Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w piątek, że działania Rosji na Morzu Azowskim są zgodne z prawem i że Moskwa może podejmować kroki wobec Ukrainy "w celu ochrony praw" swoich marynarzy oraz osób fizycznych i prawnych.

Przedstawiciel Kremla nie wyjaśnił, jakie konkretnie działania Rosja może podjąć. Niemniej, zapewnił, że "mogą być podejmowane kroki, ściśle zgodne z międzynarodowym ustawodawstwem i prawem morskim, w celu ochrony interesów marynarzy rosyjskich oraz osób fizycznych i prawnych".

Pieskow ocenił, że kontrolowanie przez rosyjską straż graniczną okrętów ukraińskich na Morzu Azowskim jest "dopuszczalne" i "zgodne z ustawodawstwem". Oświadczył także, że Rosja "uważnie śledzi" sytuację na Morzu Azowskim.

25 października Parlament Europejski uchwalił rezolucję o łamaniu przez Rosję prawa międzynarodowego na Morzu Azowskim. Zwrócono w niej m.in. uwagę na nielegalne wydobywanie przez Rosję ropy naftowej i gazu na ukraińskich wodach terytorialnych. Podkreślono także, że Moskwa dąży do przekształcenia Morza Azowskiego w "jezioro wewnętrzne" Federacji Rosyjskiej.

Według władz Ukrainy Rosja od kwietnia zatrzymała na Morzu Azowskim ok. 200 zagranicznych jednostek, które płynęły do portów Ukrainy. Zatrzymań dokonywano na mocy porozumienia o współpracy i wspólnym korzystaniu przez Ukrainę i Rosję z Morza Azowskiego i Cieśniny Kerczeńskiej. Ukraińscy parlamentarzyści wystąpili z wnioskiem do prezydenta, by to porozumienie wypowiedział.

Specjalny wysłannik USA do spraw Ukrainy Kurt Volker powiedział kilka tygodni temu, że USA są gotowe przekazać Ukrainie dodatkową broń w celu wzmocnienia obrony przeciwlotniczej wybrzeża morskiego w warunkach, gdy Moskwa stara się "zwiększyć swą dominację" na Morzu Azowskim.

W poniedziałek minister energetyki USA Rick Perry oznajmił w Kijowie, że wiele amerykańskich koncernów zainteresowanych jest współpracą z Ukrainą w poszukiwaniu i eksploatacji źródeł gazu ziemnego i ropy naftowej. Wyraził też przekonanie, że Ukraina ma szansę stać się drugim Teksasem, "Teksasem w Europie".

Z Moskwy Anna Wróbel