W UE wraca temat nałożenia dodatkowych sankcji na Rosję za jej działania na Morzu Azowskim. Szanse na sankcje sektorowe są raczej niewielkie, ale możliwy jest konsensus w sprawie objęcia restrykcjami konkretnych osób zaangażowanych w działania na tym akwenie.

Jak twierdzi unijny dyplomata, w Brukseli odżywa kwestia nałożenia na Rosję dodatkowych sankcji w odpowiedzi na listopadową agresję sił rosyjskich wobec ukraińskich okrętów w okolicach Cieśniny Kerczeńskiej. „Niedawno ministrowie spraw zagranicznych Polski, Litwy, Łotwy i Estonii odbyli wizytę na Ukrainie, żeby pokazać wsparcie i konieczność udzielenia pomocy dla regionów najbardziej dotkniętych blokadą na Morzu Azowskim. Grupa państw unijnych, która chciałaby dodatkowych sankcji na Rosję jest spora. W Brukseli rozpoczęły się rozmowy na ten temat” – wskazuje.

Zdaniem dyplomaty, temat sankcji powrócił, bo argumenty tych, którzy uważali, że należy Rosji dać trochę czasu „na wykazanie się”, słabną. „Moskwa nie wykorzystała danego jej czasu na odpowiednią reakcję. Stąd pojawiały się działania państw UE na rzecz rozszerzenia, jak również przedłużenia istniejących sankcji” – dodał. „W UE jest grupa państw, które były zdania, że należy Rosji dać czas na wykonanie gestu pojednawczego po incydencie w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej. Rosja jednak tego gestu nie wykonała. Stąd temat powrócił" – powiedział PAP inny unijny dyplomata.

Jak mówią dyplomaci, obecnie trudno ocenić, jakiego rodzaju mogłyby być to sankcje. Szanse na restrykcje obejmujące konkretne sektory rosyjskiej gospodarki są jednak dużo mniejsze, niż na sankcje obejmujące konkretne osoby odpowiedzialne za prowadzenie wrogich działań wobec Ukrainy. "Biorąc pod uwagę fakt, że trzeba budować dla tych sankcji konsensus 28 krajów UE, już dziś realnie można powiedzieć, że to będą nazwiska. Pytanie, czy to będą tylko dowódcy wojskowi, czy też osoby zaangażowane w sam proces decyzyjny, który doprowadził do takiej polityki Rosji na Morzu Azowskim" - wskazał dyplomata.

Temat Ukrainy ma pojawić się w połowie lutego na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów UE. „Nie należy się jednak spodziewać, że lutowa Rada UE przyjmie sankcje, bo to technicznie jest trudne. Jednak być może pewien proces decyzyjny zostanie zakończony do tego czasu” – oświadczył.

Dyplomaci zwracają uwagę, że nie należy zapominać też o szerszym kontekście sprawy, jakim jest kwestia rosyjskich inwestycji, jak np. Nord Streamu 2, które stwarzają zagrożenie dla takich krajów, jak Ukraina. „Ta problematyka łączy się z tym, co dzieje się na wschodniej Ukrainie” - powiedział jeden z nich.

Jak twierdzi unijne źródło, sankcjom przeciwnych jest ciągle kilka krajów, np. Włochy. "Rzym tradycyjnie nie należy do entuzjastów nałożenia nowych restrykcji na Rosję, ale jak pokazuje doświadczenie, Włosi potrafią być racjonalni" - powiedział dyplomata.

UE zabiega też o uwolnienie ukraińskich marynarzy, zatrzymanych przez Rosję po incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej. „Kraje członkowskie są bliskie wewnątrzunijnego porozumienia, aby wystosować oficjalną notę dyplomatyczną w imieniu UE do Moskwy w tej kwestii. Prace nad tą interwencją dyplomatyczną toczą się też w Brukseli” – oświadczył dyplomata. Z nieoficjalnych informacji wynika, że mogłoby dojść do niej jeszcze w styczniu.

Pod koniec listopada Rosja ostrzelała trzy małe okręty Ukrainy, które próbowały przepłynąć z Morza Czarnego na Morze Azowskie przez łączącą je Cieśninę Kerczeńską, kontrolowaną przez Rosję. Jednostki zostały przejęte, a 24 członków ich załóg aresztowano; ostatnio areszt przedłużono do 24 kwietnia. Incydent wywołał międzynarodowe reakcje.

Według Kijowa Rosjanie starają się przejąć kontrolę nad Morzem Azowskim i zablokować pracę ukraińskich portów w Mariupolu i Berdiańsku. Zgodnie z umowami dwustronnymi Morze Azowskie i Cieśnina Kerczeńska to wewnętrzne terytorium obu państw, które mają na nim swobodę żeglugi.

Z Brukseli Łukasz Osiński