Poniedziałkowe pikiety i blokady małych portów morskich polskiego wybrzeża to tylko sygnał ostrzegawczy dla Marka Gróbarczyka, ministra gospodarki morskiej. Jeżeli kierowane przez niego ministerstwo nie uwzględni w działaniach pomocowych również wędkarzy morskich, zablokowane zostaną główne porty morskie.

Mowa jest między innymi o Porcie Północnym w Gdańsku i portach Szczecin-Świnoujście. Czasu jest coraz mniej, bo całkowity zakaz połowu dorszy, również dla wędkarzy morskich, wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2020 roku i dotyczy ponad 200 jednostek wędkarskich.

W poniedziałek, 25 listopada, kilkaset jednostek wędkarskich zablokowało porty morskie w Kołobrzegu, Łebie, Władysławowie, Darłowie, Ustce i wielu innych portach polskiego wybrzeża. W większości portów między godziną 10 a 12 niemożliwe było wejście i wyjście z portu. Armatorzy wędkarskich łodzi nie zaostrzali jednak blokady, bo wiedzieli, że lokalnie zaszkodzą tylko swoim kolegom. Dlatego rybacy wcześniej wiedzieli w jakich godzinach mają wychodzić i wchodzić do portów, aby uniknąć blokady. Jeżeli jednak postulaty wędkarzy nie zostaną uwzględnione zablokowane zostaną główne morskie porty.

- Doskonale wiemy, że trzeba ratować dorsza, ale nie może być tak, że państwo nie podejmuje żadnych działań, aby nam pomóc przeczekać ten trudny okres - mówi Bolesław Adamowicz, armator dwóch jednostek z Ustki i członek Bałtyckiego Stowarzyszenia Wędkarstwa Morskiego z Darłowa - Rybacy otrzymają odszkodowania, a po nowym roku mają pojawić się dodatkowe fundusze na złomowanie jednostek. My zostaniemy dosłownie z niczym. Pierwszego stycznia, jeżeli nic się nie zmieni, będę musiał zwolnić załogę, jednostkę zacumować na sztywno i pozbawić się podstawowego źródła dochodu.

Jak już pisaliśmy wcześniej wędkarze morscy od ponad roku pracowali z przedstawicielami ministerstwa gospodarki morskiej nad nowelizacją ustawy o recyklingu, która pozwoliłaby im na złomowanie jednostek. Projekt ustawy został już prawie dokończony, a w budżecie zabezpieczono około 150 mln zł. Tylko, że po wyborach urzędnicy z się z projektu wycofali. Teraz odsyłają wędkarzy do Komisji Europejskiej, bo to ich zdaniem unijni komisarze, skoro wprowadzili zakaz połowu dorszy, powinni wypłacać odszkodowania.

Michał Kania, rzecznik prasowy ministra gospodarki morskiej w komunikacie przesłanym Polskiej Agencji Prasowej przekazał, że słuszne jest oprotestowanie decyzji Unii Europejskiej o zakazie połowu dorszy. Rzecznik jednocześnie zaznacza, że rekompensaty powinny pochodzić z UE, a nie od polskiego rządu. „Takie stanowisko rządu zostało przekazane do UE” – poinformował Kania - czytamy w komunikacie PAP.

Z decyzją nie zgadzają się jednak armatorzy wędkarscy. - Płacę wszystkie podatki w kraju, tutaj prowadzę działalność gospodarczą i mam prawo żądać od swojego kraju pomocy w przypadku zagrożenia związanego z moją pracą. Dlatego będziemy domagali się działań od naszego ministra - dodaje Adamowicz z Ustki.

Rybacy już teraz mówią, że poniedziałkowy protest to tylko preludium. Czekają na działania ze strony rządu. Jeżeli takie się nie pojawią to na początku grudnia rozpoczną się blokady dużych portów morskich.

Decyzja o zakazie połowu dorszy w 2020 roku podjęta została przez Komisję Europejską w październiku tego roku. Wstępnie zakłada ona 12 miesięczny zakaz, choć już teraz mówi się, że będzie on przedłużony do końca 2024 roku. Komercyjni rybacy morscy w ramach środków unijnych przyznanych poszczególnym krajom członkowskim mogą liczyć na rekompensaty lub też wypłaty odszkodowań w przypadku podjęcia decyzji o złomowaniu. Rekompensaty to około kilkadziesiąt tysięcy złotych za działania środowiskowe a złomowanie, to kilka tysięcy euro za każde zezłomowane GT jednostki rybackiej.

Tekst i fot.: Hubert Bierndgarski