Rybacy z Ustki wstrzymali połowy dorsza. Wszystko z powodu ceny za rybę, która spadła do około 4 zł za kilogram. Kolejnym powodem jest brak zbytu. Zdaniem przedstawicieli Krajowej Izby Producentów Ryb z Ustki połowy dorsza przy tak niskiej cenie są nieopłacalne.

Na razie połowy wstrzymało 30 jednostek. Możliwe, że przyłączą się kolejne.

Bogdan Młyński, prezes Krajowej Izby Producentów Ryb z Ustki, która przy okazji zarządza Lokalnym Centrum Pierwszej Sprzedaży Ryb w usteckim porcie powiedział nam, że problem ze zbytem dorsza trwa już tydzień.

- Jeszcze nie wiemy, czy jest to tylko chwilowe załamanie rynku, czy też większy problem ze zbytem na świeżą rybę - mówi Młyński. - Na pewno ze skupu świeżego dorsza wycofali się już odbiorcy z Francji. Również największy odbiorca w Polsce, firma Espersen, powoli się wycofuje. Planujemy spotkania z przetwórcami, na pewno jednak do czasu, kiedy cena ryby nie wróci do 5 zł za kilogram, rybacy z KIPR w Ustce nie będą łowili dorsza.

Możliwe, że problemem są również duńskie jednostki rybackie, które w ostatnim czasie wyładowują w polskich portach ogromne ilości dorsza. Tylko jednego dnia w porcie w Darłowie wyładowano kilkadziesiąt ton tej ryby.

- Nikt nie mówi o tym, że duński kuter tylko z jednego rejsu przywozi tyle ryby, ile polski ma limitu na cały rok - dodaje Bogdan Młyński. - Przykładem może być duńska jednostka, która ostatnio wyładowała ponad 40 ton. To na pewno kolejny element, który psuje rynek rybny. Poza tym, mduński armator nawet jeżeli sprzeda kilogram ryby za 4 złote, to i tak jest to dla niego opłacalne.

Inaczej widzi tę kwestię Jerzy Safader, prezes Stowarzyszenia Przetwórców Ryb. Jego zdaniem rybacy nie kontrolują rynku dorszowego. Przyznaje jednocześnie, że ograniczył skup dorsza.

- Od lat mówię rybakom, aby łowili w momencie, kiedy jest zapotrzebowanie na rybę - wyjaśnia Jerzy Safder. - Ci jednak robią pospolite ruszenie i jak jest tylko pogoda, wszyscy idą w morze. Nikt nie zastanawia się, co później ze złowioną rybą się stanie I kto ją kupi. A my mamy określone moce przerobowe. Dlatego namawiam rybaków, aby wypływali w morze, kiedy jest zapotrzebowanie na rybę, a nie kiedy oni chcą. Udało się nam taki system wprowadzić przy połowie szproty i śledzia i każda strona jest zadowolona. Z rybakami dorszowymi nie możemy się jednak porozumieć.

Safder przyznaje, że przetwórcy skupują rybę także od duńskich jednostek.

- Przez ostatnie lata, kiedy dwie trzecie polskich rybaków nie łowiło dorsza, to właśnie Duńczycy pozwolii nam się utrzymać na rynku, bo dostarczali rybę, kiedy było na nią zapotrzebowanie. Tak samo dzieje się teraz. Mam nadzieję, że polscy rybacy zrozumieją, jak funkcjonują schematy gospodarki i się do nich dostosują. W innym przypadku problemy z odbiorem ryb będą się powtarzały.

Jak udało się nam ustalić, do kwietnia polscy rybacy odłowili około 20 procent rocznego limitu połowowego, który wynosi w tym roku 20 tysięcy ton.

Tekst i fot.: Hubert Bierndgarski