nad stępką"), tymczasem zanurzenie konstrukcyjne statków z tej serii wynosi 7,20 m a maksymalne - 7,90 m. O ile w systemie AIS Baltic Ace wpisane były zaktualizowane dane - można wnioskować, że statek był w wysokim stopniu załadowany lub zabalastowany, gdyż zanurzenie statku deklarowane za pośrednictwem nadajnika AIS samochodowca tuż przed wypadkiem wynosiło 7,3 m (wodnica pływania lub "linia zanurzenia" dla statku w stanie pełnego lub prawie pełnego załadowania oscyluje w rejonie pomiędzy dolną granicą a środkiem pasa burty statku pomalowanego w tym konkretnym przypadku na zielono - patrz zdjęcie dołączone do niniejszego artykułu pokazujące statek w doku, podczas wodowania).

Statek może pomieścić na swych ośmiu wewnętrznych pokładach do 2137 samochodów umownego standardu wielkości RT 43, stanowiącego odpowiednik modelu Nissan Bluebird. Poniżej pokładu głównego (do którego wysokości sięgają podwójne burty) znajdują się jeszcze trzy pokłady ładunkowe, łącznie z naniżej położoną przestrzenią ładunkową - ponad dnem wewnętrznym statku. 

Baltic Ace należy do armatora Ray Car Carriers Ltd. kontrolowanego przez kapitał izraelski (armatora Ramiego Ungar'a, który przejściowo posiadał niewielki procent udziałów w Stoczni Gdynia SA). Eksploatowany jest przez japońskiego operatora Mitsui O.S.K. Lines (i w jego barwach) na Morzu Północnym i Bałtyku. Za zarząd techniczny i załogowy statku odpowiada (według większości dostępnych źródeł) grecka firma Stamco Ship Management Co Ltd, powiązana z Ray Car Carriers i kapitałem Ungar'a. Działając jako tzw. ship manager może dokonywać naboru załogi samodzielnie lub poprzez różne agencje, w tym MAG.

Do wypadku doszło w rejonie mocno uczęszczanych szlaków żeglugowych, ale nie na jednym z głównych torów wodnych (traffic lanes). Według jednego ze źródeł holenderskich zaledwie w minionym tygodniu Międzynarodowa Organizacja Morska zatwierdziła nowy przebieg torów wodnych na wodach holenderskich, który ma obowiązywać od sierpnia 2013 roku.

Rzecz jasna - za wcześnie na stwierdzenie przyczyn wypadku, czym zajmą się wyspecjalizowane komisje. Nie przesądzając o winie któregokolwiek z uczestników kolizji, warto jednak pamiętać, że według Międzynarodowego Prawa Drogi Morskiej obowiązuje generalna zasada ustępowania drogi statkowi zbliżającemu się z prawej strony (jak na lądzie - "prawa wolna"). Wygląda na to, że Corvus J w chwili zaistnienia kolizji zmierzał na południowy-wschód, natomiast Baltic Ace - na północny-wschód, kursami prawie prostopadłymi względem siebie, tak więc Corvus J miał samochodowiec po swojej prawej stronie. Trzeba jednak podkreślić, że jeśli statek mający ustąpić drogi nie czyni tego, jednostka z pierszeństwem także powinna reagować i w razie potrzeby zmienić kurs.

Dotąd nie opisano szczegółowo rodzaju i zakresu uszkodzeń obu statków, ale wygląda na to, że Corvus J (niezagrożony, biorący udział w akcji ratunkowej po kolizji, pozostający w rejonie wypadku przez kilka godzin po jego zaistnieniu) miał uszkodzony jedynie dziób, co wskazywałoby na to, że uderzył właśnie dziobem w burtę Baltic Ace. Z kolei dość szybkie zatonięcie samochodowca (według pierwszych relacji - w ciągu ok. 15 minut), w zestawieniu z faktem, iż posiadał on podwójne burty w części podwodnej kadłuba oraz powyżej - do pewnej wysokości ponad wodnicą pływania, może sugerować, że został on uderzony z dużą siłą (a więc przy relatywnie dużej prędkości drugiej jednostki biorącej udział w kolizji). Z naszą oceną zgadza się proszący o zachowanie anonimowości polski projektant statków znający ten typ statków, wskazując także na możliwość przebicia (przez kontenerowiec płynący z relatywnie dużą prędkością) burty samochodowcaw dwóch miejscach jednocześnie: gruszką dziobową poniżej linii wodnej i nawisem dziobu - powyżej. W takiej sytuacji woda, która wdarła się do kadłuba przez burtę uszkodzoną poniżej linii wodnej, mogła spowodować wstępny niewielki przechył; który (w warunkach wysokiego falowania akwenu) pogłębił się po wlaniu się wody na wyższy pokład przez drugi, położony wyżej otwór w burcie (od nawisu dziobu kontenerowca, który prawdopodobnie mógł staranować samochodowiec).

Statki typu ro-ro (w tym samochodowce) należą do łatwiej tracących stateczność po częściowym zalaniu w wyniku uszkodzenia kadłuba, choć nieustannie zaostrzane przepisy (m.in. poprawki do konwencji SOLAS) wpłynęły w ostatnich kilkunastu latach na duży postęp i zwiększenie bezpieczeństwa (poprawę stateczności i niezatapialności) statków typu ro-ro.

Elbe Highway - pierwszy statek z serii 8245 (jednostka siostrzana Baltic Ace) zaprojektowanej i budowanej w polskiej stoczni, został wyróżniony tytułem jednego ze "statków roku" ("Significant Ships of the Year") w edycji publikacji o tym tytule z roku 2005. Jest to rocznik wydawany przez RINA (Royal Institution of Naval Architects) - mające siedzibę w Londynie, ale posiadające zasięg i znaczenie globalne Królewskie Stowarzyszenie Projektantów Statków i Inżynierów Okrętowców. W roczniku umieszczane są, wybrane przez ekspertów okrętownictwa, najlepsze i najciekawsze konstrukcje okrętowe z najnowszej produkcji na całym świecie.

Uaktualnienie - 6 grudnia, godz. 00.25: znaleziono ciała czterech spośród uznanych wcześniej za zaginionych 11 członków załogi Baltic Ace.

Uaktualnienie - 6 grudnia, godz. 01.50: w rejonie wypadku wciąż znajdują się (i wygląda na to, że biorą udział w poszukiwaniach zaginionych marynarzy) statki Komarno, Corvus JCaroline Essberger, Panagia Grande America (oczywiście poza jednostkami ratowniczymi oraz okrętami marynarki wojennej); przez rejon poszukiwań (pomiędzy jednostkami biorącymi w nich udział) przepłynął też właśnie masowiec PŻM Pomorze Zachodnie zmierzający do Rotterdamu; choć wygląda na to, że nie polecono mu włączenia się do akcji poszukiwawczej, niewykluczone, że brał udział w obserwacji akwenu w poszukiwaniu rozbitków z samochodowca.

Uaktualnienie - 6 grudnia, godz. 03.20: o godz. 02.00 czasu lokalnego (03.00 polskiego) postanowiono przerwać akcję poszukiwawczo-ratowniczą na resztę nocy (akcję utrudniał silny wiatr - 6 do 8 w skali Beauforta - i wysokie fale, a także - wg niektórych źódeł - słaba widoczność spowodowana silnym deszczem); również statki towarowe biorące udział w poszukiwaniach zaginionych ze statku Baltic Ace zostały już zwolnione przez centrum koordynacji SAR i kontynuują podróż do zaplanowanych destynacji; w rejonie akcji pozostaje (prawdopodobnie na kotwicy) Corvus J; w rejon wypadku (prawdopodobnie jako asysta dla Corvus J) zmierza holownik Multratug 4; na miejscu pozostają okręty HNLMS Friesland i HNLMS Groningen; bilans i podsumowanie akcji według komunikatu Nederlandse Kustwacht z ok. 03.00 czasu polskiego: z 24 osób na Baltic Ace uratowano 13, wydobyto 4 ciała; w akcji brały udział: trzy statki ratownicze KNRM, dwa okręty wojenne, cztery śmigłowce, a także samolot Nederlandse Kustwacht i kilka statków towarowych. Decyzja o tym, czy akcja poszukiwawcza zostanie wznowiona, podjęta zostanie o świcie.

Uaktualnienie - 6 grudnia, rano: według informacji podanych przez serwis rmf24.pl z 11 Polaków, którzy byli na pokładzie Baltic Ace - sześciu zostało uratowanych, los pozostałych jest nieznany; jak poinformował nas Peter Verburg z Nederlandse Kustwacht - narodowość czterech marynarzy, którzy zginęli w wypadku zostanie ujawniona po identyfikacji, co jest w gestii policji z Rotterdamu; rano wznowiono poszukiwania siedmiu członków załogi Baltic Ace nadal uznawanych za zaginionych.

Uaktualnienie - 6 grudnia, ok. 10.45: jak podał serwis tvn24.pl: dwóch Polaków zginęło w wypadku, sześciu uratowano, a trzech jest nadal wśród poszukiwanych.

Uaktualnienie - 6 grudnia, ok. południa: - Cały czas zastanawiają się jak do tego doszło. Nie wiedzą z czyjej winy i jak to się stało. Nie mają wielu wspomnień. Trudno nam jest wejść w skórę osoby, która jest ratowana, jeżeli tego nie przeżyliśmy. W takich momentach jesteśmy w szoku i nie do końca wszystko analizujemy - powiedziała polskim dziennikarzom wicekonsul RP w Brukseli Pia Libicka; według jej relacji, Polacy uratowani z katastrofy samochodowca Balitc Ace, którzy trafili do belgijskiego szpitala, nie pamiętają wypadku; wcześniej niektóre źródła holenderskie podawały, że uratowani, przetransportowani na ląd, znajdowali się w szoku.

Uaktualnienie - 6 grudnia, 13.10: niedługo przed południem lokalnego czasu belgijski śmigłowiec wyłowił piątą ofiarę wypadku o nieznanej dotychczas narodowości; tym samym sześć osób z Baltic Ace uznanych jest nadal za zaginione.

Uaktualnienie - 6 grudnia, po południu: akcja poszukiwawczo-ratunkowa będzie prowadzona tylko do zmierzchu w dniu dzisiejszym (ok. 16.40 czasu polskiego). Pewne przesłanki wskazują, że kolizja mogła mieć inny przebieg, niż można by sądzić w oparciu o "normalne", "wyjściowe" kursy obu jednostek. Z animacji zapisu danych o pozycji i kursie statków z systemu AIS nałożonych na mapę, opublikowanej przez serwis vesselfinder.com, wynikać może, że statek Corvus J wykonał manewr mogący pozwolić na uniknięcie kolizji (gdyby Baltic Ace pozostał na swym pierwotnym kursie).

Hipotezy co do przebiegu kolizji

Podkreślając, że za wcześnie na formułowanie ostatecznych hipotez co do przyczyn wypadku (co należy do specjalistów i odpowiednich komisji powypadkowych), na podstawie zamieszczonego poniżej zapisu danych z systemu AIS, można jednak domniemywać, że Baltic Ace prawdopodobnie niepotrzebnie również zmienił kurs (w lewo). Najprawdopodobniej w wyniku tego manewru został uderzony przez kontenerowiec w prawą, a nie w lewą burtę, jak można się było spodziewać, sądząc po kursach "wyjściowych". 

Nie wyrokując ostatecznie o winie któregokolwiek ze statków i o przebiegu samej kolizji, można jednak zaryzykować przypuszczenie, że powyższą hipotezę - z dużą dozą prawdopodobieństwa - potwierdzać mogą opublikowane przez media zdjęcia i materiały video pokazujące kontenerowiec Corvus J w drodze z rejonu wypadku do Antwerpii. Widać na nich, że statek ma gruszkę dziobową "wywichniętą" w prawo. Oznaczać to może, że w chwili uderzenia dziobu kontenerowca w burtę samochodowca kadłub tego ostatniego poruszał się w prawo względem dziobu Corvus'a J. W takim razie wysoce prawdopodobne jest, że w efekcie jakiegoś manewru wykonanego w ostatniej chwili, poruszający się naprzód samochodowiec, ustawił się prawą burtą do zbliżającego się dziobu pojemnikowca. Gdyby zderzenie nastąpiło tak, jakby żaden ze statków nie zmienił w ogóle kursu (do ustąpienia drogi zobowiązany był w pierwszej kolejności kontenerowiec), to dziób pojemnikowca uderzyłby w lewą burtę samochodowca, poruszającą się w momencie zderzenie w lewo, z punktu widzenia obserwatora na Corvus J, a gruszka dziobowa tego ostatniego "wywichnięta" zostałby również w lewo.

Inna możliwa interpretacja tego - nie w pełni czytelnego - zapisu (podawana przez serwis "Maritime Bulletin" prowadzony przez byłego oficera marynarki handlowej) jest taka, że Corvus J nie ustąpił drogi, natomiast Baltic Ace wykonał manewr unikający zderzenia zbyt późno.

Sytuacje podobne do tej, z którą mieliśmy prawdopodobnie do czynienia w tym przypadku (wzajemnego niezrozumienia intencji drugiego statku w systuacji kolizyjnej, niedostrzeżenie manewru unikającego drugiego statku lub zbyt późne, bądź niepotrzebne manewery) są dość częstą przyczyną kolizji na morzu.

PBS

Zdjęcia: Piotr B. Stareńczak